Choć są mniejszością religijną, katolicy prowadzą popularne wśród buddystów szkoły, ratują dzieci-ofiary seksturystyki i mają pierwszą w historii reprezentantkę w senacie.
To krajobraz totalnie inny niż w Polsce. Chrześcijanie żyją w Tajlandii jako mniejszość pośród buddystów. Nawet muzułmanów jest tam o 3 proc. więcej. Jak wygląda sytuacja religijna w Tajlandii?
Dominujący buddyzm
Niemal 95 proc. wśród 67 mln mieszkańców Tajlandii wyznaje buddyzm szkoły Therawada. Najwyższy patriarcha Tajlandii jest mianowany przez króla i stoi na czele Najwyższej Rady Sanghi (wspólnoty mnichów), która czuwa, by mnisi (obecnie około 300 tys.) i nowicjusze (około 60 tys.) żyjący w tym kraju wiernie szli za wskazaniami Buddy i coraz lepiej wypełniali nakazane rytuały. Tajlandia jest jednym z dwóch państw świata, które wymagają, aby na ich czele stał buddysta.
„Za zabitego mnicha spalić meczet”
Jeszcze do niedawna Tajlandia należała do najbardziej tolerancyjnych i otwartych na inne religie państw azjatyckich. Członkowie rodziny królewskiej odwiedzają katolickie szkoły, instytucje i kościoły. W 2006 r. rządowy Wydział Spraw Religijnych przeznaczył 3 mln bahtów (ok. 250 tys. zł) na renowację czterech kościołów w Bangkoku i Chanthaburi, które wcześniej monarcha odwiedzał.
Jednak przed kilku laty zaczął się nasilać ekstremizm religijny. Mnisi zaczęli wywierać nacisk na rząd, aby ogłosić Tajlandię państwem wyznaniowym, wnosząc odpowiednie zapisy do przygotowywanej nowej konstytucji (ostatecznie uchwalonej w 2017 r.). Miała to być odpowiedź na zaniepokojenie przenikaniem do różnych regionów kraju muzułmanów, stanowiących obecnie większość w czterech regionach południowych, graniczących z Malezją. Od 2004 r. dochodzi tam do gwałtownych starć i aktów przemocy, w których zginęło dotychczas ponad 6,5 tys. osób. Mnich Aphichat Promjan z jednej z najważniejszych świątyń buddyjskich Wat Benjamabophit w Bangkoku głosił nawet, że za każdego zabitego mnicha „należy spalić jeden meczet”. Jednak ostatecznie nie doszło do wpisania do konstytucji buddyzmu jako religii państwowej. Król pozostał obrońcą wszystkich religii obecnych w kraju.
Buddyści odchodzą od praktyk religijnych – liczą się pieniądze, media, rośnie przestępczość
Galopująca sekularyzacja to główny problem Tajlandii, któremu muszą stawić czoła. “Kiedyś byliśmy religijni, dziś już nie – mówi abp Louis Chamniern Santisukniran (przewodniczący konferencji episkopatu w latach 2009-2015). – Sekularyzacji doświadczamy wszędzie: w rodzinach, w społeczeństwie. Jest to tendencja, która dotyka nie tylko Europę”.
W Azji dzieje się to samo. Niegdyś o mieszkańcach Tajlandii, czy w ogóle Azji, można było powiedzieć, że wyróżniają się swoją religijnością. Dziś już tak nie jest. Dziś liczą się tylko pieniądze. Poważny jest problem narkomanii. Rośnie przestępczość. Więzienia są przepełnione. Kluczową rolę odgrywają media. Młodzi nie mają już czasu, by się zatrzymać, zastanowić. Edukacja jest coraz płytsza – mówi metropolita Thare i Nonsengu.
Mnisi starają się więc przyciągnąć wiernych do świątyń. W 2009 r. pod hasłem „Odwiedź świątynię w każdą niedzielę – będziesz szczęśliwy” rozpoczęli akcję mającą na celu ożywienie praktyk religijnych wśród swych rodaków. Okazało się bowiem, że jedynie niewielka część buddystów, szczególnie w stołecznym Bangkoku, stosuje się do wskazań swej religii, a do pagód przychodzi tylko przy specjalnych okazjach. Wprawdzie 57 proc. mieszkańców stolicy daje żywność proszącym o nią mnichom (żyjącym niemal wyłącznie z jałmużny), ale zaledwie 8 proc. słucha kazań, a 3 proc. uprawia medytację, co jest jednym z głównych elementów buddyzmu, gdyż „życie w pokoju rozpoczyna się od pokoju w umyśle w wyniku medytacji”.
