Rynek zawodników jest otwarty. Kluby za milionowe sumy chcą pozyskać prawdziwe gwiazdy o dużych nazwiskach lub młodych graczy z obiecującą przyszłością.
Dochodzi do skomplikowanych operacji biznesowych. Gracze są całkowicie „sprzedawani” do innego klubu bądź wypożyczani z klauzulą „wykupu”. Bywają też wymieniani na innych zawodników za określoną dopłatą. Zdarzają się wreszcie tacy, którzy są „kupowani” po to, by za dwa tygodnie być znów „scedowanymi” lub „odsprzedanymi”.
Duże kluby walczą o złote kontrakty, dzięki którym zdobędą tzw. cracka, czyli niekwestionowaną gwiazdę, zawodnika, który wyróżnia się czymś ponad resztę zespołu.
Jak to zwykle bywa, najwięksi i najlepsi gracze trafiają do klubów o największej sile nabywczej. W Europie zazwyczaj mowa w tym wypadku wciąż o tych samych, powtarzających się drużynach.
Jak zawsze świetni gracze pozostają z klubami o największej sile nabywczej. Skutkuje to tym, że w finałach Ligi Mistrzów czy Ligi Europy udział biorą wciąż te same drużyny.
Piłka kontra finanse
Często kluby popadają w tarapaty finansowe, mają długi wobec skarbu państwa i systemów ubezpieczeń społecznych, a nawet własnych zawodników. Dłużnikami są zarówno duże, jak i małe albo średnie kluby. Niektóre są nawet subsydiowane przez gminy, regiony czy wręcz państwa. Wszystko po to, by mogły uniknąć bankructwa.
Wynagrodzenia dla zawodników są częściowo uwzględnione w kontraktach (stałe, ustalone kwoty), a częściowo zależne od wyników sportowych (zmienne kwoty).
Piłkarze mają najlepszych doradców podatkowych, którzy głowią się nad tym, by potrącana przez urzędy skarbowe suma była jak najniższa. Niektórzy konsultanci przy udzielaniu rad mijają się wręcz z prawem. Wystarczy przypomnieć chociażby kary, jakie zapłacić musieli Cristiano Ronaldo czy Lionel Messi. Niektórzy za oszustwa podatkowe omal nie trafili do więzienia.
Przyglądając się temu wszystkiemu, zastanawiam się: czy to sport, wielki biznes, a może jeszcze większa finansowa malwersacja? Czy w piłce nożnej można obracać aż tak dużymi sumami? Zdarza się to także w innych dyscyplinach, takich jak koszykówka, tenis etc. Lato nie należy do najbardziej wytężonych okresów w futbolu. Jednakże przedstawiciele zawodników oraz prezesi klubów mają się na baczności ze względu na okno transferowe. Często piłkarza wykupuje się tylko po to, by nie nabyła go drużyna przeciwna.
Ile warty jest gracz?
Sumy jakiego rzędu są w stanie zatrząść europejskimi klubami? Może chodzić nawet o kilka miliardów euro. W samej tylko Hiszpanii suma transferów wynosi ok. 1 mld euro.
Ile w takim razie warty jest gracz? Zależy to od wyników w poprzednim sezonie, ewentualnego występu w rozgrywkach typu Copa America, Euro, mundial oraz popularności w mediach.
Są też tacy gracze jak Marc Cucurella – zawodnik, który formowany był w FC Barcelona. Sprzedano go do baskijskiego klubu Eibar za 2 miliony euro, po to, by później Barcelona odkupiła go za 4 miliony euro i dwa tygodnie potem sprzedała ponownie madryckiemu klubowi Getafe za 6 milionów euro.
Można byłoby wymieniać kolejnych zawodników przenoszonych do czołowych klubów w Anglii, Włoszech, Francji i Niemczech. Pochodzą często z takich krajów jak Brazylia, Argentyna, Meksyk lub inne państwa obu Ameryk.
Znów wracamy do pytania: czy to sport czy wielki biznes? Oto kilka refleksji: