Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Szpetny, chudy
Kardynał Joseph Ratzinger, czyli obecny papież senior, w książce Duch liturgii streścił anegdotę z pism ojców pustyni. Pewnego razu niejaki opat Apollon uprosił Boga, żeby pokazał mu diabła. Mnich trochę się rozczarował, bo zobaczył stworzenie szpetne, chude i pomarszczone, ale w sumie podobne do ludzi. Diabeł różnił się tylko jednym – w miejscu kolan miał dziury.
„Niezdolność klęczenia okazuje się zatem istotą elementu diabolicznego” – podsumował opowiastkę kardynał Ratzinger. Ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary pisał o klęczeniu i nieklęczeniu w kontekście mszy świętej, ale ta historia opowiada o pysze – najważniejszym z grzechów.
Kolana są od klękania, a brak kolan to odmowa klękania przed Bogiem, czyli pycha – jedyny grzech prawdziwie szatański i źródło innych grzechów.
Natura
Na inne grzechy ma wpływ nasza cielesna natura. Jesteśmy leniwi, bo nie chce się nam czegoś zrobić. Objadamy się, bo mamy ochotę na kolejny kawałek ciasta, chociaż żołądek i rozsądek mówią, że już wystarczy. Grzeszymy przeciwko czystości, idąc – tak! – za naturalną potrzebą. Bywamy zmęczeni i zirytowani, oszukujemy samych siebie, ulegamy złudzeniom.
Z pychą jest inaczej. To akt uznania się za ostateczną instancję, kogoś ważniejszego od Boga. Rzadko wiąże się z rzuceniem wprost wyzwania Stwórcy. Częściej myślimy sobie: „Sama wiem, co jest dla mnie dobre…”, „Nie będę się wygłupiać…”, „Przecież wszyscy tak robią…”.
Z drugiej strony – nie ma grzechu bez pychy. Nawet najdrobniejsza przewina to mały akt nieposłuszeństwa. Wiem, że jakieś działanie (albo zaniechanie działania) jest złe, ale jednak się na to decyduję. Doświadczanie pokus to nic złego; problem zaczyna się wtedy, kiedy postanawiamy im ulec.
Lepszy…
Pyszałek kojarzy się z osobą zapatrzoną w siebie, a przez to niedostrzegajacą innych ludzi, a nawet samego Boga. Tak bardzo zachwyca się swoimi talentami, sukcesami czy choćby urodą, że zapomina, że wszystko to dostał od Stwórcy.
Mistyczka Anna Katarzyna Emmerich tak opisała upadek części aniołów, który zobaczyła w jednej z wizji: „Z początku wszystkie te chóry wychodziły z owego wyższego słońca jakoby w zgodzie i miłości. Naraz spostrzegłam, że jedna część tych wszystkich kół się zatrzymała, zatapiając się we własną piękność. Czuły własną rozkosz, widziały całą swą piękność i tylko sobą były zajęte. […] W tej chwili widziałam, jak owa cała część chórów jaśniejących upadła na dół i się zaćmiła”.
...albo gorszy
Paradoksalnie objawem pychy może być również uważanie się za kogoś niewartego uwagi i miłości. Jeśli wiem, że Bóg mnie kocha i że jestem dla niego ważna, a uważam się za śmiecia, to wstawiam w miejsce Jego osądu moje własne mniemanie. Bóg daje każdemu z nas to, czego potrzebujemy. Każdy ma do stoczenia swoją walkę.
Wydaje się, że pycha i rozpacz leżą na przeciwstawnych biegunach. W rzeczywistości ta druga jest nieuchronną konsekwencją tej pierwszej, bo jeśli człowiek uważa się za jedynego kowala swojego losu, to wcześniej czy później dozna bolesnego zawodu.
Pycha duchowa
Pycha jest bardzo podstępna. Człowiek pobożny, uformowany i pracujący nad sobą może popaść w złudzenie duchowej doskonałości i pogardzać tymi, którzy – jego zdaniem – nie osiągnęli jeszcze tego „levelu”.
Zdarza się też pycha fałszywego miłosierdzia. Mogą jej ulegać dobrzy ludzie, którzy pomagają bliźnim, jeśli zajmując się ich materialnymi i emocjonalnymi potrzebami uznają awansem również ich błędy za taką samą cechę jak choroba czy bieda, i utwierdzają ich w fałszywym mniemaniu, że grzechy są OK.
Duże słowo?
Pycha to duże słowo, niepasujące do szarego życia? Ależ skąd! Zdarzają się w sytuacje, kiedy trzeba podjąć ważne decyzje i zastanowić się, czy chcemy słuchać Boga czy Jego przeciwnika, który przybiera np. postać konwenansów, kariery albo wielkiej miłości. Ale większość bitew z pychą toczymy na co dzień.
Kiedy jestem zmęczona i trudno mi spokojnie zareagować na kolejne denerwujące pytanie córki, ale jeśli ze względu na Boga i z miłości do dziecka wykonam ten wysiłek (czasem wydaje się, że nadludzki), to mogę to uznać za małe przyklęknięcie przed Panem. Oby jak najwięcej tych przyklęknięć – małych i dużych!