„W dżungli żyją ludy o wielkim bogactwie. Nie chodzi tylko o to, by zatroszczyć się o przyrodę, ale o ludzi, ich kulturę i duchowość, które są ściśle związane z tą rzeczywistością. Wszystko jest ze sobą połączone, a wyzwaniem jest odkryć w tym Bożą obecność”.Ks. Martín Quijano, peruwiański salezjanin, niedawno został mianowany przez papieża Franciszka biskupem. Świeżo wyświęcony pasterz brał udział w synodzie ds. Amazonii. To dla duchowego syna ks. Jana Bosko „kurs” przygotowujący go do nowych zadań, jakie wkrótce podejmie wśród Indian.
Małgorzata Cichoń: Proszę powiedzieć, jaka jest młodzież, której będzie teraz ksiądz biskup pasterzował? Ich marzenia, pragnienia, cele?
Bp Martín Quijano SDB: Muszę przyznać, że Ojciec Święty zaskoczył mnie, mianując biskupem wikariatu apostolskiego w Pucallpie, w dżungli amazońskiej. Zostałem przeniesiony znad rzeki Marañón do regionu przy rzece Ukajali – obie są dopływami Amazonki.
W nowym miejscu spotykam wielu młodych ludzi. Mówi się, że to obszar pod tym względem rekordowy w Peru. Ale póki co, nie mogę wiele opowiedzieć, ponieważ w Pucallpie spędziłem tylko 5 dni i zaraz musiałem przyjechać do Rzymu na synod poświęcony Amazonii. Jest on dla mnie niczym „kurs przygotowawczy” przed posługą biskupią, która mnie czeka.
Czytaj także:
Kościół, w którym sercem i trzonem są świeccy. To nie jest wspólnota „drugiego sortu”
Ale dżunglę amazońską zdążył ksiądz biskup już trochę poznać… A i wcześniej pracował przede wszystkim z młodymi.
Aż do 31 lipca tego roku byłem po prostu salezjaninem, który – jak wszyscy synowie ks. Jana Bosko – chciał prowadzić młodych ludzi do Boga. W ostatnim czasie pracowałem w amazońskim lesie deszczowym. Te kilka lat spędzonych na misji w San Lorenzo były pełne duchowego bogactwa.
Spotkałem się z siedmioma ludami amazońskimi, które mówią różnymi językami, ale posiadają podobne zwyczaje. Przechodzą też podobne doświadczenie misyjne, które 40 lat temu zapoczątkował misjonarz salezjański z Włoch, ks. Luigi Bolla, nazywany przez tubylców – Indian Achuar (czyt. Aczuar) – „Yankuam Jintia”.
Co to znaczy w miejscowym języku?
Można to przetłumaczyć jako „Światło Drogi”. Ten kapłan miał bardzo interesujące propozycje ewangelizacji, ponieważ nie pragnął „przenosić” Jezusa i Jego Ewangelii, ale pozwolić, by Jezus i Jego Ewangelia narodziły się w miejscowym ludzie. 6 lat temu Yankuam Jintia przeszedł do Domu Ojca, a w tym roku rozpoczęto proces beatyfikacyjny salezjanina.
Czy sprawy młodych pojawiały się wśród tematów synodu w Rzymie?
Oczywiście! A to dlatego, że w dżungli amazońskiej żyje bardzo wiele młodzieży, ale doświadcza ona prawdziwego opuszczenia, i to wszelkiego rodzaju. Trudno jest stawić temu wszystkiemu czoła i dać gotowe rozwiązania na problem niesprawiedliwości, śmierci, handlu narkotykami, sprzedaży ludzkich narządów, prostytucji i tak dalej… Kończąc na wszystkim tym, co współczesne społeczeństwo przynosi jako zło.
Młodzi Indianie migrujący do miasta, którzy stają się ślepi (nie widzą już swojej kultury, swoich wartości), niemi (bez roszczenia do niczego), ogłuszeni (szokiem kulturowym, technologią i nałogami). Takimi chce ich mieć miasto, by móc nimi manipulować. Są nikim. Mają kulturę, ale ją tracą. Niektórzy jednak stawiają temu opór. A my szukamy sposobu, by wyjść im naprzeciw.
Jak to jest spotkać tylu biskupów, którzy służą w różnych częściach Amazonii i mieszkają w innych krajach? Czy problemy i wyzwania, z którymi na co dzień się mierzycie, są podobne?
To spotkanie pełne braterstwa i pogody ducha, podczas którego szukamy tych nowych dróg dla Kościoła o twarzy amazońskiej. Problemy są podobne, różnią się intensywnością w zależności od bliskości dużych miast oraz od polityki poszczególnych rządów.
Ludy zamieszkujące dżunglę są marginalizowane i tracą swą kulturę, pozbawia się ich rdzennych terytoriów. Firmy przemysłu wydobywczego niszczą lasy… Inne problemy to m.in. korupcja, narkotyki, handel ludźmi.
Jakie przesłanie ma Kościół w Amazonii dla katolików z innych części świata? Co powinni o was i od was usłyszeć Europejczycy?
Przesłanie, które wydaje mi się najbardziej istotne, to fakt, że w dżungli żyją ludy o wielkim bogactwie kulturowym i zróżnicowanej propozycji odnośnie takich zjawisk jak: konsumpcjonizm, kapitalizm czy indywidualizm. Ludzie ci od wieków opiekują się płucami Ziemi, a teraz znajdują się w niebezpieczeństwie, jeśli nie podejmie się kroków, aby zadbać o te osoby.
