„Niektórzy prosili po koncercie o spowiedź czy o modlitwę. Czujemy, że to Boże dzieło, a my jesteśmy tylko narzędziami w Jego rękach” – mówią kapłani z zespołu Good God. Zaczęło się od trzech kolegów ze szkolnej ławki, którzy trafili do tego samego seminarium. Lubili muzykę, więc zaczęli wspólnie grać. Wkrótce powstał Good God, z czasem do zespołu dołączyli świeccy, a światło dzienne ujrzały dwa albumy. Nam ks. Paweł Gołofit, lider kapeli, opowiada m.in. o tym, że koloratka i sutanna to dobry strój na scenę, a także o reakcjach młodzieży na ich muzykę.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Księża grający reggae – jak to się w ogóle zaczęło?
Ks. Paweł Gołofit: Hmm… dobre pytanie. Zaczęło się od tego, że trzech kolegów ze szkolnej ławki (ja, Adrian i Dawid), z jednej miejscowości Poniatowej, z jednej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, trafiło do Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie. Na dodatek każdy z nich grał na innym instrumencie i oczywiście każdy z nich chciał się rozwijać muzycznie. Ten krótki wstęp wydaje się być trochę jak z dobrego filmu, gdzie wszystko układa się po myśli bohatera – ale rzeczywiście tak było. Z mojego roku doszedł jeszcze perkusista Franek, potem przyłączył się kolega Michał. Problemu z założeniem zespołu nie było – zebrała się zgrana i chętna do pracy paczka i zaczęła grać.
Księża z Good God: Naszym celem nie jest show, a ewangelizacja
Dlaczego wybraliście reggae?
Na początku, jak każdy zespół seminaryjny, graliśmy wiele coverów. Później jednak stwierdziliśmy że trzeba opracować coś swojego. Wybraliśmy gatunek reggae, ponieważ większość z nas miała już wcześniej z nim do czynienia. Kiedy stworzyliśmy pierwsze utwory, bardzo szybko spodobały się one naszym odbiorcom. Stwierdziliśmy więc, że warto iść w tym kierunku. Potem nazwaliśmy zespół Good God, ponieważ był chwytliwy i wyrażał to, co chcieliśmy naszym graniem przekazać. Dalej wszystko rozwijało się w szybkim tempie. Coraz częściej byliśmy zapraszani z występem do różnych parafii, szkół i na festyny. Władze seminaryjne starały się pomagać nam w roztropnym połączeniu naszej posługi muzycznej z formacją i przygotowaniem do kapłaństwa. W końcu, w 2014 r. udało nam się nagrać pierwszą studyjną płytę „Droga ocalenia”. Wtedy to do zespołu dołączyły nasze świeckie koleżanki Angelika Jędrzejowska i Agnieszka Zarębska. Wydawało się, że zespół wraz z momentem ukończenia przez członków seminarium zakończy działalność, jednak Pan Bóg chciał inaczej i dalej nas prowadzi. Obecnie jest nas 7 osób – trzech kapłanów i cztery osoby świeckie.
Widziałam, że występujecie w koloratkach – niezły sceniczny outfit.
Tak, koloratka na scenie wydaje się być na pierwszy rzut oka nietypowym obrazem. Jednak w naszych występach trzeba spojrzeć przede wszystkim na cel. Naszym celem nie jest zrobienie tylko i wyłącznie show, nie jest pokazanie się jako „nowocześni” księża, którzy jako nieliczni potrafią dotrzeć do młodzieży. Naszą podstawową posługą jest ewangelizacja w parafii. Mamy uczniów, których formujemy, grupy parafialne, które prowadzimy, sprawujemy sakramenty, prowadzimy duchowo ludzi. Natomiast jedną z form ewangelizacji jest posługa naszego zespołu. Chcemy, aby ci, których niekoniecznie spotkamy w kościele, i którzy nie mają doświadczenia Pana Boga w swoim życiu, może właśnie podczas takiego koncertu, gdzie mogą pośpiewać, poskakać i dobrze się pobawić, usłyszeli także świadectwo, doświadczyli mocy Słowa Bożego i modlitwy.
