Pośród wielu totalnie bezsensownych wyzwań, do których zaprasza nas internet, nareszcie pojawiło się takie, które z całą mocą można poprzeć i bez wstydu promować. Proszę Państwa, czas na Trash Challenge!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Internet chłonie jak gąbka nawet najgłupsze pomysły. Często takie, które niosą za sobą poważne ryzyko uszczerbku na zdrowiu, a w ekstremalnych przypadkach nawet i śmierci.
Wymieńmy tylko kilka z najgłupszych internetowych challenge’ów: zjadanie łyżeczkami cynamonu, który w dużych ilościach szkodzi wątrobie, polewanie się albo lodowatą, albo – dla odmiany – wrzącą wodą (nawet jeśli był to sposób na zwrócenie uwagi na ludzi cierpiących na SM, to jest to zwykłe marnotrawstwo), jedzenie kukurydzy z wiertarki (niektórzy tracili przy tym zęby), powiększanie ust słoikiem, picie wybielacza czy podpalanie skóry (tu komentarz jest chyba zbędny) albo owijanie delikwenta taśmą klejącą i obserwowanie, jak pokracznie radzi sobie z oswobodzeniem.
Dość! Pojawiło się mądre ekowzywanie, które ma szanse przynieść realne owoce – poza klikami, odsłonami i lajkami, rzecz jasna.
Założenie jest proste: odejdź od komputera, wyjdź na zewnątrz, namierz miejsce, które jest wyjątkowo zaśmiecone (plaża, park, skwer, rów pełen śmieci, las) i zrób zdjęcie temu smutnemu widokowi. Potem zawiń rękawy, weź się do roboty i wysprzątaj cały ten syf, ponownie pstryknij fotkę i pochwal się owocem swojego wysiłku w internecie. Nie zapomnij o oznaczeniu go tagiem #trashtag.
Chyba nie brzmi to nader skomplikowanie?
„Sprzątanie świata” wcale nie jest nową inicjatywą. Zapewne pamiętamy podobne akcje ze szkoły, kiedy to zamiast regularnych lekcji odbywało się wspólne sprzątanie okolicznych parków i lasów. Wówczas taka forma spędzania czasu wydawała się bardzo atrakcyjna.
Pomysł corocznej kampanii polegającej na oczyszczaniu naszej planety pochodzi z Australii. Akcja „sprzątanie świata” odbywa się od 1989 roku w trzeci weekend września. Blisko 30 lat temu 40 tysięcy mieszkańców Sydney wyszło wtedy na ulice i wyposażeni w worki na śmieci, zaczęli oczyszczać portową przestrzeń.
To niewiarygodne, jak Australijczycy – mimo braku mediów społecznościowych – potrafili zorganizować się i tak tłumnie przybyć na akcję. My dzisiaj nie mamy żadnej wymówki. Przepływ informacji jest bardzo szybki i dociera do najdalszych zakątków globu. Niech świadczy o tym popularność #trashtagu – na Instagramie pojawił się dotychczas już blisko 30 tysięcy razy.
https://www.instagram.com/p/BuzcJhGHXJO/
https://www.instagram.com/p/Bu74mnaAoCR/
https://www.instagram.com/p/Bu_J_dyHRUO/
Czytaj także:
Hiszpan z Majorki sprząta poznański park!
Czytaj także:
Jestem katolikiem, więc jestem ekologiem [wywiad]