Orygenes pisze, że człowiek powinien kontemplować i czytać szaty Chrystusa, którymi są słowa Ewangelii, i wzywać pomocy Ducha Świętego, bo tylko Duch może sprawić, że szaty te będą jaśnieć i staną się białe jak światło. Często zdarza się, że czytamy książki o Biblii, a nie znajdujemy czasu na lekturę Słowa Bożego. Z jakich pomocy możemy skorzystać, żeby lepiej poznać i zrozumieć natchnione teksty – radzi Michał Wilk, biblista, założyciel i redaktor serwisu BibleNote+.
Dorota Szumotalska: Powiedzmy, że jestem katolikiem mieszkającym w miejscowości, w której nie mam dostępu do wykładów z Biblii ani dobrej biblioteki. Co mogę zrobić, żeby lepiej poznać Pismo Święte?
Michał Wilk: Pierwszym krokiem jest systematyczna lektura Biblii. Biblię możemy czytać zasadniczo na trzy sposoby. Po pierwsze, idąc od Księgi Rodzaju, czyli od początku, do Apokalipsy, czyli do końca. To jest tzw. lectio continua. W internecie dostępne są najróżniejsze plany czytania Biblii: na pół roku, na rok, na dwa lata. Chodzi zatem o to, by przeczytać Biblię od deski do deski, przy czym za pierwszym razem dobrze jest zacząć od Nowego Testamentu, a potem przeczytać Stare Przymierze.
Druga metoda polega na codziennym czytaniu Biblii z Kościołem. Tu trzymamy się cyklu liturgicznego. Kościół katolicki w danym dniu na całym świecie czyta w liturgii te same czytania. Taka lektura daje nam bardzo ważne poczucie jedności z wierzącymi całego Kościoła.
Natomiast trzecia droga, a pisali o niej już Ojcowie Kościoła, to tzw. scrutatio, czyli tłumaczenie konkretnego fragmentu Pisma innymi, paralelnymi słowami Biblii. Biblia najlepiej tłumaczy sama siebie. Kiedy czytamy jakiś fragment, dobrym zwyczajem jest przeczytać – jako komentarz – inne miejsca Pisma, które tematycznie łączą się z tekstem wyjściowym.
Tu polecam wydania Biblii, które na marginesie mają jak najwięcej sigli do miejsc paralelnych, przede wszystkim Biblię Jerozolimską. Taka lektura przypomina trochę buszowanie po internecie, gdzie mamy całą strukturę linków i hiperłączy.
Nie wszyscy podejmują się zgłębiania Pisma Świętego, ponieważ jest to trudne. Czy naprawdę każdy katolik musi to robić? A co, jeśli mieszkamy poza dużym miastem i nie mamy możliwości studiowania Biblii?
Studiowanie Biblii nikomu nie przychodzi bez wysiłku. Na to potrzeba czasu i zaangażowania. Jeśli ktoś naprawdę mieszka w miejscu, gdzie nie ma łatwego dostępu do biblioteki, to pomocą jest oczywiście internet. Myślę, że w naszych czasach nie ma wymówki. Wszyscy mamy dostęp do bardzo dobrych stron w sieci.
Od czego zacząć naukę?
Zawsze każdemu serdecznie polecam uczenie się języków biblijnych, przede wszystkim greki, by móc czytać Nowy Testament. A jeśli komuś starczy sił, to i hebrajskiego, by móc czytać w oryginale Stary Testament.
To nieprawda, że są to bardzo trudne języki, zarezerwowane tylko dla ekspertów. Dziś mamy bardzo dobre podręczniki, niektóre napisane z myślą o samoukach. Mamy niezłe tłumaczenie interlinearne, czyli takie, gdzie pod tekstem greckim czy hebrajskim słowo po słowie zamieszczone są znaczenia po polsku. Każdemu bardzo gorąco polecam przeczytanie Nowego Testamentu w wydaniu interlinearnym. Choćby raz w życiu. To jest niesamowita przygoda! Frajda dla ducha i intelektu.
Mamy ogromny wybór przekładów Pisma Świętego, do których jest dziś łatwy dostęp. Po jakie Pismo Święte sięgnąć na początku? Czy sięgać po przekłady katolickie czy warto czytać niekatolickie?
To jest dobre pytanie, ponieważ niektóre tłumaczenia są przekłamane, czyli niezgodne z oryginałem – np. niektóre wydania Świadków Jehowy.
W liturgii Kościoła katolickiego używamy Biblii Tysiąclecia. To jest przekład, który znamy najlepiej ze słuchu. Moim zdaniem nie jest on najlepszy i niestety zawiera – mówiąc delikatnie – sporo archaizmów i nieszczęśliwych konstrukcji językowych.
Jeśli chodzi o przekłady katolickie, polecałbym przede wszystkim Biblię Paulistów. To jest przekład, nad którym pracowało wielu specjalistów nie tylko od języków starożytnych, ale także od języka polskiego. W Edycji św. Pawła mamy bardzo dobre przypisy filologiczne i historyczne, one są zgodne z najnowszym stanem wiedzy.
