W podejściu ewangelicznym sprawa miłości dwójki ludzi (tak jak każda inna sprawa na świecie) nie jest tylko ich sprawą, ale również sprawą samego Boga, jako dobrego Ojca bogatego w miłosierdzie.
Ołtarz w małżeństwie
Docieramy wreszcie do ostatniego elementu kształtującego małżeństwo, od którego wszystko się zaczyna – do ołtarza. Każda relacja bez relacji z Bogiem jest niepełna i potrzebuje zapełnienia. Małżeńska relacja w sposób szczególny potrzebuje Boga. Słyszymy o tym wyraźnie już w Księdze Rodzaju, a później również w Ewangelii, kiedy Chrystus podnosi relację między dwojgiem ludzi do sakramentu.
W podejściu ewangelicznym sprawa miłości dwójki ludzi (tak jak każda inna sprawa na świecie) nie jest tylko ich sprawą, ale również sprawą samego Boga, jako dobrego Ojca bogatego w miłosierdzie. To od Niego ich życie wzięło początek, to od Niego ich miłość wzięła początek i wreszcie małżeństwo również ma swoje źródło u stóp ołtarza. Konieczne jest zatem zadbanie o relację między Bogiem a małżeństwem. Bóg zawsze ma pierwszeństwo.
Modlitwa to podstawa
Wspólna modlitwa to absolutna podstawa. Owszem – w relacji Bóg i człowiek zawsze musi być miejsce na modlitwę osobistą, jednak w małżeństwie konieczne będzie zadbanie o modlitwę wspólną małżonków. Małżonkowie wybierając swoją drogę, deklarują, że przez taki sposób (jako małżeństwo i podstawowa komórka rodziny) chcą służyć Królestwu Bożemu i dążyć do świętości. Czynią zatem to razem – nigdy osobno! Byłoby pewnym nieporozumieniem wchodzenie w rzeczywistość małżeństwa jednocześnie z mocnym oddzieleniem sfery duchowej. One muszą się wzajemnie przenikać, by spełniać swoją rolę jak najlepiej.
Na koniec tych rozważań o trójelementowości małżeństwa można zadać proste pytanie – po co to? Pośrednią odpowiedzią będzie potomstwo, do którego zrodzenia i wychowania małżeństwo zostało ustanowione. Niewątpliwie wychowanie dzieci to wyjątkowe wyzwanie. Jakie staną się dzieci, które będą widywać swoich rodziców przy wspólnym stole, dzielących się ze sobą swoimi radościami i trudnościami, otwartych na każdego drugiego człowieka przychodzącego jako gość do ich domu, regularnie prowadzących szczerą rozmowę, by zamiast nagłych i nieustannych kłótni usunąć wszelkie spięcia? Jakie będą dzieci, które będą oglądać czułość swoich rodziców wyrażających się w buziakach na powitanie lub pożegnanie, tulących się na domowej sofie, chodzących trzymając się za ręce i zwracających się do siebie poprzez „kochanie”? Jakie będą dzieci, które będą mogły spotkać rodziców wspólnie klęczących na regularnej modlitwie, często uczestniczących we mszy św., przyznających się do błędów i niedoskonałości w sakramencie pokuty, jeżdżących na rekolekcje i pielgrzymki? Jakie?
Małżeństwo na zawsze
Konia z rzędem temu, kogo nigdy nie skonfundował, a przynajmniej nie zastanowił fragment Ewangelii, gdy przed Chrystusem stają saduceusze, by zapytać o przyszłe życie kobiety, która miała siedmiu mężów. Po powierzchownym odczytaniu odpowiedzi, której udzielił Jezus wydaje się, że małżeństwo kończy się w momencie śmierci – i tyle. Jak to możliwe w chrześcijańskiej perspektywie, która zawsze kieruje nas na wieczność, ku Bogu, który istnieje poza miejscem i poza czasem, w którym prawdziwe dobro i prawdziwa miłość są niezniszczalne. Jak to jest, że małżeństwo się kończy?
Wydaje się jednak, że wcale tak nie jest koniecznie. Na początku trzeba dobrze odczytać intencję saduceuszów. Chcą wykorzystać wyjątkowy i hipotetyczny przypadek, by obalić wiarę w zmartwychwstanie ciał – nie zaś zapytać co z małżeństwem po śmierci. Taka też jest odpowiedź Jezusa – nie znacie pism ani mocy Bożej! I dopiero w dalszej kolejności – po zmartwychwstaniu nie będą się żenić ani za mąż wychodzić. Co z tego wynika?
Po pierwsze, że wcale nie wiemy, jak to będzie wyglądało w przyszłym życiu. To jest Boża tajemnica i ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co przygotował Bóg swoim świętym. Pewne jest tylko jedno – będziemy wtedy absolutnie szczęśliwi i że miłość jest silniejsza, niż śmierć. Jezus wyraźnie to podkreśla – nie znacie mocy Bożej. Jak trafnie niegdyś zauważył ks. Piotr Pawlukiewicz – w Ewangelii Jezus ogólnie mówi o przyszłym życiu tak, że nic o nim nie mówi. Nie sprzedaje prostej reklamy, że będzie cudownie i spełnienie marzeń – nie mówi nic. Jeśli chcesz się przekonać jakie będzie życie wieczne, musisz zaufać Bogu. To samo objawia się tutaj.
Najcenniejsza perła
Druga część odpowiedzi to stwierdzenie, że nie będą się żenić i za mąż wychodzić, z czego – jak się wydaje – nie należy wnioskować, że oznacza to – nie będą małżeństwami. Nie będzie już zawierania nowych związków małżeńskich, gdyż nie będą one miały celu, jakim jest płodzenie potomstwa. Ale czyż miłość mogłaby przestać nią być? Czy ci, którzy zobowiązują się do wspólnej wędrówki przez życie, ślubują sobie miłość i wierność (wartości sięgające dalej niż tylko poprzez zewnętrzną część) i zmierzają razem do świętości mieliby po dojściu do mety stać się sobie obojętni? To byłoby zupełnie niepodobne do kierunku Ewangelii!
Zdecydowanie nie ma sensu – co zaznaczyłem wcześniej – gdybanie, jak to będzie w niebie. Nie wiemy, jak będzie. Możemy zaufać. Możemy pójść, sprzedać wszystko, co mamy, by móc kupić tę najcenniejszą perłę. To pójście za Światłem, ale w ciemność! Jeżeli jednak mogę dorzucić jakąś swoją myśl, to może wtedy właśnie prawdziwe małżeństwo doświadcza całkowitego zjednoczenia z Bogiem i ze sobą? Tego zapowiadanego stania się jednym ciałem? Bóg wie!
Read more:
Stół – jeden z trzech elementów chrześcijańskiego małżeństwa
Read more:
Jakie są zalety małżeństwa z najlepszym przyjacielem?
Read more:
Ukryte marzenia – dlaczego paraliżują związki i jak temu przeciwdziałać?