Tym osobom jest trudno być w strefie swojego komfortu, umieją za to być w strefie cudzego komfortu, ponieważ ich potrzeby były ignorowane, muszą „zasłużyć” na uwagę innych – mówi dr Ewa Kiliszek.Sylwia Sułkowska : Dziś w Polsce rozwodzi się co czwarta para, prawie dwa razy więcej niż 30 lat temu. Rocznie to około 66 tysięcy małżeństw. Coraz więcej dzieci wychowuje się w rodzinach niepełnych, poranionych czy patchworkowych, w których są po dwie mamy, dwóch ojców i przyrodnie rodzeństwo z wcześniejszych i późniejszych związków swoich rodziców. Jest jeszcze jedna grupa: dzieci wychowywane przez skłóconych rodziców, którzy choć formalnie są razem, już przeprowadzili rozwód emocjonalny. Pokazuje to, że spora grupa dzieci niestety nie ma szczęśliwej rodziny, cierpi z powodu rozwodu rodziców, czy to formalnego, czy tego nieformalnego.
Dr Ewa Kiliszek*: Podała pani liczby, które już same w sobie są przerażające, dotyczą rodzin i małżeństw zawartych formalnie. Jednak coraz więcej małżeństw nie formalizuje swoich związków i również rezygnuje z bycia razem – rozstaje się. W rzeczywistości ta liczba jest znacznie większa i dotyczy dzieci pozbawionych podstawowego prawa do życia w rodzinie, które w wyniku rozwodu rodziców mają zabrane poczucie bezpieczeństwa.
Rozwód, który dotyczy dorosłych małżonków, swoimi konsekwencjami sięga znacznie dalej: narusza system, jakim jest rodzina, podważa wiarę dziecka w to, że jest ono ważne, potrzebne, wartościowe i kochane. Czy to ma wpływ na dorosłe życie?
Tak, i dlatego w wielu krajach myśli się o tym, aby pomagać dzieciom. I tak, jak powstawały grupy Dorosłych Dzieci Alkoholików, powstają też grupy Dorosłych Dzieci Rozwiedzionych Rodziców. Potrzeba ich tworzenia bierze się stąd, że rzeczywiście podstawowa ufność dziecka została zachwiana, oraz z tego, że dziecko często bierze na siebie winę i mówi sobie: „Gdybym był/była lepszym dzieckiem, to moi rodzice by się nie rozstali”, myśląc, że to w jakiś sposób jego zachowania spowodowały rozpad rodziny.
Czasami rodzice mówią różne rzeczy w kłótniach, nie zawsze zdając sobie sprawę, że dziecko rzeczywiście bierze do siebie to wszystko, co się dzieje wokół niego, uwewnętrznia winę. „Wewnętrzne dziecko” takich osób nigdy nie dorasta poprzez zranienie, którego doświadcza. Kiedy dorosły człowiek idzie przez życie, jego zranione „wewnętrzne dziecko” uniemożliwi mu tworzenie stałych więzi, bycie w związku i wiarę w to, że on się nie rozpadnie.
Często jest tak, że dzieci rozwiedzionych rodziców boją się zawierać związki, bo nie mają doświadczenia, że rodzina może przetrwać, że można się kochać, że można mimo różnych trudności być ze sobą razem. Rzadko zdarzają się tak zwane dobre rozstania, właściwie żadne rozstanie nie jest dla dziecka dobre.
Jak pomóc takiej osobie zintegrować „wewnętrzne dziecko”, które jest w niej, z osobą dorosłą, którą jest teraz?
Sposobów jest wiele. Można radzić sobie z tym problemem poprzez autorefleksję, wsparcie uzyskiwane od bliskich osób, poprzez to, że taka osoba dozna bezpiecznej więzi, czy poprzez to, że przekroczy różne swoje trudne doświadczenia. Dzięki takim doświadczeniom łatwiej stworzyć swoim dzieciom bardziej bezpieczny dom.
Komuś innemu potrzebne może okazać się spotkanie z psychoterapeutą, omówienie tych kwestii i przyjrzenie się, czy myśli się o sobie dobrze, czy ma się „wewnętrznego krytyka”, który mówi, że nie jest się godnym kochania. Warto skorzystać z pomocy terapeuty, jeśli ktoś odczuwa lęki, panikę, jeśli ma jakieś objawy nerwicowe, jeśli czuje, że coś się dzieje z jego organizmem, jeśli jego związki dochodzą do pewnego momentu, a potem się rozpadają.
Jak można wspomóc dorosłych, którzy wywodzą się z rozwiedzionych małżeństw swoich rodziców?
