„Kafarnaum” boli, bo to uczucie, które wywołuje każde doświadczenie samotności. A taki właśnie jest – do bólu samotny – Zejn, główny bohater najnowszego filmu Nadine Labaki.Materiał partnerski
Obok “Kafarnaum” Nadine Labaki (reżyserki m.in. filmu „Karmel”), który wzbudził na festiwalu w Cannes najdłuższe, 15-minutowe owacje, nie można przejść obojętnie. Spodziewajcie się koktajlu emocji, pytań bez odpowiedzi i zadziwień, na dłuższą chwilę odbierających oddech.
Film, który otrzymał w Cannes Nagrodę Jury, to obraz pogmatwanych losów 12-letniego chłopca (choć on sam w zasadzie nie wie, ile ma lat, nigdy nie widział swoich dokumentów), jego rodziny (z którą ostatecznie łączą go tylko więzy krwi) i przypadkowo poznanych ludzi, z którymi zetknął go – najczęściej okrutny – los.
“Kafarnaum” – pozew za życie
Chłopak pozywa swoich rodziców za to, że dali mu życie, ale nie dali mu podstawowych ludzkich praw. Pozew absurdalny, owszem, ale tylko wtedy, kiedy zatrzymamy się na tym fakcie. Bo kiedy pozwolimy Labaki poprowadzić się przez meandry tej historii, okaże się, że zło ma zawsze drugie dno, a żadnego z bohaterów jej filmu nie da się włożyć do jednoznacznej szufladki z napisem „dobry” lub „zły”.
„Kafarnaum” boli, bo to uczucie, które wywołuje każde doświadczenie samotności. A taki właśnie jest – do bólu samotny – Zejn, główny bohater najnowszego filmu libańskiej reżyserki.
Warto pozwolić sobie na to przejmujące doświadczenie poznania jego świata, zwłaszcza, że Zejn – mały bohater filmu, nie jest aktorem, jest uchodźcą z Syrii, a większość aktorów-naturszczyków tak naprawdę nie grała – nie musiała. Nadine Labaki nie dała im nawet scenariusza, nie tylko dlatego, że nie potrafili czytać. Chciała, by aktorzy mieli podobne doświadczenia, jak bohaterowie, których mieli zagrać. Na ekranie zobaczymy więc realne, choć ubrane w przejmującą fabułę, życie.
Prawdziwego Zejna od granego przez niego bohatera różni tylko jedno – ten ma kochających rodziców. Choć też nigdy nie chodził do szkoły, choć mieszka w libańskich slumsach i dobrze zna zapach ulicy, ma coś, za czym jego bohater tęskni najbardziej – prawdziwą, a nie tylko formalną, rodzinę.
Zejn – bohater filmu Nabaki – miał nadzieję, że będzie porządnym człowiekiem. Nie mógł pójść do szkoły, bo każde z kilkorga dzieci jego rodziców musiało pracować. Choć raz jego matka próbowała namówić ojca, by dali chłopcu szansę – słyszała, że dzieciaki przynoszą ze szkoły jedzenie, a czasem dostają też ubrania czy np. papier toaletowy. Nie udało się.
Skrzętnie utkana z absurdalnych powiązań sieć zależności między rodziną a lokalnymi grupami trzymającymi władzę nie pozwala na takie wyjątki. Nie możesz się wyłamać. Musisz codziennie wozić taczkę z jedzeniem czy butlą gazową, bo nikt tego za ciebie nie zrobi – a jeśli nie przyjdziesz, lokalny sprzedawca może wyrzucić całą tonącą w długach rodzinę na bruk.
Zejn o tym wiedział. Ba, znał tę prawdę na pamięć – rodzice przypominali mu o tym za każdym razem, kiedy wspomniał o szkole, czy choćby o tym, jak bardzo nie chce, by wydali jego ukochaną siostrę za mąż za starszego sklepikarza.
“Kafarnaum” – samotność, która boli
Siostra. Centrum jego świata, powiew normalności. Tylko z nią Zejn miał relację, o nią się troszczył, z nią śmiał się beztrosko i z nią przesiadywał na dachu rodzinnych slumsów, próbując pogrywać na prowizorycznych instrumentach.
