Grecki mistyk żyjący pod koniec V wieku – Pseudo-Dionizy Areopagita kołysał w duszy modlitwę: „Pragnę, aby Twoja «ikona», Matko Boża, odbijała się stale w zwierciadle duszy i zachowała ją czystą aż po kraniec wieków. Podnoś pochylonych ku ziemi i daj nadzieję tym, którzy uznają i naśladują wieczny wzór piękna”.
A może tę modlitwę podyktował Dionizemu Józef z Nazaretu? – przebiegła myśl przez moją duszę. To jedynie „duchowa imaginacja”, by powiedzieć: któż spośród ludzi, bardziej z bliska i głębiej od Józefa, poznał piękno duszy Miriam z Nazaretu?
Józef „cały sprawiedliwy” poznał Miriam „całą piękną”. „Podobny poznaje podobnego”. Moglibyśmy go zapytać o Nią. Dużo by nam powiedział. Wiemy jednak, że on kocha milczenie. Nie powiedział w Ewangelii ani słowa. Chętnie pozostawał w cieniu Jezusa i Jego Matki. (…)
Kontemplował oblicze Maryi
Wróćmy jeszcze na chwilę do modlitwy Pseudo-Dionizego. Jego duszę musiało wypełniać głębokie przeżycie. Kontemplował oblicze Maryi i wiedział, że jest cała piękna. Piękno Maryi podnosiło pochylonego ku ziemi Dionizego i podtrzymywało jego nadzieję, że także w swojej duszy ujrzy jak w zwierciadle „wieczny wzór piękna”.
Z jego modlitwy wynika, że im dłużej wpatrywał się w ikonę Matki Boga, tym bardziej czuł się pociągany, nie tyle przez Nią samą, ile przez Boskie piękno, którym promieniowała. Chciał, aby „wieczny wzór piękna”, który w Niej się odbijał, naśladowany był „aż po kraniec wieków”. Tęsknił za wiecznym pięknem, aż do bólu duszy.
Słyszę tę tęsknotę w każdym słowie przywołanej modlitwy. Wierzył mocno, że jeśli piękno Matki Boga odbije się w jego duszy, zachowa ją czystą. Dionizy modlił się do Maryi także za nas, aby podnosiła nas, ilekroć jesteśmy pochyleni ku ziemi, i aby wlewała w nasze serca nadzieję na spotkanie ze Stwórcą, który ukształtował Ją na swój obraz i podobieństwo – stworzył całą piękną.
Maryja, Cała Piękna, przypomina nam, że piękno jest powołaniem. Greckie słowo na określenie piękna – kalon, swoim dźwiękiem jak echo przywołuje czasownik kalein, co znaczy: „powołać”, „być powołanym”. Istnieje nierozerwalny związek między pięknem a powołaniem.
Powołani, aby być piękni
Jesteśmy, podobnie jak Maryja, powołani, aby być piękni, nie trochę, nie częściowo. Cali piękni! Ojciec wybrał nas w Synu przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (por. Ef 1,4).
Wiara podpowiada nam, że Maryja od początku była i jest cała piękna. (…) Biblia, gdy ją czytamy, odsłania nam stopniowo piękno Maryi, podobnie jak odsłania się ikona w trakcie pisania. Słowo Boga jest jak lustro, w którym możemy zobaczyć naszą „wewnętrzną twarz” – powiedziałby do nas Grzegorz Wielki.
W Słowie jak w lustrze możemy zobaczyć także Jej piękne oblicze, które podnosi nas, gdy zmizerowani pochylamy twarz ku ziemi. Przywraca nadzieję, gdy już się sobie nie podobamy, nie potrafimy patrzeć dobrze na siebie, gdy już nie wierzymy, że Bóg ukrył w nas cząstkę swego Boskiego piękna. Podarował nam Maryję, aby Jej piękno podnosiło nas i wlewało w duszę nadzieję, że także w nas może się odsłonić „wieczny wzór piękna”.
* Fragment książki ks. Krzysztofa Wonsa SDS pt. „Cała piękna. Maryja”, wyd. Salwator 2017. Ks. dr Krzysztof Wons jest salwatorianinem, rekolekcjonistą, kierownikiem duchowym, wykładowcą, dyrektorem Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie.