Mimo że film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” wpisuje się w narastającą w Polsce falę krytyki Kościoła, to stanowi on szansę na uporanie się z problemem wykorzystywania seksualnego małoletnich. Wszystko jednak zależy od tego, jaką postawę i jakie działania podejmie sam Kościół.Z pierwszych publicznych enuncjacji najważniejszych polskich hierarchów: przewodniczącego Episkopatu oraz Prymasa Polski widać jak bardzo zależy im, żeby po emisji filmu nie wzięła góry postawa lękowo-obronna traktująca film wyłącznie jako atak, lecz by wykorzystać go jako impuls na dalszej drodze ku oczyszczeniu Kościoła. Obaj metropolici po raz kolejny przeprosili ofiary i wyrazili solidarność z ich cierpieniem, zapowiedzieli wyjaśnienie ujawnionych tam spraw oraz dalsze intensywne działania Kościoła celem wyeliminowania tego przestępczego, odrażającego procederu, jaki – poprzez haniebne czyny nielicznych księży – nie tylko rzucił cień na całe duchowieństwo, ale też spowodował cierpienie i zamieszanie w całej wspólnocie Kościoła.
Miejmy nadzieję, że ta właśnie linia zwycięży, choć opór przeciwko niej w samym Kościele będzie olbrzymi. Dla każdej bowiem społeczności czymś naturalnym jest obrona przed zewnętrzną krytyką i umacnianie szeregów w sytuacji, kiedy ktoś publicznie ujawnia nasze słabości. Tym bardziej jest to naturalne dla kościelnej wspólnoty, która musiała być bezwzględnie solidarna w okresie totalitarnych represji, kiedy każda zewnętrzna krytyka służyć miała jej osłabieniu i wyeliminowaniu z przestrzeni publicznej. Dlatego też film Sekielskiego odbierany będzie przez wielu ludzi Kościoła właśnie w ten sposób: jako szczególnie perfidny atak dzisiejszych sił lewicowo-laicko-liberalnych, dla których Kościół jest główną przeszkodą w ich projekcie reformy świata.
Kościół jednak nie może poprzestać na takiej dość płytkiej socjologiczno-filozoficznej analizie sytuacji, ale musi dokonać wewnętrznej samorefleksji, włączając w to element wiary. A wiara w to, że Bóg prowadząc nas ku zbawieniu, wymaga od nas nieustanego nawrócenia, podpowiada, iż w tym procesie może posłużyć się nawet krytykami Kościoła. A my ich zarzuty powinniśmy potraktować poważnie. Taką właśnie postawę pokazywał św. Jan Paweł II, który apelował o dogłębny rachunek sumienia Kościoła i podejmował dialog z jego krytykami. To samo, choć innymi słowami, mówi dzisiejszy Biskup Rzymu Franciszek, apelując o „pastoralne nawrócenie” na każdym szczeblu kościelnej działalności.
Choć dziś wiele mówi się o próbach „dewojtylizacji” ze strony krytyków Kościoła, którzy niesłusznie zarzucają Janowi Pawłowi wiele błędów, to – moim zdaniem – istnieje także niebezpieczeństwo „dewojtylizacji” w łonie samego Kościoła, na dodatek w ojczyźnie papieża. A byłoby nią zamknięcie się w postawie lękowo-obronnej przez światem, który „chce nas zniszczyć”. W taki sposób Kościół zamknąłby się w bezpiecznej zakrystii, rezygnując z nowej ewangelizacji, która nakazuje być obecnym na wszystkich „skrzyżowaniach” współczesnego świata, poważnie traktując ludzi wątpiących i zagubionych.
