separateurCreated with Sketch.

„Jak byłem mały, nikt się nade mną nie rozczulał”. Dlaczego zapamiętujemy, że tak było dobrze?

PRZEMOC
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jak to się dzieje, że z trudnych wspomnień z dzieciństwa potrafimy robić bajki z tysiąca i jednej nocy? I jak to się dzieje, że przykre fakty pamiętamy po latach inaczej?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Widziałam ostatnio w sieci ślicznego mema. Przedstawiał Sylwestra Stallone’a w sile wieku i ze śladami walki na ciele, a podpis głosił: „Dziś zbytnio rozczulamy się nad naszymi dzieciakami. Jak byłem mały i raz umarłem, ojciec kazał mi to rozchodzić”. Trudno się nie uśmiechnąć, choć może to być śmiech przez łzy. Jak to się dzieje, że z trudnych wspomnień z dzieciństwa potrafimy robić bajki z tysiąca i jednej nocy? I jak to się dzieje, że przykre fakty pamiętamy po latach inaczej?

 

Pamięć chroni przed cierpieniem

Zapytałam kiedyś znajomą osobę, która z pewnością w dzieciństwie dostawała lanie i to nie byle jakie, jak to zapamiętała. Odpowiedziała, że nic zupełnie nie pamięta. Jakby to była jakaś historia nie o niej. To mówi wiele o tym, dlaczego zapamiętujemy, jak było dobrze: dzieje się tak tylko dlatego, że zapominamy, jak było źle. I to zapominanie może mieć formę nawet i rzeczywistej amnezji – bo pamięć chroni przed cierpieniem. Zasłania zbyt trudne zdarzenia białą plamą. Nie ma do nich potem dostępu. Czasem tylko jakieś inne zdarzenie, może dźwięk, może kolor, zapach i miejsce, coś otwiera. I nieraz po kilku dekadach dorośli już ludzie sobie przypominają.

Pamięć także chroni poczucie własnej wartości. A przede wszystkich chroni rodziców i ich nietykalny wizerunek w oczach dzieci, a potem dorosłych. Na ogół ludzie chcą wierzyć, że pochodzą z „porządnej rodziny”, choć nie do końca wiadomo, co to znaczy. Nie mając zresztą innych wzorców życia, dzieci wierzą, że to, co się dzieje w ich domu, choćby naprawdę dokonywały się tam straszne rzeczy – wydarza się również gdzie indziej.

 

Jak jest “normalnie”?

Tak w końcu powstaje przekonanie o tym, co to znaczy „normalnie”. Dla kogoś normalnym będzie to, że rodzice pukają do pokoju nastolatka, a ktoś inny może pamiętać fruwające w powietrzu przedmioty, rozrzucane we wściekłości. Ktoś pamięta wyjścia z rodzicami do kina, a ktoś inny wieczny szlaban. Przytulanie i wsparcie w trudnych momentach – albo wyzwiska i bicie.

Ponieważ chcemy chronić pozytywny obraz rodziców w naszych sercach – nadajemy temu pozytywne znaczenie. Wierzymy, że rodzice nigdy się nie mylili. Widocznie mieli rację. Widocznie to była moja wina. W końcu dziecko nie posiada narzędzi, by ocenić, że mama była zdenerwowana albo zmęczona, a tata był człowiekiem gwałtownym. I dziecko nie wie, że nazwanie kogoś „debilem” – to przemoc.

I nawet jeśli udaje się zapamiętać jakieś fakty – jak ten, że „jak byłem mały i raz umarłem, a tata kazał mi to rozchodzić” – to w zapomnienie idą uczucia, jakie tym faktom towarzyszyły. Wierzymy więc w to, że było tak dobrze, nie dlatego, że tak dobrze wszystko pamiętamy. Wręcz przeciwnie – tylko dzięki temu, ile zapomnieliśmy. Że zapomnieliśmy szybko, po to, by przetrwać, jakie to upokarzające i poniżające. Dostać lanie. Być szarpanym za włosy. Być wyzywanym i ośmieszanym. Bać się i nie móc nikomu o tym powiedzieć.

 

Nie podawaj dalej

Znajoma psycholog podzieliła się kiedyś ze mną obserwacją, że tak samo działa fala w wojsku. Najpierw najmłodsi doświadczają brutalnych zachowań starszych kolegów. Potem sami mszczą się na kolejnych osobach, które zasilą szeregi. Dlatego właśnie, że już zapomnieli – jakie to cierpienie, być tak traktowanym. Zapomnieli ze wstydu i dlatego, że to było za trudne. Że takie upodlenie może rozerwać serce. I może też dlatego, że obok nie było nikogo, kto by okazał empatię i kto by się za nimi ujął.

Wiara w idealne dzieciństwo, jeśli została okupiona utratą pamięci, ma swoje konsekwencje. Skoro ja, gdy umarłem, to dałem radę to rozchodzić, to przecież moje dzieci mogą podobnie. Szybko podamy dalej lekcje z odcinania się od kontaktu z własnymi uczuciami.

Raz po raz wymknie się: „Nie bądź baba”. Może i „ty głupku” też podamy dalej. Może nam ręka poleci nie raz i nie dwa. Dlatego jeśli mamy takie doświadczenia, że nikt się nad nami nie rozczulał, nikt nie liczył („a wyrośliśmy na ludzi”), to bardzo potrzebujemy jako rodzice przypomnieć sobie wszystko i poczuć tamten ból. By nie podawać go dalej i by dzieci nie przeżywały go jako tragiczne opuszczenie przez tych, którzy są dla nich najbliżsi.


BEZSTRESOWE WYCHOWANIE
Czytaj także:
(Bez)stresowe wychowanie? Jest coś ważniejszego


KLAPSY WYCHOWAWCZE
Czytaj także:
Nie istnieją „wychowawcze klapsy”


MAŁŻEŃSTWO
Czytaj także:
Publiczna krytyka współmałżonka. Wiesz, że to przemoc?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.