Choć z medycznego punktu widzenia każda ciąża ma podobny przebieg – za każdym razem wykonujemy te same badania i przechodzimy przez jednakowe procedury – dla kobiety te dwa okresy mogą być diametralnie różne.
Nic dwa razy się nie zdarza?
Bywają w naszym życiu zdarzenia powtarzalne – kolejna praca, kolejna przeprowadzka, kolejny wyjazd na wakacje – i tak dalej. Jednak każde z nich, mimo podobnego trybu postępowania od przygotowań do zmiany aż do jej zakończenia, czymś się różni. Inny czas, nasza dojrzałość, emocje, okoliczności. Chciałoby się powiedzieć – panta rhei.
Tak samo jest z drugą ciążą. To, czego doświadczyliśmy, spodziewając się dziecka po raz pierwszy i spędzając z nim pierwsze lata życia, tak bardzo odbija się na naszej karcie doświadczeń, że drugi raz nie jesteśmy w stanie przeżywać oczekiwania na dziecko w ten sam sposób.
Po pierwsze: dwie radości
Dwie kreski na teście ciążowym, pierwsze USG i słuchanie bijącego serduszka – to chwile za każdym razem wyjątkowe, niezależnie od tego, który raz ich doświadczamy. Jednak przeżywając je pierwszy raz, odczuwamy je inaczej. Cieszymy się inaczej i obawiamy się inaczej. Nieznane jest zawsze fascynujące, a każda nasza myśl zaczyna krążyć wokół dziecka.
Pamiętam jak w pierwszej ciąży regularnie co tydzień sprawdzałam, jakie postępy na tym etapie może robić moje dziecko. Teraz, w drugiej ciąży, czasami sama gubię się, który to tydzień. Na szczęście maluch przypomina o sobie, co jakiś czas pukając od środka.
Kolejna radość jest inna, ale to nie znaczy, że mniejsza. Dołącza do niej też młodsze rodzeństwo, które zwykle z niecierpliwością oczekuje na nowego członka rodziny. Przytulanie się do brzucha, całowanie go, robienie „puk, puk, jest tam kto?”, rozmowy z rodzeństwem w brzuchu – to bezcenne chwile, powodujące ogrom wzruszeń nieznanych w pierwszej ciąży.
Po drugie: przetarte szlaki
Różne emocje towarzyszą również rodzicom, a szczególnie matkom, które noszą pod sercem nowe życie. Kiedyś widziałam w sieci obrazek zestawiający zdjęcia pierwszego dziecka z kolejnym. Pierwsza fotografia ukazywała jedno z popularnych noworodkowych sesji, uroczego malucha w pięknym plecionym kokoniku, zwiniętego w kłębek. Druga zaś z podpisem „trzecie dziecko” – brzdąca w podobnym wieku, ale zawiniętego w bawełniane rajstopy.
Obrazek ten, chociaż trochę przerysowany, obrazuje w pewnym stopniu podejście rodziców do kolejnych dzieci. I wcale nie chodzi o to, że o te następne dba się mniej. Ani o to, że się je mniej kocha, mniej martwi, mniej przygotowuje do narodzin. Po prostu trochę wciska się tak zwany „luz”.
Nie musimy mieć wszystkich gadżetów, nie przejmujemy się tak każdą krostką na twarzy, nie planujemy porodu od A do Z. Wiemy już, że coś się nie przyda, że ta krostka to tylko trądzik niemowlęcy, a poród nie zależy tylko od nas. W pewnych kwestiach czujemy się pewniej, a to pomaga przejść przez kolejne trzęsienie ziemi w naszym domu z większym spokojem i lepiej przygotowanym – nie tylko w teorii, lecz także w praktyce.
Po trzecie: podzielność uwagi, mnożenie miłości
Przeżywanie kolejnej ciąży, kiedy mamy już dziecko czy dzieci, jest trudniejsze także pod względem fizycznym. Nie zawsze możemy się choćby położyć i odpowiednio wypocząć. Nasze dzieci „zewnętrzne” póki co angażują nas dużo bardziej niż to „wewnętrzne”. Zmęczenie często warunkuje nasze emocje i sprawia, że wykrzesanie z siebie entuzjazmu bywa wyzwaniem.
Każda kolejna ciąża znoszona jest inaczej, kiedy na naszym rodzinnym pokładzie biegają inne maluchy. Ta inność przeżywania stanu błogosławionego sprawia zarazem, że nasze życie nabiera barw. Najważniejsze jest wciąż to, co się nie zmienia, czyli miłość do każdego dziecka z osobna. Tylko miłość jest czymś, co dzielone, mnoży się w nieskończoność.
Read more:
W jaki sposób zmęczenie ciążą może zwiększyć twoją samoocenę?
Read more:
Kiedy żona staje się matką – to dla mężczyzny ważny moment!
Read more:
Bez lukru, odarty z intymności. Tak wygląda poród naprawdę