separateurCreated with Sketch.

Adam Woronowicz: Ks. Popiełuszko przywracał godność zwykłym ludziom [nasz wywiad]

ADAM WORONOWICZ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

„Ówczesny proboszcz (…) wyjął z gabloty szaty liturgiczne, w których ks. Jerzy sprawował ostatnią Eucharystię i poprosił, abym je założył. Wzruszenie było ogromne, tym bardziej, że od tamtego pamiętnego dnia nikt nie miał ich na sobie” – wspomina Adam Woronowicz.19 października wspominamy błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę. W poruszającym filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas” w rolę kapłana wcielił się Adam Woronowicz. Nam aktor opowiada m.in. o tym, kim dla niego jest ks. Jerzy i spotkaniu z jego mamą Marianną, która przygotowała dla ekipy filmowej… jedną z ulubionych potraw Jurka – placki ziemniaczane posypane cukrem.

 

Katarzyna Szkarpetowska: Wierzy pan w świętych obcowanie?

Adam Woronowicz: Oczywiście. Ten świat duchowy jest jak najbardziej realny. Ktoś powiedział, że po naszej śmierci sądzić nas będą święci. Wielu z nich jest mi szczególnie bliskich. Kimś takim jest na pewno ks. Jerzy… Jurek. Kiedyś, podczas realizacji jednego z programów telewizyjnych, miałem okazję spotkać się z osobami, które ks. Jerzy, posługując w parafii w Ząbkach, uczył religii. Jedna z tych osób przyniosła na spotkanie zeszyt z tamtych lat. Temat jednej z lekcji, zaproponowany przez ks. Jerzego, brzmiał: Kto to jest święty? Poniżej znajdowała się odpowiedź: święty to ktoś normalny.

Kiedy czytamy życiorysy świętych, widzimy, że ich życie nie różniło się od naszego – przeżywali te same rozterki, tak samo odczuwali miłość, radość, smutek, tak samo jak my cierpieli… Wiele z tych dni, które spędzili na ziemi, może nawet większość, to były trudne momenty w ich życiu – tak jak dla nas. Ci święci wędrują potem na obrazy – kanonizacyjne, beatyfikacyjne i stają się jacyś tacy… dalecy. Tak nadzwyczajni, niedoścignieni w swej świętości, że aż nieludzcy. A oni są po to, by nam pomagać, orędować za nami w niebie. Stają przed tronem Boga i, radując się doświadczeniem Jego obecności, również nas chcą tam przyprowadzić.

 

Adam Woronowicz o Kościele

Są w pewnym sensie naszą rodziną, mimo że nie łączą nas więzy krwi?

Myślę, że łączą nas więzy krwi. Przecież płynie w nas ta sama krew – krew naszego Zbawiciela. On nam jej użycza, pijemy z tego samego kielicha. W Chrystusie jesteśmy jedną wielką rodziną. Jesteśmy siostrami i braćmi, mamy jednego Ojca. Staniemy święci pośród świętych – mówili prorocy. Przed nami jawi się zupełnie inna, przemieniona rzeczywistość, ale my, zaślepieni tym światem, często mamy problem, by to zrozumieć.

Jak odpowiedzieć na wezwanie do świętości?

Trzeba zaufać Bogu, pozwolić Mu w naszym życiu działać. Przyjmować jak dziecko to, co On dla nas ma. Nasz wysiłek, nasza wolna wola jest oczywiście nieodzowna, ale to Bóg nas przemienia. To On w Eucharystii karmi nas swoim Ciałem i poi swoją Krwią. To jest wręcz nieprawdopodobne, że Bóg ofiarowuje nam siebie w tak fizyczny, namacalny, dotykalny sposób. Podobno aniołowie zazdroszczą nam dwóch rzeczy: cierpienia i tego, że możemy przyjmować Komunię świętą. Jedno i drugie jest w naszym życiu wielkim darem.

Mimo wszystko wzbraniamy się przed cierpieniem, uciekamy przed nim. I w sumie to chyba zrozumiałe – nikt z nas nie chce cierpieć.

Życie kojarzy się nam z pewną beztroską, ale ta beztroska nas nie zaspokaja. Każdy człowiek, żyjący na tym świecie, z czymś się zmaga, coś przeżywa. Można próbować przed tym uciec, ale jeśli jesteśmy w miarę dojrzali, będziemy próbowali się z tym skonfrontować. To jest chyba najtrudniejsze dla człowieka – zmierzyć się z własnym życiem.

Łatwiej nam mierzyć się z życiem innych.

Zdecydowanie. Łatwo jest doradzać innym, mówić, co mają robić, jak postępować, ale najtrudniej jest przyjąć własne życie – swoje ograniczenia, prawdę o tym, jacy jesteśmy. Jakże wąska jest droga, która prowadzi do zbawienia – mówi Jezus. Ta droga jest, można powiedzieć, szerokości nas samych.

