Statek “Ojciec Bogusław” zostanie przeniesiony z terenu Pensjonatu Socjalnego w Ursusie nad Kanał Żerański. Tam bezdomni będą wykańczać statek, a także wypełniać ideę ojca Bogusława.
Idea ojca Bogusława
Był charyzmatyczny, nie lubił kombinatorstwa. Był sobą, pomagał, z jednej strony był surowy i wymagający, z drugiej strony przyszedł, przytulił. Można było z nim usiąść, porozmawiać, napić się kawy. Był kolegą, kumplem, przyjacielem i dobrym ojcem. Niektórzy ojcowie tacy nie są – mówi pan Sławomir Michalski, spawacz statku.
Ojciec Bogusław Paleczny urodził się w 1959 r. w Szczecinie. Skończył Wyższe Metropolitarne Seminarium Duchowne w Warszawie. W 1991 r. stworzył Kamiliańską Misję Pomocy Społecznej, w ramach której został otwarty Pensjonat Socjalny „Św. Łazarz” w Ursusie. W 2006 r. rozpoczął wraz z podopiecznymi pensjonatu budowę jachtu.
Wojciech Gruca: Nie poznałem o. Bogusława, ale myślę, że ta idea była heroiczna, żeby wyrwać ludzi z apatii. Ja chciałem robić przy statku. Atmosfera rozmów na ten temat… to było inspirujące i wiedziałem, że robię coś z głębszym sensem.
Sławomir Michalski: Kiedy Ojciec odjeżdżał na urlop zdrowotny, miał łzy w oczach. Zmarł w Tarnowskich Górach 2 czerwca 2009 r.
Wypełnić testament, dokończyć dzieła
Pomysł na budowę jachtu wyszedł od o. Bogusława. W 2006 r. będąc na leczeniu na płuca poznał marynarza, z którym opowiadali sobie różne historie. Po tych wszystkich rozmowach zaświtał Ojcu pomysł zbudowania jachtu – przybliża nam historię przedsięwzięcia pan Sławomir, pełniący funkcję głównego spawacza przy budowie. – Zamówił projekt u konstruktora i w 2006 r. rozpoczęła się budowa tego jachtu.
Kiedy byłem na pogrzebie o. Bogusława, stojąc nad jego grobem powiedziałem: Ojcze, chociaż ciebie nie ma, ale jak tam będziesz na górze, to tylko poproś Najwyższego, żeby nam dał determinację, wytrwałość, taką silną wolę i dużo zdrówka, żebyśmy wypełnili twój testament.
Każdy może się zaangażować w budowę
Pan Sławomir Michalski budową statków zajmował się od lat. Przyjechałem do Warszawy jesienią 2008 r. w poszukiwaniu pracy. Pewnego dnia dostałem telefon od kolegi, który zaprosił mnie do budowy jachtu. Mówię do niego: W Warszawie? Jacht? – A on na to: Tak, na podwórku, w Ursusie. Byłem w szoku. Przecież statki buduje się blisko morza, tam są stocznie i specjalistyczne zakłady. Kolega mówi do mnie: To bierz manatki i przyjeżdżaj, przekonaj się na własne oczy. Przyjechałem, poszedłem na podwórko. Faktycznie, stoi.
Kończyłem Wydział Spawalnictwa w Stoczni Gdańskiej. Jestem po budowie jachtów i jednostek pływających. Mam dyplom mistrza w swoim zawodzie. Kiedy przyszedłem do biura domu, po krótkiej rozmowie okazało się, że jestem potrzebny przy budowie. Tego samego dnia poznałem o. Bogusława, który także był monterem, spawaczem w Stoczni Gdańskiej. Rozpocząłem pracę nad jachtem w lutym 2009 r. I tak do dzisiaj z przerwami tutaj pracuję.
Wojciech Gruca: Byłem w takiej trudnej sytuacji życiowej, zamieszkałem tutaj w 2015 r. Rzuciłem się w wir prac przy statku. Kleiliśmy maszt technologią zaczerpniętą z brytyjskich galeonów. Ponieważ nie mam wykształcenia technicznego, starałem się wspierać budowę tak jak umiałem. W nagrodę spotkała mnie taka przygoda, że zaprzyjaźniony z domem filmowiec, Marcin Janos, zorganizował 10-dniowy rejs do Kopenhagi. Płynęliśmy z Gdańska na Hel, do Świnoujścia, Kopenhagi, na Bornholm i do Gdańska. Jak Bóg da, chciałbym jeszcze raz popłynąć, jak już jacht będzie zbudowany.
Ciekawość ludzka mnie przyciągnęła do budowy statku. O. Paleczny powiedział: Będziemy budowali statek. I ja też się zgłosiłem. Od samego początku jestem przy budowie jachtu – mówi pan Marek Mentrak, rzecznik prasowy budowy statku. – Nie mam specjalizacji. Przed bezdomnością byłem handlowcem. I odnalazłem się dopiero tutaj ileś lat temu. Między innymi budowa szkunera pomogła mi w wyrobieniu wytrwałości, systematyczności. To są moje ostatnie dni tutaj, bo niedługo dostanę mieszkanie, na które czekałem parę lat, mam już meble kupione. Zbiegło się to tak, że już prawie wykończenie, kosmetyka w porcie stoczni szkunera, a ja przeprowadzę się do mojego mieszkania. W takcie budowy robiłem mnóstwo rzeczy, od najdrobniejszych do coraz bardziej poważnych. Wszystko to, co mi wskazał kapitan, czego nie umiałem, to się uczyłem.
Nie zabierajcie mnie stąd!
Gdyby jacht umiał mówić, ciekawe jakie miałby zdanie. Czy on by powiedział: Nie zabierajcie mnie stąd – z nutą nostalgii mówi pan Sławomir. Przy budowie jachtu przewinęło się stu ludzi. Budowa jachtu dawała misję mieszkańcom pensjonatu. Był wizytówką.
Dalsza budowa jachtu nie jest możliwa na ursuskim podwórku. Będzie on przetransportowany na tereny Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego nad Kanałem Żerańskim. Jacht Ojciec Bogusław ma wypłynąć w rejs dookoła świata, który ma trwać około dwóch lat.
Read more:
Betlejem z Jaworzna. Tu bezdomność przemienia się w miłość