Drugi przekład katolicki, jeszcze lepszy, choć mniej popularny, to tłumaczenie ks. prof. Remigiusza Popowskiego. Ksiądz Profesor był nie tylko biblistą, ale i filologiem greckim z krwi i kości – latami kierował katedrą filologii klasycznej na KUL. Zawdzięczamy mu pierwsze i jedyne tłumaczenie Septuaginty na język polski oraz doskonały przekład Nowego Testamentu. Od niedawna Biblia Popowskiego jest dostępna na rynku polskim jako Biblia pierwszego Kościoła. Gdy ktoś mnie pyta, jaką Biblię kupić, mówię bez wahania: Biblię pierwszego Kościoła. Jest najlepsza!
Także bracia protestanci mają do zaoferowania świetne tłumaczenia Biblii na język polski. Kościół katolicki daje imprimatur na Biblię używaną w liturgii, ale to nie znaczy, że nie możemy sięgać po niekatolickie Biblie w lekturze osobistej. Moim zdaniem najlepszym polskim tłumaczeniem Nowego Testamentu na język polski jest przekład pana Piotra Zaremby.
Gdy ze studentami czytamy św. Pawła w przekładzie Zaremby, młodzi ludzie często pytają mnie ze zdumieniem, jak to możliwe, że dopiero u Zaremby odkryli literackie piękno Biblii, zwłaszcza hymnów Pawłowych.
Skąd się bierze tekst oryginalny, który jest podstawą do tworzenia przekładów?
Tekst oryginalny powstaje na podstawie zachowanych manuskryptów. W krytyce tekstualnej, czyli nauce rekonstruującej tekst oryginalny, sięgamy do najstarszych i najlepiej zachowanych manuskryptów. Jeśli chodzi o Nowy Testament, najważniejsze są trzy kodeksy z IV w. – Kodeks Synajski, Watykański i Aleksandryjski. Z kolei z II i III w. mamy papirusy, czyli fragmenty Nowego Testamentu.
Dlaczego są takie różnice w przekładach?
Po pierwsze dlatego, że żadne tłumaczenie nigdy nie jest doskonałe. Tłumaczenie jest sztuką, a im bardziej ktoś jest obdarzony kunsztem literackim i im bardziej bierze pod uwagę osiągnięcia współczesnej egzegezy i stan najnowszej wiedzy, tym może mieć ciekawsze pomysły. Druga rzecz – każdy przekład jest robiony w konkretnym celu. W ciągu ostatnich piętnastu lat zrobiłem pięć przekładów Ewangelii według św. Marka i są w nich spore różnice. Co ciekawe – one nie są lepsze czy gorsze, lecz każde jest niezłe pod jakimś konkretnym względem.
Mamy przekład Biblii Tysiąclecia, który jest przeznaczony do słuchania w kościele. W przekładzie liturgicznym zdania powinny być krótsze i bardziej linearne, ponieważ percepcja ze słuchu w naszym kręgu kulturowym jest słabsza w porównaniu z kulturami wschodnimi. Z kolei Biblie przeznaczone do czytania osobistego, te, które czytamy wzrokiem, a nie słuchamy uchem, powinny w oddaniu frazy bardziej zbliżyć się do oryginału, bo nasza kultura jest kulturą percepcji wzrokowej.
Zupełnie inny cel ma przekład interlinearny – ten może być przydatny w egzegezie czy analizie retorycznej. Tu chodzi o to, by oddać słowo po słowie strukturę frazy oryginalnej. Nie ma więc złotego środka. I nigdy nie ma jednego najlepszego przekładu. Przekład to rzecz względna. Jeden lepiej się nadaje do słuchania, inny – do czytania, jeszcze inny – do egzegezy naukowej. Każdy przekład jest dobry wtedy, gdy jest metodologicznie spójny z założonym celem.
Mamy dostęp do kilkudziesięciu tłumaczeń. Po wybraniu jednego z polecanych i tak nastąpi moment, w którym podczas lektury trafimy na niezrozumiałe dla nas fragmenty. Jak można przez nie przejść?
Tutaj pomocą są komentarze. Biblia ma dwóch autorów – Boga i człowieka. Każda fraza ma na sto procent za autora Boga i na sto procent za autora człowieka. A to znaczy, że w warstwie językowej Biblia jest uwarunkowana kulturowo: powstała w konkretnych realiach historii, została spisana w konkretnych językach (i to zupełnie odmiennych od języka polskiego!), ma w tle konkretną kulturę, która jest zupełnie inna niż nasza. Te historyczne czy językowe odmienności nie są przeszkodą, nawet jeśli są dla nas niezrozumiałe, by słowo Boże stało się w naszym życiu sakramentem Boga.
Wspomniany pan Piotr Zaremba powiedział kiedyś, że Biblia jest jak książka kucharska. Rzecz polega nie na tym, by skupiać się na samej książce, ale by z jej pomocą przyrządzić wyśmienite danie, którego smaki są smakiem stylu naszego życia. Natomiast zrozumienie sensu historyczno-kulturowego, a więc tej warstwy pochodzącej od człowieka i kultury starożytnych, może tylko pomóc. I tu z pomocą przychodzą komentarze.
Począwszy od przypisów na marginesach naszych Biblii, przez komentarze wydawane w formie książkowej, przewodniki po lekturze duchowej po bardzo zaawansowane komentarze o charakterze filologicznym i naukowym. I w tę grupę wpisują się niektóre komentarze zamieszczone w internecie.