Kiedy zostajesz mamą, wchodzisz do nowego świata. Trudno o obiektywnego przewodnika, trudno o mapę czy wskazówki. Obok jest mały człowiek, którego obecność pokazuje w tobie nieznane obszary. Ty sama jesteś już inna. Jak zatem kształtować swoje macierzyństwo? Jak pozostać sobą?
1„Jesteś najlepszą mamą na świecie” Isabelle Laurent, Wydawnictwo W drodze
Straciłam wiele czasu, chcąc kopiować rozmaite style wychowawcze, przeglądając książki i czasopisma, za bardzo słuchając rad, szukając na zewnątrz tego, co miałam w sobie.
Czujesz te słowa? Ta książka uwalnia. Napisana jest przez doświadczoną mamę dziesięciorga dzieci, w tym dwójki adoptowanych. Ze swoją gromadką przeżyła (i przeżywa) wiele. Co wnosi w życie czytelniczki? Dziwny spokój. Oddaje prawo do korzystania z własnej intuicji (wbrew światu i dobrym radom) – sama zresztą opisuje jaką drogę przeszła, by w końcu uwierzyć, że wie, co jako mama ma robić.
„Masz wszystko, czego potrzebujesz”. Isabelle pokazuje też, że czasami nawet to, co trudne w charakterze mamy może się dziecku przydać. Wszystko opisuje przykładami. Uwierają mnie nieco w tej książce „świadectwa mamy” – zapiski modlitw Isabelle i tego, co na modlitwie otrzymała w odpowiedzi. Są to piękne opisy, ale miejsce takich tekstów widzę na ten czas tylko w zamkniętym dzienniku duchowym. Do tej pory jednak jest to najlepsza mamowa książka, jaką przeczytałam i do której wracam, jak do przytulnego domu przyjaciółki.
2„Bądź mamą jak Maryja. Moc zawierzenia dziecka Bogu” Judy Landrieu Klein, eSPe
Nie doceniłam tej książki, także po samym tytule. Myślałam, że będzie to książka w stylu: Maryja była taka i taka, bądź jak Ona... A jest inaczej! Autorka opisuje swoje życiowe kryzysy i pokazuje, jak była prowadzona przez Maryję. Były momenty, że trudno było mi się oderwać: „nie wierzę, ale jak to?”. Judy to kobieta wielkiej wiary. Jej historię poznajemy od czasu, gdy była jeszcze protestantką. Kiedy zaczęła poznawać Maryję, wiedziała już, że jej miejsce jest w Kościele katolickim.
Dalej idziemy z autorką przez bolesne doświadczenia. Kiedy z mężem siedzą na kanapie naprzeciwko detektywa, który czyta zarzuty przeciwko ich czternastoletniemu synowi, zadziwia mnie ich zdecydowanie. Kolejne historie, kiedy patrzy się na to okiem matki, aż bolą. Judy jednak wszystko opisuje z wiarą.
Kiedy zostałam żoną i matką, byłam przekonana, że mogę narzucić swoją wolę mężowi, dzieciom oraz światu dookoła i zmusić ich do podporządkowania się moim wymaganiom. Prawdę mówiąc, miałam bzika na punkcie kontroli i oczekiwałam, że życie będzie się zawsze układać zgodnie z moimi planami. (…) Brzmi znajomo?
3„Jak stać się szczęśliwą mamą w 31 dni?” Arlene Pellicane, Oficyna Wydawnicza Vocatio
To dobra książka dla mam. Po prostu dobra i ciepła. Nie ma imponującego języka, jest prosta, przyprawiona dystansem i rozsądkiem – na spokojnie można czytać przy karmieniu i nawet po męczącym dniu. Wnosi odświeżenie w myślenie, ale też nie głaszcze, o nie! Zawiera wiele rodzinnych historyjek z głębszym podszyciem.
Podoba mi się, że autorka odważyła się pokazać siebie prawdziwą – bez koloryzowania i moralizowania, jaką to jest idealną mamą. Przebija się jednak w tekście jej dojrzałość i refleksyjne podejście do wychowania. Nie ze wszystkim się zgadzałam, ale czy to ważne? Tym bardziej była to dla mnie pouczająca lektura. W dodatku w książce są wypowiedzi różnych mam, rzucając światło na konkretne zagadnienia z innej strony. Nie ukrywam – chętnie przeczytałabym tę książkę na początku macierzyństwa, by mieć na więcej rzeczy…wylane i bardziej uwierzyć w swoje siły.
Czyż nie jest prawdą, że tak łatwo nam przychodzi być dobrymi i uprzejmymi dla innych, a znacznie trudniej zachować przyjazne usposobienie w naszych czterech ścianach? Myślę, że (…) wiecie, jakie to uczucie zaczynać dzień jak Mary Poppins, a zakończyć jak Cruella de Mon.
4„Mama jest piękna i chuda” Daga Duke i Joanna Sztaudynger, Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym Łódź
„Mama jest piękna i…chuda?” – przeczytałam tytuł na głos i pewnie miałam bardzo zaskoczoną minę, bo pani obsługująca stoisko podeszła do mnie z uśmiechem i powiedziała, abym śmiało wzięła książkę. „Tytuł jest jednym z opisów, jakie dawały dzieci mamom. Treść jest piękna”. Faktycznie, warto było. Jest tam siedem opowieści matek według klucza: pragnę, czekam, przychodzisz, jesteś, odchodzisz, powstajesz. Wczytujemy się w radości, dramaty, wątpliwości i wiarę innym mam.
Czuję, że jako matka jestem od tego, by rodzące się dziecko nie czuło się samotne, by „trzymać je za rękę” do końca, dopóki nie zobaczymy się, nie spotkamy. To towarzyszenie, życie razem, takie wsłuchiwanie się w najmniejszy nawet ruch dziecka, rozbudza we mnie ogromną miłość, sprawia, ze kiedy już mam w ramionach noworodka, jest mi on bardzo bliski i znajomy.