W świetle tej logiki film braci Sekielskich należy potraktować serio, niezależnie od tego, ile uproszczeń czy nawet błędnych tez on zawiera. Główny element filmu stanowią świadectwa osób poszkodowanych, ofiar brutalnie molestowanych przez kapłanów. Świadectwa te pokazują, jak bardzo ci kapłani, posługujący się autorytetem Kościoła, wykorzystywali ten autorytet dla realizacji własnych, najniższych pobudek. A tymczasem z cierpieniem konkretnych osób dyskutować nie sposób. Nie można też bagatelizować czy relatywizować tego cierpienia, twierdząc, że jest to tylko jakiś niewielki margines przestępstw na tym tle, a w całym społeczeństwie jest ich znacznie więcej. Faktycznie jest to niewielki margines, gdyż księża stanowią zaledwie 0,9 procenta przestępców z tej sfery. Ale jak wiemy „łyżka dziegciu może zniszczyć cały słoik miodu”, więc zjawiska nie można relatywizować bądź zasłaniać się tym, że gdzieś jest gorzej. Kościół wymaga od ludzi przestrzegania określonych zasad moralnych i pretenduje do kształtowania ich sumień, więc jeśli sam nie daje temu świadectwa, traci autorytet. A poza tym Kościół ze swej natury musi być wspólnotą skoncentrowaną wokół „swoich członków najsłabszych”, czyli osób cierpiących, wykorzystanych bądź zranionych. Przed dwoma tysiącami lat mówił o tym św. Paweł, a dziś te słowa nabierają szczególnej aktualności.
Dlatego absolutnym priorytetem dla Kościoła, także Kościoła w Polsce, musi być troska o ofiary. A pierwszym jej elementem winna być empatia wobec człowieka cierpiącego i skrzywdzonego, który rany zadane przez kościelnego funkcjonariusza będzie nosić być może przez całe życie. Film Sekielskiego pokazuje dobitnie, jak bardzo i jak dramatycznie tej empatii w naszym Kościele brakuje.
Przyczyną jest m. in. klerykalizm w takim kształcie, w jakim krytykuje go Franciszek. Papież dowodzi, że klerykalizm jest postawą, kiedy kapłan swoją posługę traktuje jak „władzę”, okazję do dominacji nad swymi owieczkami, w szczególności najsłabszymi, a nie jako służbę. A z kolei owieczki się temu podporządkowują, gdyż autorytet kapłana jest święty, a Kościołowi nie można nigdy szkodzić ujawnianiem zła jakie się w nim dostrzega. Tym chyba – poza barierami natury psychologicznej – tłumaczyć można, że o wielu przypadkach wykorzystywania seksualnego dowiadujmy się dopiero po latach, i dopiero dziś rodzi to wstrząs w naszej świadomości. W związku z tym trudno powiedzieć ile faktycznie osób zostało skrzywdzonych w Kościele i jak duża jest ich liczba. Oficjalny raport opracowany przez Instytut Statystyki Kościoła mówi bodajże o 625 ofiarach, ale może ich być znacznie więcej. Stąd apel abp. Polaka, który jest delegatem ds. ochrony dzieci i młodzieży z ramienia KEP, aby poszkodowani zgłaszali się, jeśli dotąd tego nie zrobili. Dlatego też raport – o ile ma pokazać pełną prawdę – wymaga dalszej pracy.
Poza tym nic nie wskazuje na to, by Polska miałaby odbiegać od schematu, jaki w odniesieniu do patologii pedofilskiej spotykany był w Kościołach w innych krajach: po pierwszych ujawnionych przypadkach, skala zgłoszeń wykorzystywania seksualnego stopniowo narastała. Inaczej mówiąc: proces walki z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich dopiero się zaczyna i będzie trwał. Zapewne bardzo długo. Trzeba więc liczyć się z tym, że prawdziwa fala dopiero nadchodzi. Kościół musi być gotowy na właściwe – a więc uczciwe, oparte na prawdzie i pokorze – zmierzenie się z tym wyzwaniem. Zarówno Kościół instytucjonalny, jak i cała wspólnota musi też być gotowa na poniesienie przez sprawców oraz chroniących je osób wszelkich sankcji przewidzianych przez prawo, zarówno kanoniczne, jak i karne.
Read more:
Diecezje zabierają głos w sprawie księży pojawiających się w filmie “Tylko nie mów nikomu”
Skuteczność procedur
Abp Gądecki w swym oświadczeniu opublikowanym po emisji filmu, nie tylko podziękował reżyserowi, ale wyraził przekonanie, że „film przyczyni się do jeszcze dokładniejszego przestrzegania wytycznych dotyczących ochrony dzieci i młodzieży w Kościele, jak i do wprowadzenia w życie zasad prewencji w każdej diecezji przez wszystkich księży biskupów oraz do przestrzegania nowego motu proprio papieża Franciszka”.
