To nie jest kolejny artykuł o tym, jak pomóc osobom bezdomnym. To tekst o drugim człowieku, który pozornie oceniany przez nas na pierwszy rzut oka, może okazać się kimś zupełnie innym. Kimś zupełnie takim jak my. A może nawet kimś bardziej niezwykłym…
Mijamy ich
Spotykamy ich często. I równie często odwracamy od nich wzrok. Boimy się, że zaraz poproszą nas o kilka złotych, które zapewne chcą przeznaczyć na alkohol. To dużo łatwiejsze niż okazanie odpowiedniej pomocy. Bezdomni – czy mogą mieć jakieś dobre cechy? Cóż, zwykle się nad tym nie zastanawiamy. Przechodzimy obok, wracamy do naszych domów, do naszego poukładanego życia i wymazujemy z pamięci te spotkania. Najczęściej tak jest. Tak było i u mnie. Aż pewnego dnia zostałam zaskoczona.
Człowiek przy śmietniku
Wybraliśmy się z synkiem na spacer. Był wtedy na tym etapie, gdy dłuższe siedzenie w wózku strasznie go frustrowało i często kończyło się płaczem. Kiedy właśnie zaczynał się denerwować, zobaczyliśmy człowieka wybierającego puszki z kosza. Małemu spodobał się nowy dźwięk zgniatanych śmieci, więc na chwilę się uspokoił. Minęliśmy mężczyznę, a ten powoli ruszył za nami.
Głośny śmiech
Jaś ciągle odwracał się w wózku i śledził jego kroki. Nagle wybuchnął szczerym dziecięcym chichotem. Schował się, potem znowu spojrzał w kierunku bezdomnego i ponownie wybuchnął śmiechem. Tak jeszcze kilka razy.
Było mi strasznie głupio – domyślałam się, że powodem śmiechu jest szurający worek z puszkami i dość niecodzienny wygląd tego człowieka. Cóż, dla małego dziecka był to po prostu interesujący widok. Choć mężczyzna oddalał się, obejrzałam się jeszcze, by przeprosić go za nieoczekiwaną rekcję synka.
Zdumiewające poczucie humoru
Kiedy spojrzałam na biednego włóczęgę, ten był w trakcie odgrywania zabawnej inscenizacji – zdejmował czapkę i kłaniał się mojemu dziecku, uśmiechając się szeroko i odsłaniając przy tym kilka srebrnych zębów. Jaś cieszył się od ucha do ucha, a mnie zamurowało. Ten człowiek, w całym swoim nieszczęściu, znalazł w sobie tyle empatii i poczucia humoru, żeby rozbawić w tak cudowny sposób płaczące dziecko. Poruszył mnie niezmiernie swoją postawą. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on pomachał nam jeszcze radośnie i skręcił w jakąś boczną uliczkę.
Zawróciliśmy jeszcze, by go odszukać, podziękować i zapytać, czego potrzebuje, ale przepadł. Wracałam do domu ze szklanymi od wzruszenia oczami i zastanawiałam się, czy to mógł być nasz anioł… Jeśli kiedyś spotkacie podobnego staruszka-aktora, ukłońcie mu się nisko ode mnie.
Czytaj także:
Z tego autobusu żaden bezdomny nie zostanie wyrzucony!
Czytaj także:
Umiesz dziergać? To zrób szalik dla bezdomnego!
Czytaj także:
Spotkany bezdomny nauczył mnie prawdziwie się modlić