Katolicy w Tajlandii – Od 350 lat
Katolicyzm dotarł do Syjamu (dawna nazwa Tajlandii) w połowie XVI w. za sprawą misjonarzy z Portugalii: franciszkanów, jezuitów i dominikanów. W 1674 r. było już 600 lokalnych katolików, ale od 1688 r. chrześcijanie byli niemile widziani w Tajlandii i po ok. 100 latach prześladowań misjonarze katoliccy zostali wygnani z kraju. Wrócili na przełomie XVIII i XIX w. na prośbę króla Ramy I, który szukał sojuszu z państwami europejskimi. W 1811 r. było 3 tys. katolików, w 1872 r. – 10 tys., w tym sześciu lokalnych księży, a w 1909 r. już ponad 23 tys. katolików i 21 rdzennych duchownych.
Na przełomie lat 30 i 40. XX w. doszło do kolejnego prześladowania Kościoła w Syjamie. Wydalono zagranicznych misjonarzy, zamknięto kościoły, zakazano kultu chrześcijańskiego, szkoły misyjne przekazano buddystom. Tamtejsi katolicy zyskali pierwszych męczenników, zamordowanych w 1940 r. Beatyfikował ich w 1989 r. Jan Paweł II.
W połowie XX w. misjonarze zaczęli głosić Ewangelię na nowo w północno-wschodniej i południowej części kraju. A w 1965 r. Kościół w Tajlandii zyskał stałą strukturę kościelną (podział na diecezje, metropolie), stając się w pełnym tego słowa znaczeniu Kościołem lokalnym.
Dopiero w 2014 r. ukazał się pierwszy katolicki przekład całego Pisma Świętego na język tajski.
Kościół mniejszościowy – 1 procent
O ile muzułmanie stanowią 4 proc. mieszkańców Tajlandii, to chrześcijan jest niespełna 1 proc., z czego katolicy to ok. 380 tys. (0,46 proc. mieszkańców kraju). Kościół podzielony jest na 11 diecezji, skupionych w dwóch metropoliach (prowincjach kościelnych): Bangkok oraz Thare i Nonseng. Jest tam 436 parafii, ponad 670 księży (na każdego z nich przypada mniej niż 1000 wiernych) i niemal 1,5 tys. sióstr zakonnych.
Szkoły katolickie popularne wśród buddystów
Katolicy mają ogromne zasługi na polu edukacji w Tajlandii. Prowadzą ponad 400 placówek oświatowych różnego szczebla, w których naukę pobiera ponad 300 tys. osób, w większości buddystów. Cieszą się one doskonałą opinią, a edukację otrzymało w nich wiele osobistości rządowych. Mimo że chrześcijanie są w nich niewielką mniejszością, to w programie szkolnym znajduje się etyka katolicka, natomiast w katechezie uczestniczą jedynie dzieci i młodzież z rodzin katolickich. „Postanowiliśmy, że każda katolicka szkoła powinna być ośrodkiem Dobrej Nowiny” – tłumaczy kard. Kitbunchu.
Taj-katolik? Raczej emigrant niż miejscowy
Kościół katolicki w Tajlandii to przede wszystkim „Kościół emigrantów”. „Misjonarze nie są tu od nawracania na katolicyzm, ale by zajmować się katolikami-emigrantami – mówi Ojciec Piotr Honorat Ćwikła, który kilka lat przepracował na misjach w Tajlandii. – Realizujemy raczej projekty społeczne, niż propagujemy wiarę. W ciągu czterech lat spotkałem tylko dwóch rdzennych Tajów-katolików. Jeśli Taj staje się katolikiem, to najczęściej w wyniku ślubu” – dodaje.
Ewangelizacja tutaj jest trudna
Ewangelizacja w Tajlandii jest o tyle trudna, że tożsamość narodowa jest tam głęboko powiązana z buddyzmem. Na przykład, zgodnie z tajską tradycją, każdy mężczyzna przynajmniej na pewien czas powinien zostać mnichem. Wielu więc decyduje się na przystąpienie do Kościoła katolickiego dopiero po odbyciu owego „stażu” w buddyjskim klasztorze.
