Modlitwa nie przynosi pociechy
W życiu duchowym często zaczynamy od wielkiej gorliwości i miłości do Boga. Mogą temu towarzyszyć pozytywne uczucia, które sprawiają, że czujemy się szczęśliwi.
Jednak po kilku miesiącach lub latach ów pokój ducha może się wyczerpać i zamiast odczuwać radość, możemy czuć się opuszczeni i wyjałowieni. Nasza modlitwa nie wzbudza już takich emocji i możemy nawet zacząć kwestionować naszą religię.
Jak wskazuje ojciec Wawrzyniec Scupoli w swojej książce „Walka duchowa”, w takich chwilach dusza powinna rozeznać, skąd pochodzi to poczucie posuchy duchowej.
Tłumaczy to tak: „Kiedy zatem odczuwasz posuchę i niechęć do spraw duchowych, upewnij się, czy nie wynika to może z jakiegoś twojego przewinienia”.
Czasami może się zdarzyć, że jest w nas coś, co blokuje wlewanie się światła Bożego. Może to być jakiś grzech, do którego jesteśmy przywiązani, a może jakieś wewnętrzne wątpliwości, z którymi musimy się zmierzyć.
Z drugiej strony, owa posucha duchowa może być darem, który Bóg daje dla dobra naszej duszy. W takiej sytuacji ojciec Scupoli zachęca duszę:
Krzyż, który trzeba przyjąć
Co więcej - pisze Scupoli - „nie ofiarowuj swoich Komunii, modlitw lub innych pobożnych ćwiczeń w intencji uwolnienia się od swego krzyża, lecz proś o siłę, by stale wysławiać ten krzyż ze względu na cześć i chwałę Jezusa ukrzyżowanego”.
To jest droga do doskonałości, ponieważ „prawdziwe oddanie polega na gorliwej i niezachwianej woli naśladowania Chrystusa i dźwigania krzyża wtedy i w taki sposób, jak On sam postanowi, a także na kochaniu Boga, ponieważ jest On godny naszej miłości. Polega nawet na zrzeczeniu się poczucia słodyczy Boga ze względu na Boga samego”.
Wielu świętych, w tym święta Teresa z Kalkuty, przeżyło wiele lat, nie czując żadnej pociechy ze strony Boga. Jednak znosili to ciężkie brzemię posuchy duchowej dzięki głębokiej miłości do Boga.
Następnym razem, gdy dotknie cię posucha duchowa, zastanów się, jakie są jej możliwe przyczyny, a przede wszystkim przyjmij ją jako krzyż, który poprowadzi cię do raju.