Wychował się w głęboko wierzącej rodzinie żydowskiej i jako dziecko chętnie chodził do synagogi, pilnie studiując zadane teksty. Przez pewien okres zastanawiał się, w jaki sposób mógłby poświęcić swoje życie Bogu, ale w miarę upływu kolejnych lat stopniowo zaczął oddalać się od wiary dzieciństwa.
Pasmo sukcesów i… pustka
Religia oznaczała dla niego przede wszystkim zakazy i nakazy, którym – zwłaszcza w sferze seksualności – nie miał ochoty się podporządkować. Postanowił więc ze wszystkich sił starać się osiągnąć sukces, za który mógłby być ceniony w swoim środowisku. Szło mu świetnie.
Zdobył tytuł inżyniera, wyjechał na stypendium do Danii, po czym wrócił z powrotem do Stanów myśląc, że powinien zrobić coś nowego, aby poczuć sens życia. Dostał się do szkoły biznesu na Harvardzie i ukończył ją z najlepszym możliwym wynikiem, po którym zaproponowano mu pozycję wykładowcy. Dużo zarabiał i – jak wspomina – jego koledzy z pracy byli naprawdę sympatycznymi i pomocnymi ludźmi.
Mimo to wiedział, że nadal nie znalazł tego, czego nieustannie szukał, nie wiedząc nawet, jak nazwać swoje pragnienie. Zastanawiał się, czego jeszcze mu brakuje.
Doświadczenie piękna
Jeszcze w dzieciństwie jedną z jego pasji była jazda na nartach. Postanowił zrobić sobie przerwę od intensywnej pracy i przez kolejne lata regularnie wyjeżdżał w Alpy. Teraz opanował do perfekcji narciarstwo. Przebywanie w bliskości z naturą przynosiło mu ulgę i starał się robić to jak najczęściej.
Pewnego razu pojechał na plażę w Nowej Anglii i przeżył coś, co interpretował później jako doświadczenie niemal mistyczne. Kiedy w trakcie zachodu słońca spojrzał na otaczające go piękno, po raz pierwszy zachwyciło go ono aż do utraty tchu. W jednej chwili poczuł, że to, co rozpościera się przed jego oczami, musiało zostać stworzone przez Boga. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć miłości i radości, która go ogarnęła, ale był przekonany, że to, co przeżył jest w pełni prawdziwe.
Jaki jest imię Boga?
Uznał więc, że Bóg istnieje. Gdzie Go jednak znaleźć, jak brzmi Jego imię? Był gotów szukać Go na krańcach ziemi i we wszystkich religiach. Poza chrześcijaństwem.
Zagłębił się w literaturę dotyczącą duchowości Wschodu, zaczęły interesować go nawet nurty okultystyczne. Pewnego razu, dokładnie rok po pamiętnym doświadczeniu na plaży, przed pójściem spać ponowił swoją modlitwę, aby Bóg ujawnił mu swoje imię.
„Tu działa Duch Święty”
W swoim świadectwie pisze, że nie jest pewien, czy był to sen, czy działo się to na jawie, ale wydawało mu się, że w pokoju znajduje się najpiękniejszą kobieta, jaką kiedykolwiek widział. Rozmawiał z nią i zadawał Jej swoje pytania. Kiedy zniknęła, wiedział już, że tym razem spróbuje poszukać Boga w Kościele katolickim.
Kiedy po pewnym czasie spotkał się z zakonnikiem trapistą i wyznał mu, że chciałby zostać ochrzczony, ten zapytał go skąd takie pragnienie. „Bo chcę przyjmować Komunię Świętą, a inaczej mi nie pozwolisz” – odpowiedział zniecierpliwiony Roe. Zakonnik roześmiał się. „Ach, widzę, że działa tu Duch Święty” – stwierdził.
Krótko później mężczyzna rzeczywiście przyjął chrzest. Dziś opowiada swoją historię nawrócenia wszędzie, gdzie zostanie o to poproszony. Zajmuje się też nauczaniem i prowadzi katolicki program w telewizji. Dużo uwagi poświęca też swojemu żydowskiemu dziedzictwu, od którego wcale się nie odciął. „Po tej stronie nieba nigdy nie dowiem się, czyim modlitwom i poświęceniom zawdzięczam moje niezasłużone nawrócenie, ale mogę tylko głęboko tym osobom dziękować i namawiać do takiej modlitwy innych” – pisze.