Świat ucierpi. Nie chodzi tylko, by zatroszczyć się o przyrodę, ale o ludzi, ich kulturę i duchowość, które są ściśle związane z tą rzeczywistością. Wszystko jest ze sobą połączone, a wyzwaniem jest odkryć w tym Bożą obecność. Jezus Chrystus, swoim słowem i duchem, wszystko oczyszcza i odnawia.
Miał ksiądz biskup do czynienia z wieloma wolontariuszami misyjnymi, także tymi z Polski. Czy w ewangelizacji ważny jest wolontariat misyjny?
Wolontariat zawsze jest ważny, bo daje tym, którzy go podejmują, poczucie solidarności i sensu życia. Sądzę, że odkrywają znaczenie swej egzystencji. Wolontariusze z Polski, których poznałem, mają za sobą dobre doświadczenie. Myślę, że wasza Ojczyzna zachowuje swe chrześcijańskie tradycje, co jej pozwala ugruntować wiarę i żyć nią. Nie traćcie tego!
Wolontariat mówi nam także o wspólnocie chrześcijańskiej, która „jest w drodze”, o świadectwie wiary i pełnieniu Bożej woli.
Czytaj także:
Kończy się Synod dla Amazonii. Oto najważniejsze postulaty
A co można powiedzieć do młodych Polaków, w tym do kapłanów, którzy myślą o stałym wyjeździe na misje?
Młodzi Polacy powinni być wdzięczni za to, że mają historię o silnych korzeniach, oświetloną Ewangelią i świadectwem wielu świętych, którzy wyznaczają im drogę w tym trudnym czasie, kiedy następuje inwazja nowych mentalności, konsumpcjonizmu, kapitalizmu, indywidualizmu…
Powinni z tymi zagrożeniami walczyć, aby kontynuować historię, której celem jest czynienie osób szczęśliwymi. Ważne, abyście kochali rodzinę, życie. Zawsze bądźcie gotowi dzielić swe życie z innymi, nawet jeśli są oni bardzo różni. I wciąż bądźcie szczodrzy, aby – jako misjonarze – odnaleźć w odległych krajach radość służenia Bogu w braciach.
Nie mogę nie zapytać o Franciszka, pierwszego papieża z Ameryki Południowej. Jaki ma wpływ na katolików w Peru? Jak się przyjmuje jego styl bycia? Czy ten styl przybliża was do Chrystusa?
Papież jest postacią, która bardzo nas zaskoczyła, a zarazem zbliżyła wielu ludzi do Kościoła. Kultura latynoamerykańska charakteryzuje się spontanicznością. Stąd zrozumienie misterium (wychodząc z różnych doświadczeń, gestów i szczegółów) skracania dystansów pomiędzy Bogiem i człowiekiem.
Pod tym względem rola pontyfikatu Franciszka zostaje lepiej uchwycona. A jak wiemy słowo „pontyfikat” pochodzi od łacińskiego pontifex – budowniczy mostów. W Peru Ojciec Święty jest bardzo kochany!
Jak ważna była dla was papieska pielgrzymka – w styczniu ubiegłego roku – do Peru i spotkanie Ojca Świętego z rdzenną ludnością Amazonii?
Szczególnie poruszyła ona grupy świeckich, którzy zjednoczyli się wokół wspólnych nabożeństw i pobożności ludowej. Zbierając się na Eucharystie, wszyscy nieśli obrazek świętego, którego szczególnie czczą i było też wyjątkowo wiele odniesień do Maryi.
Dziękowano w ten sposób papieżowi za jego miłość do prostej wiary, wyrażanej w pieśniach, tańcach czy kolorach. Spotkanie Franciszka z rdzennymi mieszkańcami dżungli było czymś niezwykłym! Dżungla potrzebuje ewangelizacji, ale zarazem ma wielką otwartość na duchowość, a postawa Ojca Świętego jest nowym sposobem zbliżenia się do kultur. Postawą odmienną od tej, która charakteryzowała misjonarza z dawnych czasów. Teraz jest więcej dialogu, szacunku, bez narzucania, z otwartością na uczenie się.
Na koniec może poprosimy czytelników o modlitwę?
Módlmy się za siebie wzajemnie i nie traćmy nadziei, że krzyki dżungli dotrą do wszystkich miejsc, przyczyniając się do nawrócenia ludzkości oraz rządów. Aby zadbano o wspólny dom, którym jest nasza Ziemia.
Ks. bp Martín Quijano (Augusto Martín Quijano Rodríguez) ma 50 lat i jest salezjaninem z Peru. 31 lipca 2019 r. został mianowany przez papieża Franciszka biskupem wikariatu apostolskiego w Pucallpa, w dżungli amazońskiej. Święcenia przyjął 21 września w Limie, a tydzień później miał miejsce ingres do katedry w Pucallpa. Wcześniej duszpasterz służył wiernym – zwłaszcza młodzieży – w stolicy Peru, a także na placówkach w Quebrada Honda, Monte Salvado i San Lorenzo.
Czytaj także:
„Szamańskie praktyki” w Watykanie? Wyjaśniamy, czym była krytykowana ceremonia