Spotkałam wiele osób, które powiedziały mi, że wyjazd na Erasmusa był jedną z najlepszych decyzji, jaką podjęli w życiu i ani jednej, która żałowałaby wyjazdu. Postanowiłam sama sprawdzić i się przekonać.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ostatnie miesiące spędziłam studiując w Bolonii i mogę tylko potwierdzić entuzjastyczne opinie moich rozmówców. Jeżeli jedziesz na tego typu wymianę międzynarodową po raz pierwszy, to warto wcześniej zrobić małe rozeznanie. Poniżej znajdziecie mój subiektywny wybór rzeczy, które polecam i tych, które zdecydowanie odradzam robić.
NIE tworzyć zamkniętych enklaw Erasmusowych
A tym bardziej zamkniętych grupek narodowych! Ja pojechałam sama, nikogo nie znając i wydaje mi się, że był to strzał w dziesiątkę. Dzięki temu poznałam naprawdę wiele nowych osób, z którymi łatwo nawiązywało mi się kontakty. Rzucało się jednak w oczy, że jeśli ktoś był w Bolonii z przyjaciółmi, których znał wcześniej, to większość czasu spędzał głównie w ich towarzystwie.
Drugą sprawą jest fakt, że w wielu miastach uniwersyteckich studenci Erasmusa tworzą własną grupę, rzadko integrując się z innymi mieszkańcami lub „zwykłymi” studentami. Z jednej strony i tak wrócimy z dobrymi doświadczeniami, bo poznamy ludzi z całego świata, ale z drugiej stracimy szansę na wejście głębiej w kraj, do którego przyjechaliśmy.
Choć na kursach, które wybrałam towarzystwo było zdecydowanie międzynarodowe, to mieszkałam z Włochami i spędzałam z nimi dużo czasu. W wielu miastach dobrze działa też program wymiany kulturowej Dinehome, który przyporządkowuje chętnego studenta do goszczącej go rodziny, która co jakiś czas zaprasza go na wspólny obiad. Ja trafiłam rewelacyjnie!
Nauka języka? Naturalnie!
Co do integracji z mieszkańcami, to nie do przecenienia jest naturalna nauka języka kraju, do którego przyjeżdżamy. Większość uczelni oferuje darmowe lub bardzo tanie kursy, ale często odbywają się one jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, co wiąże się z koniecznością wcześniejszego przyjazdu. Warto zorientować się wcześniej w kwestii zapisów i terminów, bo miejsca zazwyczaj kończą się bardzo szybko.
Dzięki otaczaniu się Włochami, którzy nie potrafili lub nie chcieli rozmawiać ze mną po angielsku, byłam niejako zmuszona do ciągłego osłuchiwania się i mówienia w ich języku.
Teraz jestem im za to wdzięczna. Na początku, trzeba przyznać, chwilami bywałam sfrustrowana.
Podróże
Nie ukrywajmy, że w większości krajów dla Polaków ceny są jednak dość wysokie, zwłaszcza, że np. we Włoszech nie ma czegoś takiego jak zniżki studenckie na bilet.
Jeżeli nie przeszkadzają ci podróże autokarowe w dużej grupie, to stowarzyszenia Erasmusa (głównie ESEG i ESN) organizują wycieczki, które w porównaniu z innymi opcjami są naprawdę niedrogie. Może to być też wygodna alternatywa na wypadek, gdyby znudziło ci się organizowanie wszystkiego na własną rękę. Poza tym członkostwo w ESEG lub ESN łączy się ze zniżkami na wiele atrakcji, a także na loty Ryanairem czy przejazdy Flixbusem.
Uniwersytet
Niektórzy studenci eramusowi czasem zapominają o jego istnieniu. Przy ogromie atrakcji i nowych wrażeń jest to oczywiście zrozumiałe, ale ja wiem, że dużo bym straciła przy takim podejściu.
Gdy chodzi o naukę w Bolonii to moje doświadczenie nie mogłoby być bardziej pozytywne. Na zajęciach panowała niesamowicie przyjazna atmosfera (łącznie ze wspólnymi wyjściami na pizzę i wino z wykładowcą) przy jednoczesnym wysokim poziomie kursów. Profesorowie zachęcali nas do samodzielnego i krytycznego myślenia, a nie jedynie suchego przyswajania wiedzy. Jestem wielką zwolenniczką wszelkich dyskusji, więc bardzo mi to odpowiadało, a kiedy usłyszałam „uwielbiam twoje pytania, proszę zadawaj ich więcej”, pozbyłam się wszelkich skrupułów, gdy chodzi o drążenie interesującego mnie tematu.
Czy warto jechać?
Dla mnie obecnie najważniejszym pytaniem jest: czy mogę pojechać jeszcze raz?
Chociaż praca w środowisku międzynarodowym nie była dla mnie nowością, to mieszkanie i studiowanie w innym kraju naprawdę zmieniło moją perspektywą i nauczyło mnie bardzo wiele. Mamy różne charaktery i cele, więc każdy sam musi podjąć decyzję, ale ze swojej strony mogę tylko entuzjastycznie zachęcić!
Czytaj także:
Dziadek student. Jak 80-letni notariusz i jego żona pojechali na Erasmusa
Czytaj także:
William Prestigiacomo, finalista „The Voice of Poland” o muzyce, Bogu i rodzinie
Czytaj także:
Święci patroni studentów. Dodatkowe wsparcie nie zaszkodzi