Franciszek z Asyżu, ten dziwny święty w łachmanach żebraka, musiał być dla Marii Hiszpańskiej ważną postacią – do jego przedstawiania wracała kilkakrotnie na różnych etapach swojej drogi twórczej. Najpierw, w 1947 r., misternie żłobiony klocek drzeworytniczy odcisnął na papierze sylwetkę Biedaczyny, która zdobić będzie frontyspis Kwiatków świętego Franciszka („Łuk”, Warszawa 1948). Święty ukazany jest tu od przodu, w statycznej, pełnej dostojeństwa pozycji, z wyraźnie zaznaczoną osią symetrii pionowej. [...]
Św. Franciszek z Asyżu w twórczości Marii Hiszpańskiej
Powagę ujęcia rozbija mysz zasiadająca na ewangeliarzu i figlarnie spuszczająca z niego serpentynę ogona. Oprócz żartobliwego mrugnięcia okiem przez artystkę, która – nazywana Myszą – rysunkiem tego właśnie gryzonia sygnowała swoje prace, widzieć w tym można nawiązanie do fragmentu Kwiatków. Ich rozdział dziewiętnasty opowiada o tym, jak św. Franciszek cierpiący na ciężką chorobę oczu próbuje odpocząć w namiocie z trzciny, nie może jednak zaznać spokoju z powodu wielkiej liczby myszy, niewątpliwie mysim zwyczajem chroboczących i popiskujących. Franciszek również nie byłby sobą, gdyby w takiej sytuacji nie zakrzyknął: „Panie mój, godzienem tego i najgorszego”[1].
[...] Św. Franciszek z drzeworytu Hiszpańskiej ma za sobą pociągający bujnością i żywotnością krajobraz. Zza pleców świętego wyłania się roślinność w pełnym rozkwicie, zapytująca patrzącego tylko o to, czy ten stan obfitości nazwie sielskością, czy też rajskością. [...] Przedstawione na drzeworycie Hiszpańskiej zwierzęta: mysz, ptaki i ryby odpowiadają trzem sferom: ziemskiej, powietrznej i wodnej.
Mamy tu więc reprezentantów całego stworzenia, które na co dzień pogrążone w antagonizmach, wobec zetknięcia ze świętością odzyskuje harmonię. Bijący z drzeworytu spokój nie powinien nas jednak zmylić i sprawić, że w Marii Hiszpańskiej ujrzymy propagatorkę łatwego optymizmu. Co do tego, czy artystka dzieli się w ten sposób własnym nastawieniem do rzeczywistości, można powątpiewać. Jest to raczej opowieść przez zaprzeczenie, historia tęsknoty za światem, którego nie ma. Przypomnijmy – drzeworyt powstał w 1947 r. Hiszpańska nosi w sobie niezabliźnione doświadczenia wojny i obozu w Ravensbrück, a jej „tu i teraz” stanowi gruzowisko Warszawy. [...]
Święty Szaleniec na obrazach Hiszpańskiej
Warto odnotować brak stygmatów na dłoniach św. Franciszka lub co najmniej ich nieeksponowanie i ukrycie wśród linii cieniujących dłoń. Te znaki cierpienia zupełnie inaczej pokierowałyby wymową drzeworytu. Autorka pozostawiła go jednak w atmosferze niezmąconego ładu i ukojenia, ostro kontrastującego z rzeczywistością lat czterdziestych XX wieku.
Stygmaty Biedaczyny z Asyżu stały się natomiast tematem drzeworytu Św. Franciszek II z 1957 r. Święty uchwycony jest tutaj w momencie otrzymywania tego tajemniczego daru na górze Alwerno; rany na jego dłoniach i w boku powstają niejako na skutek przebicia promieniami słonecznymi. To ufizycznienie procesu stygmatyzacji, ukazanie go w formie przekłuwania ciała wiązkami światła łączy pracę Hiszpańskiej z długą listą wcześniejszych ujęć tego tematu, na której odnajdziemy artystów takich jak Giotto, Gentile de Fabriano czy Domenico Veneziano. [...]
