Nie mam dobrego zdania o serialach dostępnych na Netfilksie. Wiele tam nic niewnoszących treści. Sporo też niepotrzebnej przemocy i zła. Jednak 4 sezony Czarnego Lustra obejrzałem z wielkim zaciekawieniem. Bo choć zła i przemocy w nich nie brakuje, to są też pytania o to, gdzie warto szukać nadziei.
Świat za lustrem
Czarne lustro ma dziś każdy. To ekran smartfona, komputera, tabletu i wielu innych urządzeń. Dlatego świat czarnego lustra to właściwie nasz świat. W każdym odcinku serialu pod tym tytułem (jest ich 20 i każdy opowiada odrębną historię) przeważnie przenosimy się w przyszłość zaledwie o kilka lat. Po co? Żeby zobaczyć, jakie mogą być konsekwencje upowszechnienia się dziś tworzonych i rozwijanych technologii.
Implanty pozwalające nagrywać wszystko, co widzimy. Aplikacje, których algorytmy znajdują dla nas tę drugą połówkę. Urządzenia zapewniające pełną kontrolę nad dzieckiem. Roboty będące perfekcyjną kopią bliskich zmarłych. W serialu zobaczymy (osadzone w naszych codziennych realiach) te i wiele innych wynalazków, które już zostały lub niedługo zostaną stworzone. Intencje ich powstania przeważnie są bardzo szlachetne. Z konsekwencjami użytkowania już nie jest tak różowo…
Dobrymi intencjami…
Technologia, którą tworzymy ma nam służyć w dobrych celach. Oczywiście mamy świadomość, że niektóre jej aspekty mogą nam się wymknąć spod kontroli. Dlatego powstają liczne ograniczenia prawne i blokady technologiczne. Niestety to za mało.
Po pierwsze dlatego, że nowe wynalazki z zasady nie są nam na tyle znane, by mądrze je ograniczyć. Po drugie dlatego, że cechą nowinek są możliwości, które trudno jednoznacznie ocenić jako dobre lub złe. A po trzecie dlatego, że ich ostatecznym użytkownikiem jest człowiek. A w ludzkich rękach nóż kuchenny może służyć zarówno do smarowania chleba, jak i do odbierania życia.
Dobre intencje twórców i patrzenie o krok naprzód to za mało. Bo dwa kroki dalej może czaić się potężne niebezpieczeństwo, którego nikt wcześniej nie przewidywał. W kolejnych odcinkach “Czarnego Lustra” ujawnia się aktualność powiedzenia, że „dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane”. Można się tym załamać. Można też szukać pozytywów.
Naprawianie świata
Nasz świat, świat przyrody i świat międzyludzkich relacji, został poważnie okaleczony. Jak go naprawić? Jedną z odpowiedzi jest nowoczesna technologia. Wymierające pszczoły można zastąpić mechanicznymi. Relacje z człowiekiem można zastąpić relacjami z maszyną. Pomysłów jest więcej. Rzeczywistość, jaka wyłania się w wyniku ich zastosowania, delikatnie mówiąc, skrzeczy.
“Czarne lustro” nie udowadnia, że technologia jest zła. Pokazuje, że ona właściwie nic nie zmienia. Więcej. Fundamentalne pytania o życie i śmierć stają się jeszcze bardziej aktualne. Bo żyjemy w świecie, w którym „nieśmiertelność” zapewni nam skopiowanie naszej świadomości do elektronicznego urządzenia.
Siedząc przed czarnym ekranem i oglądając “Czarne lustro”, trudno nie postawić sobie kilku pytań. Czy to konsumowanie elektronicznych treści ma jakikolwiek sens? Czy unowocześnienie świata nie stało się celem samym w sobie? Czy nie jest to drogą donikąd? Gdzie należy szukać głębi życia i nadziei?
Szukanie nadziei
Wracam myślami do kolejnych odcinków serialu. Staram się dla siebie wyciągnąć mądre wnioski. Widzę, że potrzebuję nauczyć się lepiej korzystać z technologii. Potrzebuję lepiej zobaczyć, jaki ma ona na mnie wpływ. Potrzebuję nauczyć się tak z niej korzystać, żebym bardziej ja nią rządził, a nie ona rządziła mną. Żebym dał sobie dni, w których nie będę potrzebował telefonu, np. żeby (sic!) pójść do sklepu.
Przeglądam w głowie różne sytuacje w relacjach międzyludzkich. Możliwości świata komputerów uśpiły naszą czujność. Dziś widzę większą niż kiedykolwiek potrzebę (i zarazem możliwości) rozwoju naszych kompetencji społecznych: słuchania, empatii, rozumienia potrzeb i uczuć itd. Tylko wzmocnienie w nas tego, co stanowi o naszym człowieczeństwie, pozwoli zachować autonomię wobec wirtualnego świata.
Fiodor Dostojewski napisał kiedyś, że „jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone”. Po obejrzeniu “Czarnego lustra” to zdanie znaczy dla mnie mniej więcej tyle. Jeśli Boga nie ma, to możemy użyć wszystkich (w tym cyfrowych) środków, żeby go stworzyć lub siebie nim uczynić. A jeśli Bóg jest, to drogi do Niego nie należy szukać wbrew technologii. Ale z całą pewnością warto jej szukać gdzie indziej niż przed czarnym ekranem smartfonu czy komputera.
Read more:
6 lekcji chrześcijańskiego życia na podstawie… serialu „Suits”
Read more:
4 rzeczy, których chrześcijanin może nauczyć się z serialu „Przyjaciele”