Pamiętacie te emocje, kiedy o poranku biegliście zaspani do kalendarza adwentowego, by otworzyć kolejne okienko? Ciekawość, co za niespodzianka tam czeka. I lekcja cierpliwości, bo oto każdy dzień, kolejne otwarte okienko przybliżało do świąt Bożego Narodzenia. Dziś przeżywam te emocje na nowo, otwierając koperty z moim 4-letnim synkiem.
Więcej RAZEM. Rodzinny kalendarz adwentowy
Nasz kalendarz adwentowy jest inny. Zamiast łakoci są tam drobne zadania, jak własnoręczne przygotowanie świątecznych ozdób czy drewnianej szopki (ok, to z pomocą taty). Nie brakuje jednak „słodyczy” – w naszym kalendarzu są zadania, dzięki którym możemy spędzić więcej czasu razem, w atrakcyjny, relaksujący sposób (wypad na basen) albo po prostu razem coś tworząc (pieczenie pierniczków).
Przygotowując kalendarz dla synka (a de facto dla całej naszej rodzinki), nie chciałam skupiać się na robieniu przyjemności tylko nam. Ważne było, by zadania dla synka uwzględniały przygotowanie czegoś dla kogoś, zatroszczenie się o innych. I tak w kopertach z buźkami reniferów moje dziecko znalazło odwiedzenie chorej babci czy zrobienie karmnika dla ptaków. Jednak jedno z zadań było wyjątkowe i szczególnie zaangażowało malca. Przygotowanie prezentu dla bezdomnego.
4-latek szykuje prezent dla bezdomnego
Od lat wspieram działania kapucynów z warszawskiego klasztoru na ul. Miodowej, którzy opiekują się bezdomnymi. Podobnie jak w ubiegłych latach Fundacja Kapucyńska im. bł. Aniceta Koplińskiego zaproponowała przygotowanie prezentów dla ich podopiecznych. Cała sprawa jest szalenie prosta. Wystarczy kupić konkretne produkty z podanej listy i przynieść je do kapucynów.
Początkowe zaskoczenie, jakie odmalowało się na twarzy synka, kiedy któregoś ranka wyciągnął z koperty zadanie, z czasem (i naszymi kolejnymi rozmowami) zaczęło ustępować miejsca fascynacji i gotowości do działania. Podekscytowany, z narysowaną przeze mnie listą rzeczy, które należy kupić, czekał na powrót taty z pracy, by pojechać na zakupy.
Kawa mielona, herbata czarna, kilka tabliczek czekolady, kubek termiczny, a także rękawiczki, skarpety, czapka, kalesony oraz pianka i maszynka do golenia. Synek dostał swój mały koszyk i misję – znaleźć w sklepie to wszystko, co narysowane na liście. Radził sobie dzielnie, mocno wczuwając się w rolę – za stosowne uznał przymierzenie czapki czy rękawiczek, by sprawdzić, czy są wystarczająco ciepłe.
Mamusiu, nie było tylko kalesonek!
„Mamusiu, nie było tylko kalesonek*” – przywitał mnie radosny, a jednak niepozbawiony troski głosik, kiedy wróciłam do domu. Widziałam, jak malec przeżywa to, że może zrobić coś dla kogoś. To ciekawa odmiana dla małego dziecka, o które – co naturalne – wszyscy wokół się troszczą. Pytają, czy mu ciepło, czy jest głodny, czy dobrze się czuje. Teraz on ma szansę zatroszczyć się o kogoś.
Obserwowanie tego zaangażowania było niezwykle pouczającą lekcją dla mnie samej. Wzruszałam się, odpowiadając na liczne pytania synka, dlaczego ktoś jest bezdomny, gdzie jest jego mama i tata, gdzie śpi… „Jeśli ten pan nie ma domu, to Mikołaj nie ma gdzie mu zostawić prezentów. To ja będę jego Mikołajem?” – dopytywał. Ale najpiękniejsze było to, że sam wyszedł z inicjatywą przygotowania czegoś więcej.
„Czy mogę narysować dla bezdomnego kartkę świąteczną? Będzie mu miło?” – pytał malec, a ja odrabiałam kolejną lekcję w mojej macierzyńskiej szkole życia. W efekcie do paczki dla bezdomnego, prócz paru drobiazgów, dorzuciliśmy jeszcze rysunki – pięknie udekorowanej choinki, św. Mikołaja na saniach…
Skoro 4-latek przygotował dla bezdomnego paczkę w jeden wieczór, ty też możesz to zrobić. Nie zwlekaj! W tegorocznej "edycji" wystarczy kupić: kawę mieloną (250g), czekoladę mleczną (100 g), mydło w płynie (200ml), ciepłe skarpety, rękawiczki, maszynki do golenia. Zbiórka potrwa do 15.12. Dary należy przynieść do domu bł. Aniceta, przy ul. Kapucyńskiej 4, codziennie w godz. 8.00-16:00, a w weekendy do 14.00.
*Kalesonki znalazłam następnego dnia w innym sklepie. Mogliśmy zanieść skompletowany prezent.