To pisanie nie będzie do wszystkich. Adresuję je do tych z nas, które potykają się o własne stopy w gonitwie dnia. Które w domu myślą o pracy, a w pracy o domu. Które nie utrzymują przy życiu żadnego wewnętrznego adwokata. Które żyją na wiecznym „wyrzucie”. Opowiem wam o zawodach, z których powoli zaczęłam dezerterować. I o życiu, którego nie znałam, dopóki nie zdjęłam buta z pedału gazu.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Mądrość drzew
Jedziemy do żłobka, mijając po drodze kilkanaście kilometrów dziewiczego lasu. Po mojej prawej i lewej stronie rozciąga się ściana zieleni.
Drzewa przyjmują nas w swoje progi, gościnnie i bez wyrzutów. Stoją tu od lat. Wiedzą, gdzie ich miejsce. Robią dokładnie to, do czego wyrosły. Bez porównań się i wyrzutów, że mogłyby piąć się wyżej lub szerzej rozkładać gałęzie. Drzewa są mądrzejsze od ludzi – myślę.
Józkowa afirmacja życia
Odprowadzam syna do sali i całuję w przelocie. Nie możemy przytulić się na pożegnanie, bo syn pędzi już w stronę dzieci, radosny i podekscytowany.
Długo przyglądałam się temu, z jakim otwarciem podchodzi do jednej z największych przemian w jego życiu. Widziałam jego mikrowycofania i szanse, jakie dawał sobie po każdej chwili dezorientacji. Uśmiech. Afirmacja życia.
Sama przeciwko wszystkim
Przenieśmy się teraz do mojej rzeczywistości. Mam wykonać ważny telefon do jednego z managerów. Czaję się przez trzy godziny. Udzielam sobie miliona zastrzyków motywacji. W międzyczasie zaczynam ogarniać zawodową rzeczywistość. Piję kawę, słońce świeci mi w oczy i tak właśnie się czuję – sama przeciwko wszystkim. Znacie ten lajtmotyw?
Muszę sobie udowodnić, że cały czas wyrabiam normę. Rozpisuję więc drakoński plan na wydanie płyty. Premiera w grudniu.
Strzały ostrzegawcze
Wszystko musi być dopięte na koniec listopada. Wysyłam w swoją stronę ostrzegawczą strzałę. Jak Indianin, który mówi: „Nie zbliżaj się do mojej ziemi tylko po to, aby ją zdobyć”. Nie słucham siebie. Jadę w stronę przepaści w towarzyszeniu armatnich salw.
Jestem coraz bardziej zmęczona i poirytowana. Muszę. To słowo na nowo zagościło w moim słowniku. Przestaję spotykać się ze znajomymi. Liczy się tylko praca.
Kobieta na zawodowym gigancie
Nie rozumiem, co to znaczy: „Pomyślisz o tym w poniedziałek” albo „Zajmiesz się tym jutro”. Wiem, że jestem do tyłu. Że nikt za mnie tego nie nadrobi. Że jeszcze tyle spraw do załatwienia.
Jestem kobietą na zawodowym gigancie. Zakładam firmę, uczę się biznesu, mam dziecko, jestem w związku małżeńskim. Moje życie zamienia się w pasmo zadań. Pranie, wizyta w urzędzie pracy, dotacja, kalosze dla syna, zakupy, rachunki. Zrobione. Niezrobione. Tik. Tak.
Wezbrana rzeka
Trwało to dwa tygodnie. Tyle wytrzymałam w systemie robota. Potem przyszedł weekend. I pękłam.
Lęk o to, jak poradzę sobie z prowadzeniem własnej firmy sięgnął zenitu. Nerwowość, odczepienie od tu i teraz i autodespotyzm po uzyskaniu stężenia 200%, najzwyczajniej w świecie zaczęły się przelewać. Byłam jak wezbrana rzeka, szukająca z powrotem swojego koryta. I dałam sobie do tego prawo.
Ucieczka z olimpiady
W internetowej szkole, do której chodzę, w każdy poniedziałek organizowane są wirtualne spotkania w małych grupach. Można przyjść na nie z każdym pytaniem o biznes, doświadczyć mocy wsparcia, burzy mózgów lub opowiedzieć swoją historię.
Mój poranek wyglądał tak samo. Jechałam przez las, odprowadziłam syna do żłobka, a on znowu pobiegł w stronę dzieci, ufnie odrywając swoją małą rączkę od mojej. Znowu usiadłam przy kawie, włączyłam komputer i połączyłam się z losowo wybranymi koleżankami ze szkolnej ławy. Opowiedziałam o zawodach, z których bardzo chciałam uciec, ale nie dawałam sobie ku temu prawa.
Wsparcie ze szkolnej ławki
Usłyszałam, że one także brały udział w takich zawodach. Że to pułapka, do której wpada się nawet o tym nie wiedząc. I że to niesamowite, że już teraz czuję się spętana.
Usłyszałam, że nic nie muszę. I że plan, który sobie stworzyłam jest nierealny. Że żadna praca – szczególnie ta wymarzona – nie może być areną, na której składam ofiary z mojego zdrowia, relacji, poczucia bezpieczeństwa.
10 moich zawodowych odkryć
Poczułam ulgę. Moja stopa się rozluźniła i stopniowo zaczęłam odpuszczać pedał gazu. Zaczęłam zwalniać, a następnie doszłam do przełomowych odkryć. Myślę, że mogę przydać się wszystkim kobietom, które tworzą coś własnego i chcą pozostać w kontakcie z samą sobą.
- To ja otwieram i zamykam drzwi do mojej pracy. Kiedy kończę moje zadania, biorę oddech i upewniam się, że wszystko zostawiam w moim – metaforycznym lub nie – biurze.
- Mój telefon po wyjściu z pracy służy mi porozumiewaniu się z rodziną lub przyjaciółmi. Nie odbieram połączeń zawodowych.
- Jestem obecna dla mojego dziecka. Kiedy z nim przebywam, poświęcam mu całą moją uwagę, nieważne, czy się bawimy, czy akurat gonię go po centrum handlowym.
- Dbam o relacje. Nie rezygnuję ze spotkań z przyjaciółmi. Nie tłumaczę się brakiem czasu ze względu na pracę.
- Kiedy czuję się chora, przytłoczona, zagubiona – zwalniam. Niezależnie od konsekwencji.
- Każde spotkanie zawodowe przekładam na 4 godziny późniejszej pracy, merytorycznego i emocjonalnego przetrawienia. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na 2-3 spotkania w tygodniu, a nie 5-6, jak miałam to wcześniej w zwyczaju. Uwalniam swoją głowę od przytłoczenia nadmiarem spraw, ryzyka i informacji.
- Piję tylko dwie kawy dziennie. Bez limitu piję tylko wodę.
- Dbam o to, aby oddychać, szczególnie wtedy, gdy zaczynam się stresować. Stanie na jednej nodze też pomaga. Albo skłon do ziemi i przerzucanie ciężaru na stopy.
- Uwalniam siebie od działania z poczucia winy. Nie robię obiadu, nie sprzątam, nie spędzam czasu z moją rodziną tylko dlatego, że chcę im tym coś wynagrodzić lub udowodnić coś sobie.
- Wierzę w to, że Niebo mi sprzyja i błogosławi. Wierzę w to, że ziemia, po której idę i do której zmierzam jest błogosławiona.
Czytaj także:
Magda Frączek: Życie nie jest nieustającą walką
Czytaj także:
„Mama wraca do pracy”. I co z tego (dobrego!) wynika?
Czytaj także:
Czy slow life z małym dzieckiem jest możliwy?