I choć Kościół w Polsce, odpowiadając na sugestie Stolicy Apostolskiej, wprowadził już przed laty wytyczne określające zasady pomocy ofiarom, jak i dokładne procedury dotyczące zgłoszeń oraz dalszego postępowania kanonicznego wobec sprawców – a nawet posiada specjalny dokument o prewencji (aplikowany teraz na terenie każdej diecezji) – film pokazuje, że zasady te nie we wszystkich przypadkach są respektowane. Czeka więc Kościół olbrzymia praca mająca na celu odpowiednie przygotowanie i wyszkolenie własnego personelu, aby reagował właściwie i działał prawidłowo. A z tym nadal jest problem. W filmie Sekielskiego widzimy np. że niektórzy delegaci diecezjalni w momencie przyjmowania zgłoszenia wymagają przysięgi od ofiary, co jest kompletną aberracją, gdyż przysięga jest wymagana dopiero na etapie postępowania sądowego.
W tym zakresie dużą rolę ma do spełnienia założone przez ks. Adama Żaka SJ w 2014 r. krakowskie Centrum Ochrony Dziecka. Przeszkoliło już ono co prawda kilka tysięcy osób, ale widać, że wciąż jesteśmy w „lesie”, skoro procedury nie są respektowane. Nie zapominajmy, że Kościół w Polsce ma ok. 30 tys. księży i co najmniej drugie tyle świeckich pracujących z młodzieżą na terenie kościelnym.
Cenną pomocą jest ogłoszone przez Franciszka 9 maja br. motu proprio „Vos estis lux mundi”, które nie tylko kodyfikuje dotychczasowe prawo w tej dziedzinie, ale zawiera m. in. procedury w odniesieniu do biskupa oskarżonego o konkretne wykroczenia bądź zaniechanie wymaganych działań. Ukazane w nim procedury wskazujące rolę arcybiskupa metropolity, który – ściśle współpracując z Kongregacją Nauki Wiary Stolicy Apostolskiej – będzie wykonywał jej polecenia w odniesieniu do biskupa oskarżonego zarówno o konkretne wykroczenia, jak i zaniedbanie bądź zaniechanie wymaganych działań. A jeśli sprawa będzie dotyczyć metropolity, to winien się nią zająć najstarszy nominacją biskup w danej metropolii.
Inny problem związany jest z faktem – widocznym nie tylko w filmie, ale i w opracowanych przez ISKK statystykach – że zaledwie ok. 25 % sprawców po udowodnieniu im winy jest wydalanych ze stanu kapłańskiego. Zdarzają się takie sytuacje, że przestępca – po okresie odbycia kary więzienia – z powrotem wraca do posługi kapłańskiej. I choć powierzone mu zadania np. w domu opieki dla osób starszych nie zakładają kontaktu z dziećmi i młodzieżą, to jako człowiek wolny, a naznaczony patologią seksualną o charakterze trwałym, może łatwo znaleźć okazję do recydywy. Struktury kościelne nie są w stanie mu tego uniemożliwić, gdyż Kościół nie posiada służb, zdolnych do zapewnienia skutecznej kontroli nad takimi osobnikami. A w sytuacji kiedy dojdzie do kolejnego przestępstwa, współodpowiedzialnością za nie obarczany jest Kościół.
Priorytet troski o ofiary
A czymś jeszcze ważniejszym od rygorystycznego respektu dla procedur jest zmiana świadomości w łonie samego Kościoła, bo o ile ona nie nastąpi, to nawet najlepsze procedury nie będą stosowane.
Znakomitym drogowskazem dla polskiego episkopatu jest dorobek konferencji nt. wykorzystywania seksualnego małoletnich, która – z udziałem papieża Franciszka i przewodniczących episkopatów – miała miejsce od 21 do 24 lutego w Rzymie. Jej podstawowym postulatem była zmiana „mentalité” w kręgach samego Kościoła. Chodzi o przejście od mentalności korporacyjnej, gdzie chronimy „swoich” i dbamy o dobry wizerunek instytucji, na rzecz myślenia ewangelicznego, w którym wyzwolenie niesie prawda (nawet ta trudna) a działalność wspólnoty koncentruje się wokół osób najsłabszych i poszkodowanych. Krótko mówiąc, chodzi o to, by interesu instytucji (nawet najbardziej zasłużonej) nigdy nie przedkładać ponad dobro konkretnych ludzi, a w tym przypadku ofiar.