Dialog z buddystami
„Na co dzień żyjemy w kontakcie z buddystami” – tłumaczy włoski misjonarz ks. Raffaele Sandona. Dodaje, że tamtejsi „chrześcijanie, zwłaszcza w Bangkoku, to albo byli buddyści, albo na co dzień stykają się z buddystami. To z konieczności prowadzi do nieustannych spotkań, dialogu, konfrontacji. Zarazem jest to współistnienie harmonijne, pokojowe, a także konstruktywne, bo realizujemy też wspólne projekty, współpracujemy ze sobą”.
Domowe ołtarzyki: Jezus i Budda
U wielu katolików na domowych ołtarzykach stoją obrazy Jezusa i świętych, a obok nich – wizerunki bóstw z panteonu buddyjskiego czy chińskiego, a także portrety buddyjskich mnichów i tajskich władców – zauważa Giuseppe Bolotta z Instytutu Badań Azjatyckich na uniwersytecie w Singapurze.
Kościół a państwo
Kościół katolicki w Tajlandii modli się za rządzących, zabiera także głos w sprawach dotyczących całego społeczeństwa. Przy okazji kolejnych kryzysów politycznych, w które Tajlandia obfituje, episkopat wzywał wiernych do zachowania neutralności, gdyż „Kościół jako całość powinien krzewić wzajemne porozumienie”. Jednak w 2014 r. biskupi poparli wprowadzenie stanu wojennego w odpowiedzi na uliczne starcia po usunięciu premier Shinawatry przez sąd najwyższy, tłumacząc, że „interwencja wojska nie jest zamachem stanu, lecz służy zapobieganiu przemocy i chaosowi, jaki mógłby wyrządzić szkodę krajowi”.
Pomoc dzieciom wykorzystanym seksualnie przez turystów
Prostytucja oraz handel kobietami i dziećmi (spowodowane biedą) to jeden z największych problemów tajskiego społeczeństwa. Ofiarom tych przestępstw pomaga od 47 lat Fundacja Rozwoju Człowieka, założona przez księdza i zakonnicę. W ich Ośrodku Miłosierdzia w najbiedniejszej części Bangkoku Khlong Toei mieszka na stałe 400 podopiecznych, często zarażonych wirusem HIV. Wśród nich są dzieci wykorzystywane seksualnie przez zagranicznych turystów, często porzuconym przez rodziców. Oprócz tego prowadzą ponad 30 placówek wychowawczych dla dzieci i młodzieży, które wykształciły już 35 tys. młodych ludzi. – Wiele dzieci bywa po prostu podrzucanych pod nasze drzwi. Inne, przeznaczone już na sprzedaż do „przemysłu seksualnego”, staramy się wykupywać – tłumaczy amerykański redemptorysta.
Pierwsza katoliczka w senacie
W 2008 r. po raz pierwszy katoliczka została wybrana do tajlandzkiego senatu. Teresa Yuwadee Nimsomboon walczy o prawo do godziwej pracy i edukacji dla kobiet i dzieci pochodzących z ubogich rodzin. Uważa ona, że mniejszości religijne wywierają coraz większy wpływ na życie społeczne w kraju.
Kontakty przywódców
Papieża zaprosiła do Tajlandii we wrześniu 2013 r. ówczesna premier Yingluck Shinawatra, która jako drugi szef tajlandzkiego rządu przyjechała do Watykanu (pierwszym był w 1955 r. marszałek Plaek Pibulsongkram). Poprzednio tylko Jan Paweł II odwiedził Bangkok – w 1984 r. Spotkał się wtedy z królem Ramą IX i najwyższym patriarchą Jinavajiralongkornem. Do tamtego momentu kontakty papieży z przywódcami tajskimi odbywały się w Watykanie: w 1960 r. Jana XXIII odwiedził król Rama IX, a w 1972 r. u Pawła VI był najwyższy patriarcha buddyjski Ariyavangsagatayana VII.
Czytaj także:
Papież w Tajlandii: nieście uzdrawiającą miłość Chrystusa cierpiącym
Czytaj także:
Tajlandia: seksturystyka przyciąga tu tysiące turystów
Czytaj także:
Czy katolik może nauczyć się czegoś od buddysty?