 

Adam Woronowicz o roli ks. Jerzego Popiełuszki

Jakiego ks. Jerzego poznał  pan dzięki roli w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”?

Oddanego, ofiarnego. On przywracał godność zwykłym ludziom, których ówczesny system pozbawiał nadziei. On tę nadzieję w ludzi tchnął. Został kapłanem nie po to, żeby jemu służono, ale żeby służyć. I służył do samego końca, składając ofiarę z własnego życia. Był zafascynowany osobą kard. Stefana Wyszyńskiego. To dlatego jako młody chłopak postanowił przyjechać do Warszawy, chociaż miał blisko seminarium w Białymstoku. Nigdy, w żadnym kazaniu, nie nawoływał do nienawiści, ale nauczał, byśmy na zło odpowiadali dobrem. I o to się modlił. Zmieniał ludzi miłością, kochał ich bezinteresownie. To była jego największa siła.

Jakie to było dla pana uczucie zagrać w filmie w szatach liturgicznych, w których ks. Jerzy osobiście sprawował Eucharystię?

To było wielkie przeżycie. W kościele Braci Męczenników w Bydgoszczy, 19 października 1984 r., a więc dokładnie 35 lat temu, ks. Jerzy sprawował Eucharystię po raz ostatni w życiu. W drodze powrotnej z Bydgoszczy do Warszawy został uprowadzony i zamordowany. Kiedy przyjechaliśmy z ekipą filmową do bydgoskiego kościoła, wszystko mieliśmy przygotowane, w tym szaty liturgiczne. Ówczesny proboszcz parafii nie zgodził się jednak, abym grał w „przypadkowym” stroju. Udał się do kaplicy pamięci, która znajdowała się obok głównego ołtarza, wyjął z gabloty szaty liturgiczne, w których ks. Jerzy osobiście sprawował ostatnią Eucharystię i poprosił, abym je założył.

Wzruszenie było ogromne, tym bardziej że od tamtego pamiętnego dnia nikt nie miał ich na sobie. Przez wiele lat, jako ministrant, pomagałem kapłanom przygotowywać się do Eucharystii – pomagałem im zakładać szaty, podawałem stuły itd. – ale nie miałem tej świadomości, że kapłan każdego dnia wychodzi na Golgotę. Wychodzi, aby pierwszy składać ofiarę ze swojego życia. Zrozumiałem to dopiero tam, w Bydgoszczy. To wielka tajemnica, jak pięknym darem jest kapłaństwo. Jak bardzo potrafi nas, ludzi, podnieść na duchu. Bywa, że nie potrafimy tego daru docenić. Często jest w życiu tak, że doceniamy coś dopiero, kiedy to stracimy.

 

Woronowicz: Ks. Jerzy Popiełuszko jest skutecznym orędownikiem

Czy pan do tej roli potrzebował przygotować się też duchowo?

To odbywało się na wielu płaszczyznach, ale – summa summarum – któregoś dnia trzeba było wstać, pojechać na plan filmowy, ucharakteryzować się i zmierzyć z wyzwaniem. Na pewno była to dla mnie nie tylko praca, ale też mocne przeżycie duchowe.

Jak pan wspomina spotkania z mamą ks. Jerzego?

Tych spotkań było kilka. Pamiętam, jak pani Marianna sporządziła dla nas jedną z ulubionych potraw Jurka – placki ziemniaczane posypane cukrem. Taki miły, serdeczny gest. Mama pokazała nam też sutannę, którą Jerzy zostawił w domu rodzinnym we wrześniu 1984 r. Powiedział wtedy do ojca, że gdyby coś mu się stało, mają nie płakać. Przeczuwał, że sytuacja staje się bardzo napięta i że za głoszoną prawdę przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę. I tak się stało – zapłacił życiem. Wzruszające było to, że mama przechowała zasuszony bukiet kwiatów, który podarowała Jurkowi w dniu jego prymicji. Gdy zmarł jej ukochany syn, na pewno chciała mieć go blisko siebie, w Suchowoli, a jednak zgodziła się, by pochowano go w Warszawie, w parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Powiedziała, że oddała syna Kościołowi, więc mu go nie odbierze. Bardzo pokorna, skromna i dzielna kobieta.

Ksiądz Jerzy jest skutecznym orędownikiem?

Tak, osobiście bardzo często go o coś proszę. Jerzy jest bardzo skutecznym orędownikiem, jeśli chodzi o pomoc w znalezieniu pracy. Zachęcam wszystkich do poznania go bliżej.


Wystawa w muzeum księdza Jerzego Popiełuszki w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie
Czytaj także:
Marcin Gomułka: Ks. Popiełuszko to dowód na to, że świętość równa się normalność


MARIANNA POPIEŁUSZKO
Czytaj także:
Marianna. Matka, która wychowała świętego



Czytaj także:
Pięcioro polskich świętych, którzy zmienili świat

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.