Liesel i William po obejrzeniu nagrań z ukrytej kamery, na których pracownica kliniki aborcyjnej opowiadała, co dzieje się z dzieckiem w czasie aborcji, byli przerażeni. Zastanawiali się, co mogą zrobić, żeby uratować chociaż jedno życie. W końcu znaleźli odpowiedź.
Przeszukując internet, natknęli się na zdjęcie innego małżeństwa – Nicole i Kevina, którzy po obejrzeniu tych samych filmów stanęli pod kliniką aborcyjną z plakatem z napisem „Bóg kocha ciebie i twoje dziecko. Proszę, nie dokonuj aborcji. My zaadoptujemy twoje dziecko. Podejdź i porozmawiaj z nami”.
Jak możemy konkretnie pomóc?
Liesel i William postanowili podążyć za ich przykładem. Kiedy William przeczytał artykuł, od razu wysłał go swojej żonie, a ta odpisała, że chce zrobić to samo. Dodała, że mówi absolutnie poważnie. Wcześniej oboje uczestniczyli w różnych działaniach ruchu pro-life, ale bardzo chcieli zaangażować się jeszcze mocniej i w jeszcze bardziej konkretny sposób.
W kolejnych dniach oboje przemyśleli swoją decyzję i – choć mieli już własną dwuletnią córkę – czuli się gotowi na przyjęcie i pokochanie kolejnego małego człowieka. Zgłosili się do bazy rodzin adopcyjnych i po przejściu odpowiednich procedur oficjalnie mogli zaadoptować dziecko.
„Zaadoptujemy twoje dziecko”
W czasie kolejnych siedmiu miesięcy małżeństwo stało pod kliniką aborcyjną przynajmniej przez jeden dzień w tygodniu. Zawsze mieli przy sobie plakat z napisem: „Bóg kocha ciebie i twoje dziecko. Zaadoptujemy twoje dziecko”. Często zabierali ze sobą swoją córeczkę, mając nadzieję, że w ten sposób łatwiej poruszą czyjeś serce.
W końcu nadszedł ten dzień. Jedna z idących do kliniki kobiet podeszła do nich i podzieliła się swoją historią. Zwierzyła się z tego, że tak naprawdę bardzo się boi i nie chce dokonywać aborcji, ale bliscy naciskają na nią w tej sprawie, a ona czuje, że nie ma innego wyjścia.
„My szukaliśmy jej, a ona szukała nas. To było wyraźnie zaplanowane przez Boga” – wspomina William. Kobieta po rozmowie z małżeństwem postanowiła urodzić dziecko i powierzyć je Liesel i Williamowi. W swojej sytuacji z wielu względów nie była w stanie go wychować, ale uwierzyła, że życie, które przekazała, jest wielkim darem. „Dziękuję Bogu za jej ogromną odwagę i bezinteresowność” – mówi William.
Obrona słabszych jest chrześcijańskim obowiązkiem
Po kilku miesiącach na świat przyszła maleńka Cecylia. Adopcyjni rodzice od razu się w niej zakochali, potrafią całymi dniami ją tulić i wpatrywać się w jej maleńką buzię. Nie chcą nawet myśleć o tym, jak potoczyłby się jej los, gdyby tamtego dnia nie było ich pod kliniką.
To, co zrobili, uważają za naturalną konsekwencję swojej chrześcijańskiej wiary.
„Byliśmy głęboko poruszeni, czytając o pierwszych chrześcijanach, którzy w Imperium Rzymskim ratowali niemowlęta przed legalnym wówczas dzieciobójstwem. W tamtych czasach niechciane dziecko było często kładzione na ziemi, poza murami miejskimi i pozostawiane po to, aby umarło. Chrześcijanie nasłuchiwali płaczu niechcianych dzieci, zabierali je do domu i wychowywali jak własne. Kontynuując tę piękną tradycję, wiemy, że obrona i opieka nad sierotami jest chrześcijańskim obowiązkiem” – mówią.
Czytaj także:
Rodzice Marysi: Adopcja to nie “osiągnięcie”. To miłość [reportaż]
Czytaj także:
Aborcja: czy dziecko może być przekleństwem?
Czytaj także:
Tulisie i ciocie od przytulania. Zajrzyjcie do miejsca, w którym mieszka miłość [reportaż]