Aż cztery statuetki zdobył „Parasite”. „Boże Ciało” Jana Komasy nie zdobyło nagrody. Podobnie jak – i to duża niespodzianka – „Irlandczyk” Martina Scorsese. Oscary 2020 były pełne zaskoczeń.Oscary lubią zaskakiwać. W tym roku też nie obyło się bez niespodzianek – zarówno w kategorii „największy zwycięzca”, jak i „największy przegrany”. Gdyby takie kategorie rzeczywiście istniały na Oscarach, filmoznawcy mieliby doskonałe pole do badań.
Oscary 2020: „Parasite” z czterema statuetkami
Biorąc pod uwagę dużą liczbę nagród, zaskoczył „Parasite” w reżyserii Bong Jong-ho. Koreańska produkcja zdobyła aż cztery Oscary, w tym te najważniejsze – w kategoriach: Najlepszy film, Najlepszy film międzynarodowy (tu pokonał naszego kandydata „Boże Ciało”), Najlepszy scenariusz oryginalny i Najlepszy reżyser. Nagrodę po części należy odczytywać jako zwrócenie uwagi świata na sytuację w regionie i problemy, z jakimi zmaga się Azja.
Zaskoczył też „Irlandczyk”, ale inaczej – film legendarnego Martina Scorsese, mimo dziesięciu nominacji, nie zdobył ani jednej statuetki.
Jak to interpretować? Doceniono wartości, jakie niosą te produkcje, ale nie sposób ustrzec się refleksji, że w wielu przypadkach jest to surowe, brutalne kino. Koreański „Parasite” zaczyna się dość niewinnymi obrazami z życia azjatyckiej rodziny, zmagającej się z problemami biedy i bezrobocia. W miarę rozwoju akcji w bohaterach narasta gniew i rozkręca się spirala przemocy. Gdyby rozpatrywać produkcję w szerszym kontekście – jako głos nie pojedynczej – ale milionów azjatyckich rodzin, można traktować go jako swego rodzaju ostrzeżenie wobec szerzących się różnic klasowych, ubóstwa, nierówności społecznej, ale też jako sprzeciw wobec totalitarnych rządów.
Duża dawka przemocy jest i w „Jokerze” (choć nagroda dla Joqauina Phoenixa w kategorii Aktor – w pełni uzasadniona). Film także zaczyna się „niewinnie”, bohater czuje się bezradny wobec sytuacji, które spotykają go w życiu i już chcemy mu współczuć, identyfikować się z nim, gdy karta się odwraca i Artur Fleck, tytułowy Jocker, postanawia odpłacać za doznane krzywdy. Spirala przemocy rozkręca się coraz bardziej i ten przypadek również można traktować ku przestrodze – do jakich skutków dla jednostek i społeczeństw może prowadzić nieokiełznana żądza zemsty, nieumiejętność wybaczania i poradzenia sobie z własnymi problemami.
Czytaj także:
„Joker”. Człowiek bez miłości szaleje
Najwięksi przegrani Oscarów 2020? „1917” i „Joker”
O filmie „1917” Sama Mendesa mówiło się, że jest faworytem długo przed Oscarami. To epickie kino, nakręcone z rozmachem, trzymającą w napięciu akcją, jest fabularnym zapisem losów dwóch żołnierzy, którzy w czasach wojennej zawieruchy muszą wykazać się ogromnym hartem ducha i męstwem, by dostarczyć tajną wiadomość, która pozwoli ocalić życie tysięcy brytyjskich żołnierzy walczących na linii frontu. Film zasłużenie doceniono w trzech kategoriach: Najlepsze zdjęcia, Najlepszy dźwięk, Najlepsze efekty specjalne.
Czytaj także:
Gdyby Jonasz był brytyjskim żołnierzem? „1917” przypowieścią o dojrzewaniu do misji
„Judy” to historia amerykańskiej aktorki i piosenkarki Judy Garland, rozdartej między miłością do dzieci i uporczywym poszukiwaniem szczęścia rodzinnego a karierą sceniczną. Renėe Zellweger, odtwórczyni roli tytułowej, została nagrodzona Oscarem w kategorii Aktorka.
Inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z życia gwiazd był film „Pewnego razu… w Hollywood” z niewielką rolą polskiego aktora Rafała Zawieruchy, który zagrał tu Romana Polańskiego. Amerykańska Akademia Filmowa nagrodziła innego aktora – Brada Pitta w kategorii Aktor Drugoplanowy.
I wreszcie tytuł, który rozpali wyobraźnię najmłodszych „Toy Story 4”, czyli kolejna część kultowej animacji Pixara, której akcja dzieje się w świecie zabawek. Animowani bohaterowie, podobnie jak ludzie przeżywają swoje radości i smutki, doświadczają niezwykłych emocji i fantastycznych przygód. W przeciwieństwie do filmów dla dorosłych – w dziecięcych animacjach musi zwyciężyć dobro i szlachetne wartości.
„Boże Ciało” i Katarzyna Łaska, czyli polskie akcenty podczas Oscarów 2020
Na koniec słów kilka o polskich bohaterach. „Boże Ciało” Jana Komasy było tegorocznym polskim kandydatem do Oscara i za sukces należy uznać fakt, że to kameralne kino znalazło się w piątce najlepszych filmów świata nominowanych w kategorii Najlepszy film międzynarodowy. Polskie kino notuje w ostatnich latach dobrą passę, zdobywając od kilku lat nominacje w różnych kategoriach, uwieńczone niedawnym sukcesem Pawła Pawlikowskiego. Jan Komasa pytany o motywacje do realizacji filmu podkreślał w wywiadach, że „nie zajmuje stanowiska, a po prostu robi filmy”. Na tegorocznej gali oscarowej warto podkreślić jeszcze jeden polski akcent – Katarzyna Łaska zaśpiewała w Dolby Theatre utwór z „Krainy Lodu”.
Czytaj także:
Z poprawczaka na plebanię. Historia z filmu „Boże Ciało” wydarzyła się naprawdę
Podsumowując tegoroczne oscarowe rozdania, nasuwa się refleksja, że nagrodzone filmy odzwierciedlają nasze życie. Problemy i tęsknoty, z jakimi zmagamy się na wszystkich kontynentach i w każdym czasie, poszukując sprawiedliwości, godnego życia i po prostu dobra – dla nas i dla naszych bliskich.
Czytaj także:
Kleryk o „Bożym Ciele”: Znalazłem w filmie istotę kapłaństwa
Czytaj także:
„Proxima”: Macierzyństwo trudniejsze niż kosmiczna misja?
Czytaj także:
Anna Zamecka, reżyserka „Komunii” o Oscarach. „Nie zawsze wygrywa najlepszy” [wywiad]