separateurCreated with Sketch.

Prawdziwa historia fałszywego księdza z filmu „Boże Ciało”. Zaskakująca!

BOŻE CIAŁO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 24.10.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Żaden z poszkodowanych nie chciał w tej sprawie zeznawać przeciwko chłopakowi udającemu księdza. Również proboszcz nie obciążył go oskarżeniami.

Żaden z poszkodowanych nie chciał w tej sprawie zeznawać przeciwko chłopakowi udającemu księdza. Również proboszcz nie obciążył go oskarżeniami.

Kapłan, który przeklina, pije piwo i wdaje się w niedwuznaczne relacje z kobietami. Brzmi jak przepis na skandal i… rozbity box office. Świetnie rozumiem więc obawy wiernych-widzów, którzy po „Bożym Ciele” spodziewali się powtórki z „Kleru” (choć już przedpremierowe recenzje mówiły o dziele dalece bardziej niejednoznacznym).

Ciekawsze jednak od wertowania tabelek oglądalności może być poznanie motywów, dla których co jakiś czas znajdują się osoby gotowe, z lepszym czy (znacznie częściej) gorszym skutkiem, podszywać się pod kapłana. Zwłaszcza, że motywacje pierwowzoru filmowego Daniela, choć prawdopodobnie inne od pokazanych przez Jana Komasę, również niezwiązane były z (najczęstszą w takich przypadkach) chęcią zarobku.

 

Udawał księdza: prawdziwa historia

Patryk – bo tak naprawdę miał na imię chłopak, który przez dwa miesiące podawał się za księdza w parafii pw. św. Andrzeja Boboli w mazowieckich Budziskach – nie był w rzeczywistości młodocianym przestępcą, który doznał nawrócenia w poprawczaku. Nie znaczy to jednak, że okres dorastania był dla niego łatwy. Gdy chłopak miał 12 lat, jego mama zachorowała na guza mózgu.

Jakoś wtedy Patryk zaczął szukać otuchy w modlitwie. Najpierw w hospicyjnej kaplicy, później, po śmierci mamy – już naśladując pełen liturgiczny ceremoniał w domu, przy sparaliżowanym dziadku. O trudnych swoich doświadczeniach i sensie cierpienia opowie później wiernym w jednej z „homilii”. Tej najbardziej pamiętnej.

Płomienne „kazania” Patryka niektórzy parafianie wspominać będą jeszcze długo później. „Urzekł mnie jego donośny głos i znajomość pieśni kościelnych”, „Miał dar bycia księdzem” – pisali potem internauci. Dzieciaki były ponoć zachwycone, gdy grywał z nimi w piłkę.

Oczywiście, gdy sprawa się wydała, nie brakowało też słusznie oburzonych. „Byłam u niego u spowiedzi, nigdy bym się nie spodziewała księdza-oszusta!”, „Moją uwagę zwróciły jego braki w rzemiośle – słabe czytanie itd.” – kontrowali oszukani parafianie.

Uwagę niektórych wiernych przykuły również inne, znacznie bardziej odbiegające od kapłańskiego standardu, zachowania młodego „wikarego”. „Normalnie pił piwo na ulicy i palił papierosy” – relacjonował w prasie jeden z mieszkańców Budzisk. Zdarzało mu się też kręcić autem „bączki” pod kościołem.



Czytaj także:
Nowenna o przebaczenie, czyli 9 dni prowadzących do wewnętrznego uzdrowienia

 

Chłopak z Wołomina

W końcu jeden z parafian, nabrawszy wątpliwości co do tożsamości młodego „księdza”, zawiadomił o swych podejrzeniach policję. Szybko okazało się, że „świeżo upieczony kapłan” to w rzeczywistości 18-latek z Wołomina. Tam zresztą Patryk zaczynał swoją „przygodę” (nie wiem, czy to stosowne słowo) z liturgią.

Służył w okolicznych parafiach do mszy, grywał na organach. Co więcej, jak przyznała później jedna z nauczycielek, już jako uczeń wyróżniał się szczególną fantazją, ciężko było w jego opowieściach odróżnić prawdę od fikcji. Wedle słów wołomińskich sąsiadek zdarzało się Patrykowi udawać policjanta, strażaka czy komornika.

Być może właśnie dzięki temu doświadczeniu i predyspozycjom udało się chłopakowi zmylić dobrotliwego, ufnego proboszcza Budzisk, nieżyjącego już ks. Marka. Schorowany kapłan chętnie przyjął propozycję pomocy w obowiązkach, na pełnienie których nie starczało mu już czasem zdrowia. A młody, energiczny „wikary” od choćby kosiarki się nie wzbraniał.

 

Kara i przeprosiny

Prokuratura próbowała postawić Patrykowi zarzut oszustwa. Od 5 rodzin z okolic Budzisk przyjął on po 50 PLN jako ofiarę za intencje mszalne. Żaden z poszkodowanych nie chciał jednak w tej sprawie zeznawać. Również proboszcz przyznał przed sądem, że chłopak chciał oddawać mu wszystkie te pieniądze.

Dla Patryka historia skończyła się więc kilkusetzłotową grzywną za pełnienie obowiązków bez wymaganych uprawnień. Oraz oczywiście interdyktem, zawieszającym jego prawo do przyjmowania sakramentów. Powołany w toku rozprawy biegły stwierdził zaś u Patryka osobowość niedojrzałą. Po wszystkim skruszony chłopak wysłał jeszcze do ks. Marka list. Napisał w nim m.in.:

„Drogi Księże Marku, zrobiłem to, ponieważ bardzo chcę być księdzem i odprawiać mszę świętą… Chciałem pójść do seminarium, pewnie teraz za to, co zrobiłem, już nie będę przyjęty. Teraz uświadomiłem sobie, że żeby iść do seminarium, trzeba się godnie przygotować. Obiecałem Panu Bogu, że będę się zmieniał – dlatego dzwoniłem do Księdza, że jestem suspendowany. Ale chociaż chcę przeprosić Księdza za to. Proszę z całego serca o wybaczenie. Bardzo. Drogi Księże, wiem, że źle zrobiłem. Obiecuję Księdzu, że już więcej tak nie zrobię”.


BOŻE CIAŁO
Czytaj także:
Z poprawczaka na plebanię. Historia z filmu „Boże Ciało” wydarzyła się naprawdę

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.