Istnieją różnego rodzaju grupy, które stymulują rozwój postaw rodzicielskich czy dają większe poczucie pewności, satysfakcji i kompetencji w rolach rodzicielskich. Bardzo wiele jest obecnie grup opartych na książkach Thomasa Gordona i jego teorii, albo grup powstałych na podstawie książek Elaine Mazlish i Adele Faber, uczących słuchać dzieci i mówić do nich.
Każdy w życiu może też szukać pozytywnych relacji z innymi osobami, grup wsparcia, przyjaźni. Warto robić też coś dobrego dla innych osób, na przykład na rzecz chorych dzieci, czy dzieci z domów dziecka. Jeśli ktoś uważa, że czegoś nie dostał, a może coś dać innej osobie, to również go uszlachetnia.
Warto być także „swoim własnym bliźnim”, o którego się troszczymy z uwagą i szacunkiem. To daje człowiekowi możliwość przejścia ponad „wyspą smutku” w zupełnie lepszy świat. Często osoby, które nie uważały się za wartościowe w wyniku swoich doświadczeń, mają dużą trudność z szacunkiem dla siebie, z respektowaniem swoich potrzeb, praw, pragnień.
Często nawet nie kupują wystarczająco dobrych rzeczy dla siebie, uznając, że nie są tego warte. Ważna jest refleksja nad sobą, robienie sobie dzienniczka przyjemności, uznanie, że własne „wewnętrzne dziecko” było smutne przez wiele czasu, więc teraz należy mu się dużo radości. To także dawanie sobie prawa do satysfakcji, do przeżywania przyjemności, do odpoczynku, gdyż osoby te często nie potrafią odpoczywać i uważają, że powinny robić zawsze coś dla kogoś, aby inni je akceptowali. Tym osobom jest trudno być w strefie swojego komfortu, umieją za to być w strefie cudzego komfortu, ponieważ ich potrzeby były ignorowane, muszą „zasłużyć” na uwagę innych.
Warto więc z doświadczeniami z przeszłości poradzić sobie poprzez uczestnictwo w różnych ruchach religijnych, wspólnotach, poprzez odniesienie się, jeśli nie doświadczyli miłości od ludzi, do miłującego Boga, który kocha każdego człowieka. To jest dla nich źródłem szczęścia, harmonii, ponownego scalenia życia, bo każdy człowiek potrzebuje mieć takie przekonanie, że jest kochany, chciany od zawsze, od początku, nawet jeżeli jego rodzicom nie udało się w dziecku zaszczepić przekonania o tym, że było chciane i oczekiwane przez nich. Zwykle rodzice nie robią tego, żeby skrzywdzić dziecko, tylko dlatego, że sobie po prostu z tym nie poradzili.
Dlaczego wiara jest taką siłą, która pomaga uporać się z problemami z przeszłości?
Dla wielu osób nawiązanie relacji z Bogiem, który kocha, stanowi lekarstwo. W obecności i w relacji z Bogiem człowiek nabiera poczucia bezpieczeństwa i przekonania, że skoro on jest przez Boga kochany, to innych też można kochać.
To daje rodzaj metapozycji, spojrzenia na życie z zupełnie innej perspektywy. Często obserwuję, że osoby wierzące mają szczególny rodzaj grup wsparcia, gdyż mają przyjaźnie we wspólnotach, osoby, którym mogą zaufać, środowisko, gdzie mogą ponownie przejść proces pewnego rodzaju rekapitulacji – odbudowania wiary w to, że można nie zawodzić zarówno w warstwie relacji z Bogiem, ale i w warstwie relacji z innymi ludźmi, których ma się wokół.
Często wspólnoty stanowią małe grupy, które dają realne oparcie w życiu. Ktoś może takiej osobie powiedzieć: „zależy mi na tobie, jesteś wartościowy, dzięki tobie jest mi łatwiej żyć”. To są bardzo ważne komunikaty, takie, których ludzie czasami nie słyszeli nigdy w życiu. To pozwala na rozpoczęcie życia od nowa.
*Ewa Kiliszek – doktor psychologii, terapeuta par i rodzin, zajmująca się rodzinami wieloproblemowymi i problematyką nieletnich.
Read more:
Wasze małżeństwo może być dla kogoś jedyną Ewangelią, jaką przeczyta…
Read more:
Rozwód rodziców – dziecko także ponosi cenę
Read more:
Kiedy małżeństwo może być nieważne? Przyczyn jest więcej, niż myślicie [lista przeszkód]