Różowe siostry
U Sióstr Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji w Nysie uwagę przykuwa ich strój – to chyba jedyne zgromadzenie zakonne, w którym habity sióstr są w kolorze różowym.
W nyskim klasztorze modli się obecnie 16 sióstr: Polki, Słowaczka, Niemka, Filipinka, Argentynka i Indonezyjka. Ich rytm życia wyznacza modlitwa – oprócz codziennej Eucharystii siedmiokrotnie w ciągu dnia gromadzą się, aby sprawować Liturgię godzin. W ich kaplicy trwa też nieustająca adoracja Najświętszego Sakramentu – co pół godziny siostry zmieniają się przed Panem Jezusem. Resztę ich dnia wypełniają zwyczajne, domowe obowiązki – gotowanie, sprzątanie, szycie...
„Na początku Adwentu mamy... losowanie. Nie jest to jednak loteria fantowa, ale losujemy imię siostry, za którą modlimy się przez całe cztery tygodnie. Trzymamy jednak w tajemnicy, kto za kogo się modli – ujawniamy to sobie dopiero w czasie dzielenia się opłatkiem. To taki nasz świąteczny prezent. Rytm Adwentu i przygotowań do świąt wyznacza nam liturgia – prowadzą nas teksty brewiarza, a ich wyjątkowość podkreślają melodie, na które je śpiewamy, są naprawdę rewelacyjne! No i oczywiście są roraty, które przeżywamy ze świecami w dłoniach. To wszystko pomaga poczuć klimat oczekiwania, tęsknoty za Bogiem” – opowiada s. Immakulata.
Wigilia co roku trochę inaczej
Oprócz ducha, trzeba także przygotować dom – w klasztorze, jak w każdym domu, trwają więc przedświąteczne porządki. Ale – jak podkreśla siostra – wszystko z umiarem. Nie chodzi przecież o to, żeby zapracować się na śmierć i potem odsypiać przez całe święta...
Pod koniec Adwentu w kaplicy i jadalni pojawiają się choinki, a z kuchni dobiega coraz więcej smakowitych zapachów. „Wspólnotę mamy międzynarodową, a co pół roku zamieniamy się dyżurem w kuchni, więc na kogo wypadnie, na tego bęc: decyduje, co znajdzie się na wigilijnym stole. Pochodzę ze Śląska, więc kiedy była moja kolej, na deser jadłyśmy tradycyjne, śląskie makówki. Siostra pochodząca ze wschodniej Polski przygotowała kutię.
Co roku ta wieczerza wygląda odrobinę inaczej. Chociaż podstawa zawsze jest podobna – wiadomo, barszcz, karp, pierogi... A siostry ze Słowacji wprowadziły u nas tradycję jedzenia opłatka... z miodem i czosnkiem. Podobno tak smakowała manna na pustyni, łączyła w sobie wszystkie smaki”.
Gwar rozmów
Nim jednak siostry zasiądą do wigilijnej wieczerzy, mają czas na cichą modlitwę, spotykają się w kaplicy i wspólnie odmawiają Nieszpory. Następnie przychodzą do jadalni, aby podzielić się opłatkiem. „Obok naszego domu znajdują się klasztory Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego i ojców werbistów – wszystkie te zgromadzenia założył św. Arnold Janssen, jesteśmy więc rodziną duchową.
I właśnie siostry misyjne przychodzą zwykle w wigilijny wieczór na chwilę adoracji do naszej kaplicy, dzięki temu wszystkie możemy spotkać się na dzieleniu się opłatkiem. A jeśli z jakiegoś powodu jest to niemożliwe, to też nie problem – jedna z sióstr pozostaje przy Panu Jezusie i jest szczęśliwa, a kiedy wraca, wszystkie rzucają się na nią z życzeniami” – śmieje się siostra.
Choć na co dzień przy posiłkach obowiązuje milczenie, święta zwalniają z tego obowiązku, jadalnię wypełnia więc gwar rozmów. Po wieczerzy przychodzi czas na prezenty – zwykle to słodycze czy drobne upominki kosmetyczne od dobrodziejów klasztoru. A bywa, że siostry same coś symbolicznie przygotują, na przykład żłóbek z łupiny orzecha, wypełniony siankiem, z papierowym Dzieciątkiem Jezus. Taki drobiazg można potem zabrać do pokoju, aby i tam wprowadzić świąteczną atmosferę.
Przede wszystkim modlitwa
Wieczorem siostry spotykają na kolejnej godzinie brewiarzowej, po której procesyjnie, ze śpiewem kolęd, przynoszą do kaplicy figurkę Dzieciątka Jezus. O północy rozpoczyna się tradycyjna pasterka, w której uczestniczą także świeccy – kaplica jest przedzielona kratą, dzięki czemu wszyscy mogą włączyć się w modlitwy sióstr. Po pasterce jest też okazja, aby spotkać się z siostrami w rozmównicy i złożyć im życzenia. Tej nocy wyjątkowo po pasterce tron adoracji jest zamykany i wszystkie siostry udają się na spoczynek.
Dzień Bożego Narodzenia upływa jak zawsze w rytmie modlitwy. Tego dnia siostry nie przyjmują odwiedzin – najbliżsi mogą przyjechać do nich następnego dnia. Pierwsze święto ma być czasem jeszcze większego skupienia i modlitwy.
Świętowanie kończy Uroczystość Objawienia Pańskiego – tego dnia siostry otrzymują przeznaczenia misyjne, czyli kraje, za które mają się szczególnie modlić przez kolejny rok. A potem, jeśli tylko chcą, przygotowują jasełka – wymyślają tekst, z dostępnych materiałów tworzą przebrania. Jest przy tym dużo śmiechu i radości.
Dla siostry Immakulaty będą to dwudzieste pierwsze święta w nyskim klasztorze. „Do zgromadzenia wstąpiłam w listopadzie, a więc na krótko przed Bożym Narodzeniem. W te pierwsze święta tęskniłam za domem, wiadomo. Ale jednocześnie cieszyłam się, bo wiedziałam, że to jest moje miejsce. Największe zaskoczenie? Chyba to, że mogłam... usiąść na pasterce. W moim kościele parafialnym w święta nie było szans na znalezienie miejsca. A tu nie dość, że mogłam usiąść, to jeszcze obok było wolne...” – śmieje się siostra.