„Niestety bardzo często drogi krzyżowe przypominają rachunek sumienia. Powodują, że ludzie odczuwają tylko współczucie czy litość dla Chrystusa” – zauważa ks. Szczygieł. Jak zaznacza duchowny, nie tego jednak potrzebuje Syn Boży.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Rockową Drogę Krzyżową przygotował zespół „Daj Spokój”. Poza nią w repertuarze grupy znajdują się zarówno znane modlitwy w ciekawych aranżach oraz własne utwory inspirowane aktualnymi wydarzeniami na świecie czy też katechizmem.
Jak podkreślają muzycy, nie jest to tradycyjne nabożeństwo, ale nie jest również kontrowersyjne.
– Muzyka rockowa mocno oddaje rzeczywistość męki Pana Jezusa i koresponduje z dramatem Golgoty. Jednak gramy soft-rock i stwierdziliśmy, że w tej estetyce powinien odnaleźć się każdy. Nasze dotychczasowe doświadczenia pokazują, że naprawdę pomaga ona ludziom pochylić się nad cierpieniami Chrystusa – tłumaczy ks. Grzegorz Szczygieł MS, wokalista i gitarzysta grupy.
Czytaj także:
Droga krzyżowa na Giewont. Zdjęcia z niezwykłego nabożeństwa
Gitara basowa zamiast bicia serca
Takie podejście do nabożeństwa drogi krzyżowej ma przynieść wiernym inne spojrzenie na mękę Jezusa. – Ona wymaga głębszej refleksji. Niestety bardzo często drogi krzyżowe przypominają rachunek sumienia. Powodują, że ludzie odczuwają tylko współczucie czy litość dla Chrystusa – zauważa ks. Szczygieł.
Jak zaznacza duchowny, nie tego jednak potrzebuje Syn Boży. – On chce, by cierpienie, którego doświadczył nas przemieniło i pobudzało do dobrych czynów. Dlatego też nasze nabożeństwo jest osadzone na tle muzycznym oraz charakteryzuje się prostotą i surowością. Dzięki temu odzwierciedla lepiej poszczególne momenty cierpienia Jezusa przed śmiercią na krzyżu – wyjaśnia.
Rockową Drogę Krzyżową stanowi 40-minutowy utwór, który wieńczy fragment „Czwartej pieśni Sługi Pańskiego” z Księgi Proroka Izajasza i modlitwa uwielbienia. Każdej stacji towarzyszy krótkie rozważanie. Śmierć Pana Jezusa, a dokładniej zatrzymanie Jego bicia serca, naśladuje gitara basowa, która w pewnym momencie milknie… Czy to działa?
Dotyka nawet niewierzących
Mocne dźwięki oraz dosadne i treściwe rozważania sprawiają, że za każdym razem na twarzach zebranych w świątyniach, gdzie odprawiana jest Rockowa Droga Krzyżowa, pojawia się zaduma.
– Ten rodzaj muzyki na pewno dociera do młodego człowieka. Istotne jest, że jej dynamika zmienia się w czasie – to z jednej strony umożliwia wyciszenie, ale z drugiej pobudza uwagę w momentach, na które człowiek powinien zwrócić baczniejszą uwagę – ocenia s. Teresa Pawlak, albertynka.
Pani Iza przyznaje, że bała się, że taka forma nie pasuje do przestrzeni kościelnej. – I choć zaskakująco było usłyszeć gitary elektryczne w świątyni, to jednak słowa „Któryś za nas cierpiał rany” sprawiły, że ich wydźwięk naprawdę trafiał do serca – mówi.
Natomiast Bartka, który nie był blisko Kościoła, rock poruszył. – Lubię go słuchać, byłem ciekawy, więc przyszedłem. Nie da się ukryć, że trafił do serca – wspomina ubiegłoroczne uczestnictwo w nabożeństwie zespołu „Daj Spokój”.
Dokładniejsze informacje o miejscach, gdzie grupa zagra w tym roku Rockową Drogę Krzyżową dostępne są na facebookowym profilu zespołu.
Czytaj także:
Muniek Staszczyk: Od Boga dostałem więcej profitów niż od całego tego rockowego hedonizmu
Czytaj także:
O Maryi w rytmie rock-polo. Pielgrzymkowa przeróbka “Miłość w Zakopanem”. Posłuchajcie!