Na dnie
Grzegorz Czerwicki pewnego dnia pod koniec listopada 2019 r. prowadził w mieście na południu Polski warsztaty profilaktyczne o przeciwdziałaniu przemocy. Mówił nastolatkom, do czego może doprowadzić przemoc i eksperymentowanie ze środkami odurzającymi.
Poznał temat na własnej skórze, bo sam był uzależniony od narkotyków i spędził 12 lat w więzieniu. Mówił też, że nawet jeśli się miało bardzo kiepski start i zeszło się na samo dno, z którego jedynym wyjściem wydaje się samobójstwo (próbował w więzieniu), można wszystko zmienić. Grzegorz też się nawrócił, „przemeblował” swoje życie i dzisiaj jest szczęśliwym mężem i ojcem oraz ewangelizatorem.
W swoim wystąpieniu wspomniał – sam nie wie czemu – że ma siostrę, która kilkanaście lat temu, jako małe dziecko, została odebrana rodzicom z powodu ich zaniedbań i alkoholizmu i zaadoptowana przez jakąś rodzinę. Od czterech lat próbował ją odnaleźć, ale okazało się, że jako osoba z przeszłością kryminalną ma na to małe szanse.
Po warsztatach podeszła do niego jedna z organizatorek i zapytała, czy mógłby z kimś porozmawiać. Spieszył się na kolejne spotkanie, więc chciał przeprosić i odmówić. Ale coś go tknęło. Dobrze, pięć minut. W gabinecie psychologa siedziała dziewczyna i płakała. Powiedziała, że poruszyło ją to, co przed chwilą mówił, a szczególnie historia o siostrze. Bo ona też jest adoptowana.
Moja mama, mój adres…
Gdyby to był serial brazylijski, pewno wszystko byłoby jasne – dziewczyna jest siostrą Grzegorza. Ale przecież to jest prawdziwe życie. W życiu takie rzeczy się nie zdarzają, prawda?
Podała swoje imię i nazwisko, które nic mu nie powiedziały. Jak miała na imię jego siostra? Powiedział. Ona zastygła, a potem jeszcze bardziej zaniosła się płaczem – to też było kiedyś jej imię. Podał datę i miejsce urodzenia. „Tak jak ja” – powiedziała. Serce mu waliło, ale naprawdę musiał już iść. Dał jej swój numer telefonu i poprosił, żeby w domu sprawdziła dokumenty adopcyjne i dała znać.
„Nie ogarniam”
Co robi człowiek, który właśnie odnalazł siostrę? „Nawet nie wiem, czy płakałem, czy śmiałem się na głos. Zadzwoniłem do żony. Potem się modliłem. Potem płakałem. Potem znów zadzwoniłem do żony. Potem zastanawiałem się, czy to wszystko mi się nie przyśniło. Potem żona zadzwoniła i kazała mi jechać spokojnie i powoli. No nie ogarniam – powiedziała”.
Jaka jest siostra Grzegorza? „Jest śliczna i mądra. Ma wspaniałych, kochających rodziców. Jest szczęśliwa” – mówi. Proces poznawania się i zaprzyjaźniania dopiero jest przed nimi, bo kiedy ostatnio się widzieli, mówiła na niego „Gogo”. Był wtedy w więzieniu. Mama przyjechała do niego z siostrą i powiedziała, że to ostatnia wizyta, bo nie ma pieniędzy na podróż. Wkrótce potem siostra poszła do domu dziecka, a później do adopcji.
Przypadek
Jak to możliwe, że rodzeństwo spotkało się po latach? Grzegorz pojechał do miasta, w którym wcześniej nigdy nie był, na spotkanie w szkole, w której – jak się okazało – tego dnia tylko dwie klasy mogły go posłuchać. W jednej z tych klas była jego siostra, która tego dnia miała nie przychodzić do szkoły, ale w ostatniej chwili zmieniła plany. Wspomniał o swojej rodzinie, choć nie było to związane z tematem. Spieszył się, ale został na chwilkę, żeby z nią porozmawiać.
„Mój ulubiony pseudonim Pana Boga to Przypadek” – mówi Grzegorz. Kilka razy w życiu przeżył takie „przypadki”, np. kiedy po wyjściu na wolność spotkał się z babcią, a ona powiedziała, że przychodziła pod więzienie i modliła się za niego Koronką do miłosierdzia Bożego. A jego nawrócenie zaczęło się od właśnie czytania Pisma Świętego i Dzienniczka św. Faustyny! Z Faustyną później często rozmawiał i prosił ją o pomoc w różnych sprawach.
Kiedy Grzegorz zadzwonił do jezuity, który pomagał mu w więzieniu, i opowiedział, jak nieoczekiwanie znalazł siostrę, ten chwilę pomilczał, a potem powiedział: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak było na początku, teraz i zawsze”.
Cóż dodać? Amen!