Mamo, świat jest piękny!
Każdy, kto miał okazję obserwować dziecko wpatrujące się w różnorodność przyrody wie, że biedronka czy kaczka są w stanie wywołać na jego twarzy nie lada zachwyt, a podążanie za pracującymi w lesie mrówkami może być fantastyczną przygodą. Mały człowiek nie potrzebuje dalekich, zagranicznych podróży, żeby docenić wyjątkowość świata.
Kiedy spojrzymy na rzeczywistość jego oczami, nagle znana nam ścieżka okaże się miejscem, w którym jest jeszcze wiele do odkrycia. Często łapię się na tym, że szukam na spacerze jakichś interesujących zjawisk. Nawet gdy wychodzę z domu sama, często nachodzą mnie myśli: „O, bim, bam, bom – biją dzwony”, „Ijo, ijo – jedzie karetka”, „O, kasztany”, „Jakie kolorowe kwiaty” – znacie to, drogie mamy? Czy to już efekt uboczny zbyt długiego przebywania z dzieckiem?
Mamo, spójrz na mnie!
Każdy potrzebuje afirmacji i poczucia, że jest dla kogoś ważny. Pierwsze lata życia to jednak czas, kiedy te potrzeby są szczególnie istotne. My, mamy, jesteśmy wielozadaniowe: opiekujemy się dziećmi, a w międzyczasie gotujemy obiad, robimy pranie, płacimy rachunki i tak dalej. Warto jednak pamiętać, że czasem możemy odłożyć coś na później.
Być może nasze dziecko właśnie pierwszy raz ułożyło wieżę z klocków, o co starało się od miesiąca, albo trafiło skarpetką na stopę i jest to dla niego wielkie wydarzenie. Wtedy bardziej potrzebuje naszego „brawo! udało ci się!” niż równo poukładanych ubrań w szafie. Ja też lubię panować nad domowym chaosem.
Od czasu do czasu dobrze jednak rzucić gary i po prostu spojrzeć na przejętą twarz dziecka ─ tyle w niej piękna, tyle fascynacji dobrze znanym nam światem. Dziecko potrzebuje towarzysza przygód. Potrzebuje kogoś, komu podaruje iskry radości w oczach, pojawiające się wtedy, gdy robi coś ekscytującego. Łapmy ich jak najwięcej.
Mamo, nie poddawaj się!
Trudno wyliczyć, ile razy zdarzyło mi się z czegoś zrezygnować, bo za pierwszym razem się nie udało. Tobie też? Małe dzieci to niezwykle zdeterminowane istoty – jeśli im na czymś zależy, próbują do skutku. To że dzisiaj nie weszły na najwyższy fotel w salonie, to nie znaczy, że jutro tego nie zrobią. Patrzę czasem na te upadki i kolejne próby osiągnięcia zamierzonego celu i tak sobie myślę, że powinnam brać przykład z mojego dziecka. Wstawać i walczyć o to, na czym mi zależy. Po prostu!
Mamo, zauważ ich!
Małe dzieci nie potrafią ukrywać swoich emocji. Ich reakcje są spontaniczne i naturalne. Robią „pa, pa” pani w warzywniaku, która zawsze narzeka na pogodę, i krótko mówiąc – nie przepadamy za nią. Uśmiechają się do bezdomnego, bo ma zabawną czapkę. Zaczepiają starsze panie w kościele. Bawią się z wujkiem, który najgłośniej dyskutuje o polityce przy świątecznym stole. Potrafią znaleźć dobro tam, gdzie my go nie zauważamy. W ich oczach ludzie nie mają etykiet. Chciałabym patrzeć na drugiego człowieka tak, jak one.
Mamo, wybaczam ci!
Miłość „nie unosi się gniewem, nie pamięta złego”. Zatem dziecko jest miłością w najczystszej postaci. My, dorośli, potrafimy godzinami, ba, dniami gniewać się na siebie, pamiętać, wypominać. A dziecko? Ono tak nie umie. Wybacza nam podniesiony głos, brak czasu, zniecierpliwienie. Ot tak. Chce zapomnieć i bawić się z nami.
Potrzebuje nas, a potrzeba ta jest ponad nasze słabości. Ono naprawdę chce widzieć w nas dobro. Kto inny mu je pokaże? Gdybyśmy potrafili wybaczać sobie tak, jak robi to dziecko, nasze serca nosiłyby w sobie dużo mniejszy ciężar.
Mamo, jesteś ważna!
Każdy z nas na pewno w ten czy inny sposób doświadczył samotności czy odrzucenia. Kiedy stajemy się matkami, nagle dochodzi do nas, że w oczach nikogo nie byłyśmy tak wartościowe, tak piękne i najzwyczajniej w świecie - tak bardzo potrzebne.
Czasami słysząc po raz setny „mamo!”, czujemy się zniecierpliwione. Ale dziecko przypomina nam, że potrzebując naszej pomocy w najprostszych czynnościach, szuka przede wszystkim naszej bliskości i obecności. Nikt i nic mu tego nie zastąpi.