„To jest współczesna opowieść o zmartwychwstaniu. Bóg czyni cuda każdego dnia, lecz czasem jesteśmy tak skupieni na prozie życia, że ich nie dostrzegamy” – mówi producent filmu „Przypływ wiary” DeVon Franklin.
Joyce Smith to typowa matka, a John, jej adoptowany syn, typowy nastolatek. Ona przygotowuje mu śniadania, odwozi do szkoły i kibicuje na meczach koszykówki. On karmi tym śniadaniem psa pod stołem, słucha matczynych „kazań” (by już po chwili niewiele z nich pamiętać), i po nastoletniemu buntuje się.
Może jedynym, co nieco wykracza poza schemat „typowości”, jest fakt, że Smithowie to szalenie pobożna rodzina. Modlą się przed posiłkiem, uczestniczą w nabożeństwach, aktywnie uczestniczą w życiu parafialnych wspólnot. Joyce ma trochę „na pieńku” z pastorem, co do którego metod nie jest przekonana, ale to drobiazg. Kobieta nie przeczuwa nawet, jak pomocny już niebawem okaże się działający jej na nerwy pastor. Nie wie bowiem, na jaką próbę zostanie wystawiona jej wiara.
Pacjent zmarł, matka się pomodliła, pacjent powrócił do życia
John nocuje u kolegów z klasy. Rankiem chłopcy wychodzą poganiać się po świeżym śniegu. Wchodzą na skute lodem jezioro i jak nietrudno się domyślić, lądują w lodowatej wodzie. Kolegom cudem udaje się szybko wydostać na powierzchnię, ale John przebywa pod lodem aż 15 minut. Ratownicy jadący na miejscu wypadku nie mają nadziei – po kwadransie bez tlenu będą szukać jedynie zwłok chłopca.
I faktycznie, kiedy wyławiają Johna, ten nie ma wyczuwalnego pulsu. Jest przewieziony do szpitala, reanimacja trwa 45 minut, ale nie udaje się przywrócić mu życiowych funkcji. Po przybyciu na pogotowie Joyce słyszy od lekarza, że ma tyle czasu, ile będzie potrzebowała na pożegnanie z synem. Kobieta wpada w rozpacz, ale jest to rozpacz… przepełniona nadzieją. Ona wierzy, że jej dziecko (o)żyje.
Zamiast pożegnać się z synem, Joyce łapie go za stopy i odmawia modlitwę: „Duchu Święty, proszę przywróć mego syna do życia!”. Na ekranie EKG pojawia się sygnał. Brzmi nieprawdopodobnie, jak w jakimś tanim filmie? Być może trudno byłoby dać się przekonać takiemu obrazowi, gdyby nie fakt, że „Przypływ wiary” to film oparty na faktach. Ta historia wydarzyła się naprawdę! W dokumentacji medycznej chłopca wpisano: „Pacjent zmarł, matka się pomodliła, pacjent powrócił do życia”.
Historia pokazana w filmie „Przypływ wiary” to cud medycyny!
To, że chłopiec cudownie ożył, wydawać by się mogło jedynie początkiem walki. Lekarze nadal nie dawali mu wielkich szans na przeżycie kolejnych dni. Tymczasem następował cud za cudem. „Kiedy jesteś pod wodą przez tyle czasu pozbawiony tlenu, szanse na ocalenie z medycznego punktu widzenia są praktycznie żadne. Fakt, iż John nie doznał uszkodzeń mózgu, oczu, płuc i w pełni wrócił do zdrowia, jest nieznany w historii medycyny. Dlatego okrzyknięto go cudem medycyny” – wyjaśniał DeVon Franklin, producent filmu.
John bardzo szybko zostaje nie tylko odłączony od aparatury medycznej, ale i wypisany ze szpitala. Wraca też do szkoły, zajęć sportowych. Nie dziwi więc, że jego historia zainteresowała filmowców. Bo, napiszę to jeszcze raz, gdyby nie dokumentacja medyczna, wycinki prasowe, słowem – gdyby nie wszystkie dowody potwierdzające, że ta sytuacja wydarzyła się naprawdę, trudno byłoby w nią uwierzyć.
Owszem, momentami jest to obraz dość cukierkowy, niekiedy pewnie drażniący dla kogoś o odmiennej, niż protestancka, duchowej wrażliwości, ale nie stanowi to problemu w ogólnym odbiorze filmu.
„Przypływ wiary” – “współczesna opowieść o zmartwychwstaniu”
„Przypływ wiary” wiernie oddaje historię Smithów, a także zaangażowanie lokalnej społeczności i wsparcie, jakiego udzieliła ona rodzinie. Poruszające są sceny, w których szkolni znajomi Johna gromadzą się na modlitwie pod oknami szpitala, rysują dla niego kartki czy przygotowują drobiazgi. Chłopca otaczają modlitwą nie tylko znajomi rodziców, ale członkowie wspólnot parafialnych. Odwiedzają go ratownicy, którzy wyłowili go z jeziora i lekarze, którzy jako pierwsi udzielali mu pomocy.
Producent filmu DeVon Franklin mówił:
Dla mnie niezwykle przejmującym aspektem i jednym z powodów, dla których chciałem zrobić ten film, była opieka, jaką cała społeczność otoczyła Johna. To jest współczesna opowieść o zmartwychwstaniu. Bóg czyni cuda każdego dnia, lecz czasem jesteśmy tak skupieni na prozie życia, że ich nie dostrzegamy. Jestem przekonany, że historia Johna i Joyce Smith oraz pastora Jasona przypomni ludziom o tym, że cuda nadal się zdarzają. Przypomni nam o sile modlitwy.
„Przypływ wiary” to dobry obraz na nadchodzące dni, w których obchodzimy pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Jezusa – w końcu bohater filmu także powrócił do świata żywych. Ale to film nie tylko o cudzie będącym efektem wielkiej wiary i gorącej modlitwy. Dla mnie to też poruszający obraz tego, jak wielkie cuda potrafi zdziałać miłość matki do dziecka.
Czytaj także:
Nie znasz tych tytułów? Koniecznie to nadrób! 10 filmów religijnych, które trzeba znać
Czytaj także:
5 filmów o poświęceniu, które warto zobaczyć