Na miejscami wścibskie komentarze, że ma aż siedmioro dzieci, Stevie Wonder zawsze odpowiadał: „naprawdę to najlepsze, co mi się przydarzyło, bo każde życie jest bezcenne i niepowtarzalne”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Chyba każdy z nas odbierając telefon, zwłaszcza jak ogarniają nas smutki, chciałby usłyszeć: właśnie zadzwoniłem, by ci powiedzieć, że cię kocham. Dlatego nie dziwi bezpretensjonalny i szczery refren słynnej piosenki „I Just Called To Say I Love You” Steviego Wondera, który jest chyba najlepszą i najbardziej popularną wizytówką artysty.
Wonder, czyli cud
Stevie Wonder, a właściwie Stevland Hardaway Morris, urodził się w 1950 roku jako wcześniak: półtora miesiąca szybciej, niż planowano. Aby ratować dziecko, umieszczono je w inkubatorze. Chłopczyk urodził się jako osoba widząca, ale niestety, w trakcie terapii lekarze popełnili błąd i podali mu za dużo tlenu. Stevie stracił wzrok. Trudno w to uwierzyć, ale po latach wspominając te dramatyczne chwile, artysta powiedział, że nigdy nie złorzeczył lekarzom, że przez ich pomyłkę na zawsze przestał widzieć. Dziękuje Bogu, że zachował go przy życiu, ponieważ to samo zaniedbanie spowodowało śmierć dziewczynki, która leżała obok niego, też w inkubatorze. “Dla mnie to cud, że przeżyłem” – puentował Wonder.
Dzieciństwo Steviego nie było „usłane różami”, a jeśli już to różami z kolcami. Jego matka uciekła od męża alkoholika 30 lat od niej starszego, który ją bił i zmuszał do prostytucji. Pomimo trudnych przeżyć mama przyszłego muzyka soulowego, kompozytora i multiinstrumentalisty robiła wszystko, aby syn miał możliwość „zobaczenia” świata.
Kupiła dla niego radio i chłopiec całymi godzinami słuchał rhythm&bluesowych utworów, które później próbował aranżować na sprzęty kuchenne: garnki, patelnie i sztućce. Mama doceniając muzyczne pasje syna, kupiła mu harmonijkę oraz zestaw perkusyjny. To był ich wspólny początek muzycznej drogi, ponieważ razem napisali pierwsze przeboje, w tym znaną i lubianą kompozycję „I Was Made it Love Her”, śpiewane później przez Beach Boys, Jimiego Hendrixa czy słynny team Jackson 5. Rodzinny duet odnosił sukcesy: Stevie i jego mama byli wspólnie nominowani do Grammy Awards za utwór „Signed, Sealed, Delivered” w 1970 roku. A kiedy trzy lata później, w 1973 roku muzyk otrzymał wymarzoną statuetkę za album „Innervisions”, poprosił swoją mamę na scenę, mówiąc zgromadzonym gościom, publiczności i telewidzom, że to właśnie „siła matczynej miłości” pokonała wszelkie przeszkody oraz zaprowadziła ich razem w to miejsce, gdzie został doceniony i odebrał nagrodę.
Artysta i ojciec
“Życie jest cudem i za ten cud jestem wdzięczny Bogu” – powiedział Wonder, kiedy po raz pierwszy wziął swoją pierworodna córkę Aishę w ojcowskie ramiona, czule ją tuląc. To prawda, a nie powtarzany frazes, że bycie tatą jest największa karierą. “Nie zastąpi tego nic, nawet gdyby miało się cały świat u stóp”, zwierzał się muzyk dziennikarzom przy narodzinach swoich dzieci.
A na miejscami wścibskie komentarze, że ma aż siedmioro dzieci, zawsze odpowiadał: “naprawdę to najlepsze, co mi się przydarzyło, bo każde życie jest bezcenne i niepowtarzalne. Nikt i nic nie zastąpi mi niedzielnego obiadu z całą rodziną przy wspólnym stole. Najpierw moja matka, a potem moja rodzina dodawała mi odwagi i pomagała rozwijać skrzydła i mieć śmiałe marzenia, że wszystko jest możliwe, pomimo wielu trudności i ograniczeń” – mówił muzyk.
O tym opowiadają też jego piosenki, chociażby „A Time to Love”, czy muzyczny projekt „Through the Eyes of Wonder”. A charakterystyczne brzmienie harmonijki Wondera chyba już na zawsze wszystkim miłośnikom i wielbicielom jego talentu będzie się kojarzyło z przebojem Stinga „Brand New Day”. Z przyjemnością słuchamy też muzycznego dialogu Stevie Wondera z Paulem McCartneyem w znakomitej piosence „Ebony and Ivory” z 1982 roku.
Rewolucjonista
Wonder dla wielu jest artystą, który zrewolucjonizował współczesną muzyką. To właśnie jego nieprzeciętny talent muzyczny, bycie multiinstrumentalistą, kompozytorem i producentem, stało się nowym kierunkiem w muzyce „afroamerykańskiego” pop.
Muzyk angażował się też społecznie, a pierwszym krokiem było nagranie swojej interpretacji słynnej ballady „Blowin in the wind”, Boby’ego Dylana, późniejszego Laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Stevie miał wtedy zaledwie 16 lat, ale jego interpretacja tak się spodobała słuchaczom, że znalazła się na czołowym miejscu listy Billboardu.
Swojemu niezadowoleniu z rządów prezydenta Nixona muzyk dał wyraz w kompozycji „You Haven’t Done Nothing”, gdzie do wykonania chórków w swoistym protest songu Wonder zaprosił rodzinny „The Jackson 5” razem z Michaelem Jacksonem.
Ciekawostka: kiedy Wonder przebywał na koncertach w 1989 roku w Polsce, tuż przed wyborami do Sejmu, udzielił swojego poparcia Solidarności.
Działalność społeczna artysty była dla wszystkich sygnałem, że nie jest mu obojętne to, co się dzieje wokół niego, nie tylko w ojczystych Stanach Zjednoczonych, ale wszędzie tam, gdzie koncertował. Jednakże dla miłośników jego twórczości, która łączy melomanów na całym świecie, do dzisiaj Steve Wonder pozostaje przede wszystkim ikoną współczesnej muzyki: w której elektryczny styl zawiera wszystko, co najlepsze: soul, funk, rhythm&blues, rock and roll czy rock.
Jego utwory na zawsze pozostaną klasyką muzyki afroamerykańskiego pop. Niedawno z okazji urodzin Stevie Wonder wspominając swoją muzyczną karierę, powiedział, że zawsze była dla niego ważna sama droga, a nie cel. Zażartował również, że pewnie przejdzie do historii muzyki jako autor piosenki „I Just Called To Say I Love You”, właśnie zadzwoniłem, aby ci powiedzieć, że cię kocham.
Czytaj także:
Daga Gregorowicz: Nie trzeba grać muzyki chrześcijańskiej, by dawać świadectwo [wywiad]
Czytaj także:
Rafał Blechacz: Przybliżanie ludzi do Boga przez muzykę to najpiękniejszy prezent