Franciszek marzył ponoć, by chodzić od miasta do miasta, głosić kazania, po nich wyśpiewywać swoją pieśń, a na koniec prosić o zapłatę. Z tym że zapłata byłaby niecodzienna – miało nią być podjęcie przez słuchających pokuty. „Nawet między świętymi wygląda on nieco na ekscentryka” – zauważył Chesterton[2]. Możliwość wniknięcia w ten świat wewnętrznej osobliwości daje inny drzeworyt Hiszpańskiej, Święty Franciszek I z 1956 r. Określona grubym konturem postać świętego o nienaturalnie wydłużonej twarzy to skrzyżowanie poety i mistyka, który gotów nas zaraz wprowadzić w konsternację jakimś zgoła niespodziewanym wybrykiem. Rozebrać się do naga. Zbierać kamienie, by własnymi rękami odbudować kościół. Nazwać żebraka swoim ojcem i całować trędowatego.
Wszystkie te rzeczy, które według kryteriów duchowości wschodniej pozwalałyby nazwać takiego osobnika jurodiwym, czyli świętym szaleńcem, Franciszek faktycznie uczynił. Nie spodziewalibyśmy się ich po człowieku ukazanym przez Hiszpańską na harmonijnym drzeworycie z 1947 r. Niepokojące spojrzenie mężczyzny z omawianej teraz pracy przeciwnie – wręcz każe ich oczekiwać. Wrażenie tajemniczości i wzmożonej aktywności ducha, graniczącej z rozchwianiem, potęgowane jest przez duży udział mocnych, skośnych linii i rozległe obszary czerni. [...]
Analogiczny układ dłoni, z których lewa trzyma małego gryzonia, powtórzyła artystka w innej technice, pracując w 1965 r. nad mozaiką na płycie wiórowej. Mimo istotnych podobieństw, m.in. w modelowaniu pociągłej twarzy, wymowa pracy będzie pogodniejsza, a przynajmniej, bardziej oględnie mówiąc: nie tak burzowa i chmurna, w czym dużą rolę odgrywa operowanie kolorem, szczególnie pięknie mieniące się tło złożone z płytek w odcieniach błękitu i kobaltu.
"Giął się jak źdźbło trawy chylone do ziemi najlżejszym podmuchem wiatru"
Wydłużanie sylwetek postaci i ich twarzy, dalece wykraczające poza istniejące w naturze możliwości ludzkiego ciała, stało się cechą charakterystyczną sztuki Marii Hiszpańskiej. Wygląd ten zyskują u niej osoby naznaczone szczególnie wzmożonym życiem wewnętrznym, co zdaje się nawiązywać do zasad przyjętych w sztuce ikony. Jak zauważa Irina Jazykowa: „Postacie na ikonach mają wydłużone proporcje (zwykle stosunek głowy do ciała wynosi 1:9, a u Dionizego dochodzi do 1:11), co wyraża uduchowienie człowieka”[3].
Taki też, wrzecionowaty i niebotycznie wychudzony, będzie św. Franciszek przedstawiony na obrazie z 1970 roku w towarzystwie wilka (nawiązanie do historii o wilku z Gubbio, zwierzu okrutnie dzikim, pożerającym ludzi, który pod wpływem świętego stał się łagodny jak jagniątko). Honor najwyższej duchowej sprawności uzyskał jednak św. Franciszek z obrazu stanowiącego element wystroju nieistniejącej już kaplicy Matki Boskiej Anielskiej – giął się on jak źdźbło trawy chylone do ziemi najlżejszym podmuchem wiatru.
Przywiązanie do postaci św. Franciszka u artystki tak wyczulonej na sprawy ludzkiej biedy nie wydaje się rzeczą zaskakującą. Zastanawiające jest jednak, że świętego nie przedstawia ona nigdy w towarzystwie braci zakonnych ani osób, którym udzielał pomocy. We wspomnianej przed chwilą kaplicy to jego współbrat św. Antoni zachowuje bliskość z potrzebującymi. Św. Franciszek pozostaje w pracach Marii Hiszpańskiej wielkim samotnikiem.
*Fragment książki „Zostały mi słowa miłości. Maria Hiszpańska-Neumann: życie i twórczość”, Ewy Kiedio i Marii Czarneckiej, Więź 2020
**Tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl
[1] Zob. Kwiatki świętego Franciszka z Asyżu, tłum. L. Staff, Warszawa 1948, s. 79-80.
[2] G.K. Chesterton, Święty Franciszek z Asyżu, tłum. A Chojecki, Warszawa 1959, s. 83.
[3] I. Jazykowa, Świat ikony, Warszawa 2009, s. 28.