Koledzy z pracy twierdzą, że jest ambitny, kreatywny i zawsze perfekcyjnie przygotowany: „W tym, co robi, nie ma sobie równych. Mistrz w swoim fachu”. Z zawodu aktor i dziennikarz, z wyboru oraz z zamiłowania prezenter telewizyjny, konferansjer, ostatnio coraz częściej można zobaczyć go również na deskach teatru. Pasjonat wszelkich nowinek technologicznych, dobrej książki, sportu oraz bycia tu i teraz.
Medium, które niezmiennie go fascynuje, jest telewizja. Jako młody chłopak pojawiał się w różnych produkcjach, jednak największą popularność przyniósł mu, bijący w latach ‘90 rekordy oglądalności, teleturniej „Czar par”, którego był gospodarzem. Od dziewiętnastu lat związany jest z telewizją Polsat, na antenie której prowadził takie programy jak: „Życiowa szansa”, „Awantura o kasę”, „Bar”, „Rosyjska ruletka”, „Gra w ciemno”, „Dancing with the stars. Taniec z gwiazdami”.
Krzysztof Ibisz i spotkanie z „Korczakiem w sutannie”
Ważną osobą, która wywarła istotny wpływ na jego życie, był ks. profesor Janusz Tarnowski – ceniony wychowawca, psycholog, prekursor pedagogiki chrześcijańskiej, rektor kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej w domu sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi przy ul. Żelaznej w Warszawie, którego poznał dzięki ukochanej babci Helenie. „To ona mnie przyprowadziła do kaplicy na Żelaznej, gdzie odprawiał msze. (…) Ks. Tarnowski prowadził grupy niedzielne, gdzie rozmawialiśmy o kwestiach moralnych, ale też o książkach, filmach, również o swoich problemach. To nie były sesje psychoterapeutyczne, raczej błyskotliwa inteligencka dyskusja” – wspomina na łamach magazynu „Zwierciadło”.
Do dziś pamięta życzliwość i autentyczność, z jaką duchowny nawiązywał relacje z wiernymi, charyzmę księdza: „To, w jaki sposób wygłaszał homilię – miał alergię na słowo kazanie – jak rozmawiał z młodzieżą i dziećmi, było niespotykane. Zadawał pytania i uważnie nas słuchał, zachęcał do dyskusji”.
„Korczak w sutannie”, bo tak nazywano księdza profesora, zaszczepił w młodym Krzysztofie wiele wartości: wrażliwość na drugiego człowieka i jego potrzeby, przekonanie, że w życiu zawsze warto być przyzwoitym, sumienność w tym, co się robi, szacunek dla sacrum.
Ibisz: Od siódmego roku życia byłem ministrantem
W przeszłości Krzysztof Ibisz nie tylko rozważał myśl, by zostać księdzem, ale też – za sprawą ks. Tarnowskiego – dwadzieścia lat spędził przy ołtarzu: „od siódmego roku życia byłem ministrantem”. W rozmowie ze „Zwierciadłem” daje piękne świadectwo, jak wpłynęła na niego ta posługa.
Służba ministrancka była szkołą duchowego wzrostu, ale też wzorcowej organizacji: „Służyłem do mszy w piątki na 18:00, w soboty na 6:00 lub 6.30 rano, a w niedzielę na 8:00. W tym samym rytmie przez prawie dwadzieścia lat mojego życia”.
Krzysztof Ibisz: Praca jest wartością
Prezenter bardzo dużo pracuje. Praca, jak mówi, wprowadza w życie pewien ład, a ten, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, jest wartością nad wyraz pożądaną: „praca sama w sobie jest wartością, kształtuje w nas pozytywne cechy, które przekładają się na inne dziedziny życia. Wiem – to jest dzisiaj niemodne, liczą się luz, celebrowanie wolnego czasu”.
Mimo rozpoznawalnej twarzy i licznych osiągnięć zawodowych nie czuje się celebrytą ani kimś „lepszym”. Lubi śmiać się z siebie i ma do siebie dystans. W życiu nie zawsze jest kolorowo, ale to nie powód, żeby narzekać: „Optymizm odziedziczyłem po mamie. Ona zawsze uważała, że szklanka jest do połowy pełna”.
*Przytoczone w tekście cytaty pochodzą z magazynu „Zwierciadło”, nr 6 (2072)/2019.