W tej sytuacji należy zrobić wszystko, aby ofiary odczuły, że kościelna wspólnota robi wszystko, aby im pomóc. Priorytetem powinny być takie działania, by ludzie skrzywdzeni zrozumieli, że Kościół wciąż jest ich domem, w którym mogą znaleźć niezbędną im pomoc i realne wsparcie.
Troskę o ofiary rozpocząć więc należy od momentu, kiedy ofiara, bądź jej bliscy, zgłasza Kościołowi fakt popełnienia przestępstwa. Była o tym mowa na watykańskim szczycie. Konieczna jest przede wszystkim empatia wobec osoby skrzywdzonej oraz jej bliskich. Sprawa ta jest na tyle delikatna i bolesna, że nie wystarczy wyznaczenie diecezjalnego delegata, którym jest na ogół kapłan mający tysiąc innych obowiązków. Towarzyszyć mu powinien zespół ludzi, także świeckich, którzy ofiarę i jej rodzinę obejmą pełną szacunku troską. Dobrym przykładem jest niedawna inicjatywa „Zranieni w Kościele” realizowana przez zespół psychologów z warszawskiej Fundacji Pomocy Psychologicznej Pracownia Dialogu, przy wsparciu ze strony Więzi i KIK. Takie kompetentne i kierujące się należytą empatią zespoły psychologów powinny istnieć jeśli nie w każdej z 44 diecezji, to przynajmniej w 16 metropoliach. Zespoły te winny blisko współpracować z gronem duszpasterzy, tak aby terapii psychologicznej towarzyszyła odpowiednia pomoc duchowa. A celem tej ostatniej winna być stopniowa (choć czasem wymagająca lat) reintegracja danej osoby we wspólnocie Kościoła. W tym zakresie pomoc mogłyby okazać różne wspólnoty i ruchy apostolskie, które troskę o osoby zranione w Kościele mogłyby włączyć do swych celów działania.
Odrębnego przemyślenia wymaga kwestia pomocy finansowej ofiarom, choć jest to w Kościele temat delikatny. Była o tym mowa na spotkaniu Rady Stałej KEP 2 maja i wiemy, że istnieje pomysł utworzenia specjalnego Funduszu Solidarności z ofiarami.
Miejmy nadzieję, że w opracowaniu szczegółowej „mapy drogowej” dalszych działań przez polski episkopat – co jest absolutnie niezbędne – pomoże zaplanowana na czerwiec wizyta abp. Charlesa Scicluny, sekretarza pomocniczego Kongregacji Nauki Wiary, który najpierw spotka się z biskupami a potem z delegatami diecezjalnymi.
Nie ulega wątpliwości, że Kościół w naszym kraju przechodzi przez najtrudniejszy moment w swojej historii od czasu odzyskania wolności w 1989 r. Dlatego to, jak się zachowa – a zwłaszcza jaką postawę wobec kryzysu przyjmą biskupi – przejdzie do historii.
Trzeba mieć nadzieję, że już nikt i nic nie osłabi determinacji Kościoła – począwszy od biskupów, diecezjalnych delegatów ds. ochrony małoletnich po proboszczów i świeckich – w przeciwdziałaniu patologiom. Trzeba mieć nadzieję, że tej determinacji wyrażanej w szeregu dokumentach Episkopatu i wzmocnionej niedawnym motu proprio Franciszka nie osłabią ci, którzy mówienie o krzywdzeniu dzieci traktują jako przejaw walki z Kościołem.
Nie, to nie jest walka z Kościołem; przeciwnie, to jest walka o Kościół – o jego czystość, wiarygodność i świętość. To oczywiste, że każdy problem Kościoła jest orężem w rękach jego wrogów. Ale pierwszą troską ochrzczonych winno być to, by wciąż się nawracać i zbliżać do ewangelicznych ideałów. Bo Kościół tylko siłą swojego świadectwa przekona do swych racji i tylko swoją świętością przyciągnie nowych wyznawców.
Read more:
Po emisji „Tylko nie mów nikomu” jest kolejne zgłoszenie nadużycia
Read more:
Pomnik ks. Makulskiego w Licheniu zasłonięty