Z nią też pewnie snuł marzenia o lepszej przyszłości – miał nadzieję, że będzie inny niż jego ojciec, którego głos słyszał tylko w wersji podniesionej, który nigdy nie mówił do niego czule, nie grał z nim w piłkę, nie chwalił. Zawsze krzyczał i rozdzielał obowiązki. Matka była taka sama. Jedyną czułość, jaką znał z ich strony, to odgłosy nocnych prób sklejania ich małżeństwa. Potem zresztą im to wypomni, pytając na sali rozpraw, czy to dziecko, które dopiero ma się urodzić, też skażą na tak okrutny los.
Zejn, poza tym, że codziennie na nowo przekonywał się o tym, że nadaje się wyłącznie do pchania taczki, boleśnie przekonał się też o tym, że jego miłość do siostry jest niewystarczająca, by ochronić ją – kilkunastoletnią dziewczynkę, przed małżeństwem ze sklepikarzem, dzięki któremu mieli dach nad głową.
Zresztą swojej niechęci do niego Zejn nigdy nie ukrywał – bez skrępowania kradł z jego sklepu, bez ogródek próbował też protestować, gdy ten przyszedł dogadać z jego rodzicami tragiczne w skutkach i ostatecznie rujnujące całą rodzinę małżeństwo.
12-letni chłopak ucieka z domu, by ratować siostrę, choć tak naprawdę chce też uciec jak najdalej od swoich korzeni. Jednak im dalej jest od domu, tym bardziej wchodzi w rzeczywistość, której tak bardzo nie chciał. Jak bluszcz oplatają go historie, prowadzące ostatecznie do więzienia, a z niego na salę sądową, w której pada to przejmujące oskarżenie – pozywam moich rodziców za to, że dali mi życie.
“Kafarnaum” – kto jest winien?
Czy Zejn trafiłby do zakładu karnego, gdyby wcześniej jego ojciec regularnie nie udowadniał mu, że jest zerem? Czy jego matka zdobyłaby się na czułość wobec swoich dzieci, gdyby jej naprawdę realnym zmartwieniem nie było to, by te cokolwiek zjadły, choćby była to gaza nasączona cukrem? Czy dziewczynka miałaby odwagę powiedzieć „nie” aranżowanemu małżeństwu, gdyby ktokolwiek wcześniej nauczył ją, że jej zdanie się liczy? Czy ojciec nie posunąłby się do „sprzedania” córki, gdyby nie zmusiła go do tego sytuacja?
Gdzie są granice człowieczeństwa i godności? Czy da się je określić w śmierdzących slumsach? Jak pogodzić w sobie obraz dwóch kobiet, obecnych na sądowej sali – oskarżającej adwokat z dobrego domu, w dobrze skrojonej garsonce (wymownym jest fakt, że w rolę obrończyni Zejna wcieliła się sama reżyserka), i matki Zejna – zrozpaczonej swoją bezradnością prostej kobiety z przedmieść Bejrutu, której nikt wcześniej nie wyposażył w podstawowe umiejętności? Czy ktoś jest tu złym bohaterem? Komu współczuć? Czy winni są rodzice, czy system?
Te niewypowiedziane pytania zadaje widzowi Nadine Labaki – uchodząca za jedną z najlepszych arabskich reżyserek. „Wierzę, że całe zło świata bierze się z zaniedbania i przemocy doświadczonej w dzieciństwie. Z braku miłości. Musimy sobie uświadomić, że miliony dzieci doświadczają gniewu. Ten gniew kiedyś odwróci się przeciwko nam” – powiedziała reżyserka*.
„Kafarnaum” w kinach od 22 lutego. Dystrybutorem filmu w Polsce jest GutekFilm. Ta libańsko-amerykańska produkcja jest nominowana do Oscara w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny”.
*materiały prasowe dystrybutora
Materiał partnerski
Czytaj także:
„Green Book”: Przemocą się nie wygra. Najważniejsze to zachować godność
Czytaj także:
„Walc w alejkach”. Po tym filmie inaczej spojrzysz na pracowników hipermarketów
Czytaj także:
„Zabawa, zabawa” – film o tym, jak piją kobiety