Co sprawia, że niektóre pary, mimo długiego stażu małżeńskiego, zachowują dawną świeżość? Widoczna jest w nich żywa radość, przyjemność z przebywania w swoim towarzystwie.
Udane, czyli jakie?
Od dłuższego już czasu temat relacji małżeńskiej leży mi na sercu. Obserwuję pary różne stażem, te młode i te emeryckie, i o zdecydowanej większości mogłabym powiedzieć, że są udane. To chyba dobrze, powiecie? Niby tak, odpowiem. Zastanawiam się tylko, co to znaczy udane małżeństwo? W końcu nie każde trwałe małżeństwo jest udane, a nie każde udane jest… szczęśliwe.
Co sprawia, że niektóre pary, mimo długiego stażu małżeńskiego, zachowują dawną świeżość? Widoczna jest w nich żywa radość, przyjemność z przebywania w swoim towarzystwie. Czasem sobie dogryzają, czasem się pokłócą, ale nawet dla postronnych jest jasne, że nie tylko się kochają, ale są ze sobą szczęśliwi. Jak to jest, że tak wiele udanych par tej radości, tej iskry już nie ma?
Magiczny składnik
Możemy domniemywać. Natychmiast nasuwają się z pozoru proste odpowiedzi. Zaufanie. Wierność. Trwanie. Dla mnie będzie to także wspólnota wiary – porozumienie, przyjaźń na zupełnie innym, głębokim poziomie. Otwarta komunikacja, szczerość. Z jednej strony sztuka kompromisu, z drugiej bezkompromisowość – brak zgody na bylejakość relacji. Pokora. Może szczęśliwe małżeństwo, niczym wybitne danie, jest sumą tych składników, dodanych z zachowaniem odpowiedniej proporcji? Prawda jest taka, że mimo wszystko jest to tajemnica. Co jest tym magicznym składnikiem? Co sprawia, że mimo upływu lat, relacja jest żywa, pełna pasji i spełnienia? Pytałam o to przez jakiś czas na modlitwie. I dostałam odpowiedź.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: “Nie mają już wina”.
Mamy więc kolejne małżeństwo, które styka się z rzeczywistością braku. Cóż może być bardziej wymownym symbolem tej radości, tej odrobiny szaleństwa, spontaniczności, niż wino w tej przypowieści? Niestety, wina zabrakło. Niby jest dobrze, zabawa toczy się dalej, ale czegoś brakuje. Niby jest dobrze, nie ma zdrady, nie ma wielkich żali, agresji, ale… właściwie co jest? Skąd wziąć to wino, które sprawi, że oprócz dobrze, będzie jeszcze lepiej? Że będziemy mieć z partnerem nie tylko poprawne, grzeczne relacje, ale nasza cała relacja będzie namiętna, radosna, pełna satysfakcji i dająca poczucie spełnienia?
Skąd wziąć to wino, skoro nasze już się skończyło?
Rzekł do nich Jezus: “Napełnijcie stągwie wodą!”. I napełnili je aż po brzegi.
Jak wiemy z dalszej części tekstu, nowożeńcy dostali wino – więcej i dużo, dużo lepsze niż to, które sami załatwili na początku. Co z nami? W końcu nie mamy takiej mocy, by zmienić wodę naszej codzienności w wyjątkową degustację wytrawnego wina. To prawda, nie mamy. To od nas jednak bardzo dużo zależy – mamy nosić tę wodę. W spiekocie, zmęczeniu, chodzić w te i wewte, czasem w poczuciu bezsensu, bo stągiew nie jest jeszcze nawet do połowy pełna, a nam omdlewają ręce. Czy można zdecydować: chcę być szczęśliwa, więc od dzisiaj będę? Nie wiem jak u was, ale na mnie to nie działa. Nie postanowię sobie, co i kiedy będę czuć. Mogę jednak zdecydować, co będę robić.
Mogę zdecydować, że będę kochać. I w imię tej miłości będę wytrwale nosić te ciężkie naczynia z wodą. Czasem ta decyzja, by kochać, nie daje radości – gdy trzeba wstać rano albo przeprosić. Gdy trzeba zrezygnować z czegoś, na czym nam zależy. A jednak na dłuższą metę daje poczucie spełnienia. Daje szczęście głębsze niż powierzchowne uczucia. To szczęście jest skutkiem ubocznym, nie celem. Przychodzi, gdy zakaszemy rękawy i weźmiemy się do roboty. Po jakimś czasie bowiem odkrywasz, że nagle woda po prostu stała się winem. Nie pracą naszych rąk. To nie my zamienimy ją w wino. Nasza rola to noszenie wody.
Reszta to łaska. Widzialny znak niewidzialnej łaski. Małżeństwo. Głęboko ze sobą zjednoczone, szczęśliwe – to zawsze jest niewiarygodny wręcz cud.
Read more:
Polacy odpowiedzieli, co liczy się dla nich najbardziej. Nowe badania
Read more:
Miłość od pierwszego wejrzenia. Romantyczna historia Zelii i Ludwika Martin
Read more:
Jakiego małżeństwa pragniesz?