Sługa Boża Santa Scorese, która już w liceum zrozumiała sens całkowitego zawierzenia Jezusowi, to wspaniały przykład dla współczesnych młodych. Choć jej życie zostało brutalnie przerwane przez zaślepionego psychopatę, bezwarunkowa miłość do Jezusa prowadzi ją dzisiaj na ołtarze.
Z ruchu Focolari do Komunii i Wyzwolenia
Santa urodziła się 6 lutego 1968 r. w Bari. Dziewczynka, wraz ze starszą siostrą Rosą Marią, otrzymała chrześcijańskie wychowanie: uczestniczyła w życiu parafii, przyjęła pierwsze sakramenty, a z czasem rozpoczęła osobistą drogę duchową.
Szukając swojej drogi, zbliżała się do różnych wspólnot: Focolari, Misjonarek Niepokalanej, Komunii i Wyzwolenia i wreszcie Akcji Katolickiej. Z każdej z nich wynosiła wartości, które prowadziły ją do wielkiej duchowej dojrzałości. Młodej Włoszce przyświecało przede wszystkim pragnienie, „by zawsze promienieć”.
Lekcja filozofii
Koleżanki i koledzy z liceum zapamiętali szczególnie dwa zdarzenia. Na jednej z lekcji filozofii nauczyciel wyraźnie prowokował młodzież, przekonując, że nie ma czegoś takiego jak prawda absolutna. Tylko Santa miała odwagę zabrać głos. Wstała i wobec całej klasy oświadczyła: „Dla mnie prawdą absolutną jest Bóg. On jest jedynym pewnikiem i jedynym absolutnym bytem”.
Dwa lata później, w trzeciej klasie liceum, Santa dowiedziała się, że jej znajomy - działacz ruchu studenckiego, zdeklarowany ateista, który w przeszłości niejednokrotnie szydził z jej wiary - został zatrzymany z powodu zamieszek w czasie strajku okupacyjnego w szkole. Santa za pośrednictwem swojego taty, policjanta, doprowadziła do uwolnienia kolegi.
Przeprowadzka
Po zdaniu matury w lipcu 1987 r. Santa rozpoczęła studia pedagogiczne. W tym samym roku wraz z rodziną przeprowadziła się do Palo del Colle, małej wioski w okolicy Bari, gdzie mieszkali krewni jej mamy.
Zmiana środowiska nie była dla niej łatwa, ale Santa nie poddała się. Do dawnych obowiązków dodała kolejne: zaczęła uczęszczać na kurs dla wolontariuszy Czerwonego Krzyża, zajmowała się dziećmi dotkniętymi dystrofią mięśniową i odwiedzała seniorów w domu opieki, zawsze pamiętając, że Jezus jest naprawdę obecny w odrzuconych, zepchniętych na margines i pokrzywdzonych.
Powołanie
W tym okresie dziewczyna zaczęła stawiać sobie pytania na temat swojego powołania. Nie miała jasności co do tego, czy Bóg wzywa ją do małżeństwa, czy do życia konsekrowanego. W jej Dzienniczku czytamy:
Jej pragnieniem było całkowite zawierzenie Jezusowi, pełna łączność z Nim: „Postanowiłam, że zaryzykuję… Wybrałam Jego, ponieważ czuję się kochana i ponieważ wiem, że moja miłość jest maleńka, ale Jemu wystarczy. Nie wiem, czego będzie ode mnie chciał, ale chcę Mu bezgranicznie zawierzyć”.
„Dziękuję za to, że mnie kochasz”
Santa nie zaniedbywała obowiązków córki i studentki, ale na pierwszym miejscu stawiała osobistą relację z Jezusem i jego Mamą w codziennej mszy świętej, modlitwie i sakramentach.
Doprowadziło to nawet do drobnych nieporozumień w rodzinie, ale Santa nie traciła ducha i radośnie dawała świadectwo wiary. W swoim Dzienniczku zapisała:
Stalker
W 1989 r. zakochał się w niej szaleńczo młody psychopata, który usłyszał, jak czytała Słowo Boże w katedrze w Bari. Zaczęło się śledzenie, nękanie, groźby. Doszło nawet do napaści. Nie pomogło natychmiastowe zawiadomienie policji.
Rodzina i przyjaciele zorganizowali jej ochronę, poinformowano odpowiednie organy porządkowe i służbę zdrowia, ale mimo wszelkich możliwych środków ostrożności codzienność dziewczyny stała się udręką. „Gdyby coś miało mi się przydarzyć, pamiętaj, że wybrałam Boga” – wyznała Santa swojemu ojcu duchowemu.
Proroctwo
Stalking trwał kilka lat. Mężczyzna dzwonił, pisał, śledził ją. Groził: „Będziesz moja albo niczyja! Nawet Boga!”. 8 marca 1991 r., na osiem dni przed śmiercią, Santa zapisała w Dzienniczku:
Zabójstwo
15 marca 1991 r. Santa wraz z przyjaciółmi odwiedziła pewną ubogą rodzinę, której od jakiegoś czasu starała się pomagać. Do domu wróciła sama. Zadzwoniła domofonem. Ojciec natychmiast otworzył drzwi, ale nie słysząc jej głosu, przeczuł, że stało się coś niedobrego.
Kiedy zbiegł na dół, zobaczył napastnika i córkę w kałuży krwi. Prześladowca zadał jej czternaście ran nożem. Najgroźniejsze okazały się rany płuc. Mimo natychmiastowej interwencji, próby operacji i reanimacji, dziewczyny nie udało się uratować.
Przebaczenie
Przed operacją, z trudem rozmawiając z siostrą, Santa zdążyła przebaczyć swojemu zabójcy. Jej życie było wspaniałym świadectwem wiary i świętości. W jednym ze swoich najpiękniejszych wierszy zakochana w Bogu młoda Włoszka pisała:
Od 1998 r. toczy się jej proces beatyfikacyjny.