Otwarte rany na ich ciałach nie pozostawiały jednak wątpliwości… Nic nie uległo zmianie. A jednak – posłuszni poleceniu – wyruszyli w drogę.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Trąd
„Człowiek dotknięty trądem będzie nosił podarte ubranie, włosy będzie miał w nieładzie, zasłoni sobie brodę i będzie wołał: Nieczysty! Nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał sam, poza obozem”. Tak sytuację chorego na trąd człowieka opisuje Księga Kapłańska.
Jest głęboki sens w tych rytualnych nakazach, dramatycznie brzmiących dla każdego chorego. Trędowaty, będący zagrożeniem, musi być izolowany od wspólnoty. Nie może zbliżać się do osób zdrowych, ostrzegając z daleka tych, których dostrzeże.
Budzący grozę nieuleczalny trąd miał jednak nie tylko konsekwencje społeczne. Chory, wyłączony ze wspólnoty jako rytualnie nieczysty, nie mógł uczestniczyć w kulcie. Choroba pozbawiała go więc również relacji z Bogiem.
Czytaj także:
Czy nie to właśnie jest najlepszym sprawdzianem „jakości” naszej wiary? [Komentarz do Ewangelii]
Dziesięciu
To jedyne towarzystwo, na które mógł liczyć trędowaty – inni, podobnie jak on chorzy. Paradoksalnie, nieszczęście sprawiło, że między nimi narodziła się współpraca; doświadczyli jedności ponad podziałami.
Wśród tych dziesięciu, koczujących gdzieś na pograniczu Samarii i Galilei, był Samarytanin. Sam pośród Żydów. W innej sytuacji obustronna nienawiść i wielowiekowe uprzedzenia nie pozwoliłyby na taką więź. Wobec wspólnego cierpienia stworzone przez ludzi absurdalne podziały przestały istnieć.
Zmiłuj się!
Znali Jego imię. Musieli usłyszeć o Nim, mimo strasznej, oddzielającej ich od ludzi izolacji. Teraz był ich jedyną nadzieją. „Stanęli w oddali i wołali: Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami!”
Nie wiemy, jak wyobrażali sobie Jego cudowną interwencję. Musiały jednak zaskoczyć ich Jego słowa. „Idźcie, pokażcie się kapłanom!” – usłyszeli. Mieli więc zachować się jak uzdrowieni, otrzymujący od kapłanów – zgodnie z przepisami Prawa – potwierdzenie swego powrotu do zdrowia.
Otwarte rany na ich ciałach nie pozostawiały jednak wątpliwości… Nic nie uległo zmianie. A jednak – posłuszni poleceniu – wyruszyli w drogę. „Gdy szli, zostali oczyszczeni” – zapisał ewangelista.
Uzdrowienie
Do Jezusa powrócił tylko jeden z dziesięciu uzdrowionych. Głośno chwaląc Boga „upadł na twarz do Jego stóp i dziękował Mu”.
W oczach Jezusa ten gest był czymś więcej niż zwykłą wdzięcznością. Był „oddaniem chwały Bogu”. Był wyznaniem wiary. Jedynie Samarytanin – obcy, wróg, nieczysty i znienawidzony – okazał się być prawdziwie wierzącym.
Zrozumiał, że tak upragnione fizyczne oczyszczeniu było zaledwie początkiem. „Wstań, idź. Twoja wiara cię uzdrowiła”. Prawdziwe uzdrowienie, wewnętrzne, przemieniające dokonało się dopiero teraz.
Ewangelia: Łk 11, 27-28
Czytaj także:
Bogacz z przypowieści nie robił nic złego. Co wtrąciło go w otchłań? [Komentarz do Ewangelii]