„Czasem po koncercie przychodzi ktoś, by się pomodlić albo wyspowiadać”
Z jakim efektem więc efektem docieracie przez muzykę do młodzieży?
Efekt jest zaskakująco dobry. Wielokrotnie po koncertach młodzież pisze do nas, że naprawdę doświadczyła mocy Pana, słowa utworów dały im dużo do myślenia, skłoniły ich do zastanowienia się nad swoim życiem. Mieliśmy też przypadki, że niektórzy prosili po koncercie o spowiedź czy o modlitwę. Czujemy więc, że to jest Boże dzieło i my jesteśmy tylko narzędziami w Bożych rękach.
Kto przychodzi na wasze koncerty? To przede wszystkim młodzież?
Wszystko zależy od miejsca, w które zostajemy zaproszeni. O dziwo nasza muzyka, mimo że często nie jest priorytetowym gatunkiem słuchaczy, spotyka się z dobrym odbiorem. Wielokrotnie na koncert oprócz młodzieży przychodzą dorośli, rodziny, a nawet osoby starsze, które potem po koncercie bardzo dziękują, że mogły poklaskać, pośpiewać i pomodlić się oraz że bardzo się w tym odnajdowały. Mogli poczuć się młodzi duchem.
Jakie są wasze muzyczne autorytety?
Jeśli chodzi o muzykę reggae, cały czas staramy się słuchać różnych zespołów z Europy i nie tylko grających ten gatunek. Cały czas szukamy również nowych muzycznych inspiracji. Próbujemy łączyć reggae z innymi gatunkami muzycznymi, jak rock, hip-hop czy jazz. Natomiast jeśli chodzi o treści, to oczywiście inspiracją jest dla nas Pismo Święte – wiele tekstów utworów pochodzi z Pisma Świętego, jest owocem modlitwy czy różnych przeżywanych przez nas rekolekcji.
Uczniowie cieszą się, że „ich ksiądz” jest na YouTube czy w telewizji
Przeczytałam komentarze pod waszymi klipami na YouTube. Rozbawił mnie ten: „ksiądz na religii nam pokazywał” 😉
Tak, uczę w technikum i wielokrotnie dzielę się z uczniami moimi radościami pochodzącymi z grania w zespole. Opowiadam im, jak wyglądają koncerty, kogo spotykamy, i jakie są owoce. Część z nich była również na naszym koncercie. Uczniowie cieszą się, że „ich ksiądz” jest na YouTube czy w telewizji (śmiech).
Co na to granie wasi przełożeni?
Podstawą działania naszego zespołu jest posłuszeństwo. Nie organizujemy żadnego koncertu bez wiedzy przełożonych i przede wszystkim bez ich zgody, ponieważ wiemy, że jesteśmy narządzeniem Pana Boga. Z narzędziem jest tak, że raz się go używa, a w innym momencie leży. Jeżeli On będzie chciał się nami posługiwać, to zawsze jesteśmy otwarci. Wtedy znajdą się również miejsca do posługi i uda nam się je połączyć z innymi obowiązkami. A jeżeli Pan Bóg zapragnie, aby na ten moment przestać, to również to przyjmiemy.
Od 2011 roku zespół powiększył się o osoby świeckie, wydaliście dwie płyty, nawiązaliście współpracę z ks. K. Kralką. Jakie macie plany na przyszłość?
Cóż, aktualnie tworzymy materiał na trzecią płytę, przygotowujemy się również do zbliżających się koncertów, myślimy, czy nie poszerzyć zespół o nowych muzyków. Niedawno dołączył do nas Michał, który jest odpowiedzialny za realizację dźwięku podczas koncertów, co nadało nam lepszą jakość. Na wiosnę chcemy również wydać singiel. Ciągle dużo się modlimy i pytamy, w którą stronę iść, aby realizować w tym Bożą wolę i posługiwać na Jego chwałę.
Read more:
To musiało kiedyś się stać! Despacito w wersji pielgrzymkowej feat. ks. Jakub Bartczak
Read more:
S. Cristina wystąpi w „Tańcu z gwiazdami”. „Wiary nie można zamykać”