Dzień, kiedy ktoś niosący różaniec musiał być chroniony przez kogoś niosącego pistolet.Sobota 2 marca była początkiem kampanii modlitewnej “40 dni dla życia” ma Dolnym Manhattanie. Kampania polega na modlitwie o nawrócenie serc i uzdrowienie ran powstałych na skutek aborcji. Zaangażowane grupy spotykają się na mszy świętej, adoracji, by następnie w procesji różańcowej udać się do miejscowej kliniki aborcyjnej, gdzie dają świadectwo własnej wiary.
Kiedy władze Nowego Jorku podpisały ustawę o jednym z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych w kraju, niektórzy uwierzyli, że zwolennicy aborcji nie będą dłużej protestować przeciwko kampanii modlitewnej. To przekonanie było błędne.
Opór był tak intensywny, że wymagał od policjantów, aby stanęli pomiędzy modlącymi się a protestującymi. Protestujący chcieli zrobić wszystko, aby zatrzymać procesję przed dotarciem do kliniki. Policja nieustannie przeciskała się torując korytarz, by procesja mogła iść dalej.
Był to dzień, kiedy ktoś niosący różaniec, musiał być chroniony przez kogoś niosącego pistolet.
Obejrzyj galerię zdjęć:
Czytaj także:
„Interaktywna” figura o. Pio przypomina o miłosierdziu Boga [GALERIA]
Czytaj także:
Modlitwa pod kliniką aborcyjną w Nowym Jorku. Wobec “ciemności, która nie jest ludzka”
Czytaj także:
Nowy Jork „świętuje” nowe prawo aborcyjne. Budynki skąpane w różu