Było ich czterech – wszyscy świetnie urodzeni, należący do najbliższego otoczenia króla Anglii, Henryka II. Wpadli do kościoła w trakcie uroczystych nieszporów i z okrzykiem: „Śmierć zdrajcy!” zarąbali arcybiskupa Canterbury.
Poranili także jego sekretarza, który próbował bronić swojego przełożonego. Do dziś (a od 1170 r. trochę czasu już upłynęło) nie wiadomo, na ile za ich działaniem stał król, a na ile było ono ich własną inwencją. W końcu w tamtych czasach żeby wysokiego dostojnika kościelnego nazwać zdrajcą, trzeba było mieć do tego podstawy. Czy zabójcy Tomasza Becketa je mieli?
Bystry chłopak z normandzkiej rodziny
Rodzice przyszłego męczennika pochodzili z Normandii i byli rodziną kupiecką, która w Londynie szukała lepszego życia. Musieli być zamożni, skoro dobrze wykształcili swojego syna. Przy czym trzeba dodać, że Tomasz odziedziczył po przodkach parających się handlem zdolność do negocjacji, bystry umysł i znaczne ambicje, co z pewnością ułatwiło mu karierę.
Zachował się też opis jego wyglądu z tamtych lat – miał być szczupły, ciemnowłosy, jego twarz była wyrazista, a najmocniej wyróżniał się z niej prosty, długi nos. Rozmowa z nim była za każdym razem przyjemna, choć się lekko jąkał. Zawsze precyzyjny w wypowiedzi, najtrudniejsze kwestie potrafił przedstawić w zrozumiały sposób.
Wspomnianą karierę zaczął w kantorku swojego ojca i dzięki jego kontaktom biznesowym trafił na dwór prymasa Anglii, Teobalda. Ten szybko rozpoznał potencjał drzemiący w młodym londyńczyku i po sprawdzeniu jego potencjału w kilku sprawach wymagających dużych zdolności dyplomatycznych, postanowił wysłać go na studia prawnicze do Bolonii i Auxerre, a następnie wyświęcił na diakona i dał kilka znaczących funkcji, w tym funkcję archidiakona Cantenbury.
Królewski przyjaciel
Bardzo szybko, bo już w rok po powrocie ze studiów, Tomasz został także lordem kanclerzem młodego władcy. Był starszy od króla o dwanaście lat, jednak myśleli i działali, a przede wszystkim bawili się tak samo (tyle że Tomasz jako duchowny nie miał kochanek). Uwielbiali splendor, rozumieli potrzebę zbudowania silnej monarchii, nawet za cenę ściągania podatków z kleru. Zresztą Tomasz był w tym zakresie bezwzględny i to on był wysyłany przez Henryka na takie misje.
Przyjaźnili się ze sobą bardzo blisko, nic więc dziwnego, że król uznał po śmierci prymasa Teobalda, iż Tomasz będzie idealnym kandydatem na arcybiskupa Canterbury. On jednak nie podzielał entuzjazmu przyjaciela i zresztą jasno mu o tym mówił. Przy całym swoim upodobaniu do wystawnego życia, bystrości politycznej i bezwzględności, Becket był bardzo jednoznaczny w swoich wyborach i postrzeganiu wymagań moralnych chrześcijaństwa. Jeśli się do czegoś zobowiązywał, to całym sobą i do końca.
Znając plany polityczne Henryka II, szczególnie te wobec Kościoła, nie miał złudzeń, że kiedy tylko zostanie wyświęcony na arcybiskupa, znajdą się z przyjacielem po przeciwnych stronach barykady. I rzeczywiście tak się stało w 1161 r.
Św. Tomasz Becket
Nowy arcybiskup przede wszystkim zaostrzył swoją ascezę – do wymaganych od niego jako duchownego praktyk dołączył własne: biczowanie, noszenie włosienicy, surowsze posty. Bardzo jednoznacznie też sprzeciwiał się próbom podporządkowania struktur Kościoła władzy świeckiej. Spór dotyczył głównie autonomii sądów kościelnych i tego, kto ma sądzić księży, którzy złamali prawo.
Sprzeciwiający się temu Tomasz Becket najpierw uciekł do Francji. Kiedy i tam po sześciu latach wygnania dosięgły go intrygi Henryka II, korzystając z wstawiennictwa króla Francji, wynegocjował swój powrót do Anglii. Stopę na angielskiej ziemi postawił 1 grudnia 1170 r., jednak łaska możnych na pstrym koniu jeździ, zwłaszcza jeśli poddany nie ma zamiaru zmieniać swojej postawy – niecały miesiąc później, 29 grudnia, został zamordowany.
Wiadomość o jego śmierci obiegła Europę błyskawicznie. Już trzy lata później Tomasz został kanonizowany, a miejsce jego pochówku stało się jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc pielgrzymkowych. Z pewnością na powodzenie tego punktu na mapie podróży wpływała też znaczna liczba cudów dokonujących się za wstawiennictwem męczennika. Sanktuarium zostało zniszczone w 1538 r., za czasów Henryka VIII.