Ambitny, niesympatyczny i jakże popularny w dzisiejszych czasach Schopenhauer stał się ikoną filozoficznego pesymizmu. Dlaczego?
Ból i cierpienie to główny składnik ludzkiej egzystencji
Z czysto ludzkiej perspektywy trudno się dziwić, że Schopenhauer doszedł do takich wniosków. Ten urodzony w Gdańsku filozof przez większą część życia był zupełnie pomijany. Specjalnie próbował rzucić rękawicę słynnemu profesorowi Georgowi Heglowi i organizował w Berlinie wykłady dokładnie o tej samej godzinie. Przegrał sromotnie – o ile u Hegla sala zawsze pękała w szwach, tak do Schopenhauera przychodziło trzech studentów.
Nie oznacza to jednak, że niemiecki myśliciel swym pesymizmem chciał jedynie dowieść swych życiowych frustracji. Opracował bowiem cały system filozoficzny.
W swej filozofii odnosił się do Immanuela Kanta, który oddzielił fenomeny (czyli to, co na świecie postrzegamy) i noumeny (czyli to, jak świat wygląda obiektywnie). Kant uważał, że patrzymy na świat przez swoiste „różowe okulary”, których nie możemy zdjąć. Schopenhauer zgodziłby się z tym, ale połowicznie. Jest bowiem, poza światem zewnętrznym, także świat naszych wewnętrznych przeżyć, który możemy wszak poznawać bezpośrednio. Tym co nam dane w doświadczeniu introspekcji są pragnienia, dążenia, słowem – wola. Także świat przyrodniczy można opisywać poprzez pewnego rodzaju analogiczne odniesienie do woli – przecież za każdym zjawiskiem fizycznym stoi jakaś siła!
To właśnie sprowadzenie całego świata do „woli” jako jego metafizycznej zasady spowodowało negatywny do niego stosunek.
„Wola” jest bowiem siłą bezosobową, ślepą, bezsensowną żądzą. Wola jest obiektywnie jednością, a to, że obserwujemy różne jej przejawy jest jedynie jej subiektywnym przejawem. Przez to świat jest absurdalny i pełen ciągłego cierpienia. „Nasze” indywidualne dążenia są jedynie powierzchownie „nasze”, tak naprawdę są jedynie przejawem jakiejś dużo większej, ogólnej woli. Może nam się przypadkiem powodzić, ale z zasady to nie nasze szczęście jest tu istotne, a ślepa droga woli. Ostatecznie i tak nasze plany i zamierzania nie mają sensu – wszyscy umrzemy, gdyż jesteśmy jedynie przygodnym bytem. I nic nie jest w stanie tego zmienić.
Wbrew jednak narosłym mitom, wcale nie namawiał Niemiec do samobójstwa. Paradoksalnie byłoby ono jedynie kolejnym przejawem woli, złudnym „dążeniem do końca dążeń”.
Choć zderzeniu z taką filozofią ciężko o jakiekolwiek pozytywne rozwiązania, to Schopenhauer przedstawił je dwa. Pierwsze to empatia. Gdy bowiem przejmujemy się cierpieniem innych, to nasze zsyłamy na plan dalszy, albo wręcz je zawieszamy. Drugie zaś to sztuka. Zdaniem filozofa doświadczenie estetyczne niejako przeczy woli. Wola bowiem jest dążeniem do czegoś, zachwyt nad pięknem natomiast jest zachwytem bezinteresownym. W związku z tym, im więcej w naszym życiu kontemplacji estetycznej, tym mniej cierpienia.
Nie wiem jednak, czy aby na pewno Schopenhauer mocno brał do siebie te rady. Przez wiele lat musiał płacić rentę staruszce, którą zepchnął ze schodów. Szczęścia szukał zaś najczęściej w domach ziemskiej uciechy i jedynie empatii wobec zwierząt mu nie można odmówić – był bardzo związany ze swoim pudlem, sam zaś sprzeciwiał się m.in. wiwisekcji na zwierzętach.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Schopenhauer odegrał niebagatelną rolę w filozofii, nie tyle może przez swoją własny dorobek, ale przez wpływ, jaki miał on na Friedricha Nietzschego, a za jego pośrednictwem na całą myśl XX wieku. A także przez… rolę w popkulturze, gdyż przez swój ikoniczny pesymizm dla wielu osób ciągle jest tą postacią, od której zaczyna się przygodę z filozofią.
Read more:
„Myślę, więc jestem!” – jak Kartezjusz zmienił kierunek patrzenia filozofów
Read more:
Wielcy filozofowie, których Kościół wyniósł na ołtarze