Naprawdę wierzę w to, że kobiety nie muszą się ze sobą dogadywać tylko dlatego, że są kobietami. Bycie kobietą nie oznacza, że cały świat powinien być przeze mnie przyjęty z otwartymi ramionami. Możemy mieć swoje zdanie. Każda. Możemy się między sobą różnić.
Wsparcie kobiet?
Dużo się mówi o tym, że powinnyśmy się trzymać razem, wspierać i wzajemnie sobie kibicować. Generalnie zgadzam się z tą ideą, a nawet więcej – doświadczam jej. Jak nigdy wcześniej potrzebuję paczki autentycznych kobiet, przy których mogę bezpiecznie lądować i rozszerzać swoje loty. Jednak, jak we wszystkim, i ta koncepcja może przejść w fazę pewnego przegięcia.
Najłatwiej to wytłumaczyć na przykładzie mężczyzn. Jeśli rozpoczynają jakiś wspólny projekt, np. w pracy, nikt nie przypomina im, że drogą do sukcesu jest umiejętność współdziałania z innymi ludźmi. „Bądźcie w tym razem!”, „Tylko wspierając się, dojdziecie do celu!”, „Hejże ho, panowie, najważniejszy jest sojusz!”. O nie! Mężczyznom nikt nie każe nawzajem się afirmować.
Inaczej z kobietami. U nas wsparcie to tak jakby element definiujący. Kobiety znaczą wtedy, kiedy potrafią zrobić coś razem. Powinnyśmy umieć współpracować, odnajdywać się w grupie, umawiać się na wspólne kawy i dziergać sploty relacyjne. Często mówi się o nas przez pryzmat jakiejś „sprawy”. W umysłach wielu pracodawców czy grup trzymających władzę jesteśmy masą, której podzielona opinia na jakiś temat zwyczajnie niepokoi.
Czytaj także:
Słownik Kobiet: Gruba
Różnorodność i indywidualność
Na początku macierzyńskiej drogi wielokrotnie pytano się mnie, czy posiadam grupę wsparcia. Zrozumiałam wtedy, że kobieta na trudniejszym odcinku w życiu kojarzy się z kimś, kto panicznie potrzebuje pomocy. Kiedy przyznawałam się przed kimś do jakieś formy cierpienia, mało kto spoglądał na mnie przez pryzmat drogi, którą przechodzę. Od razu chciano mnie ratować, przyporządkować do grupy, ocalić od samotności. Jak gdyby model kobiecy był jeden. Ten wspólny. Ten z pokrzepionym od trzymania się za ręce sercem.
Kobieca różnorodność i indywidualność – w jeszcze bardzo wielu środowiskach – przyjmowana jest jako coś niezrozumiałego. Kobieta samotna w swojej walce – o siebie, o chleb, o nowe rozdanie w życiu – konotuje z pewnym rodzajem życiowego niepogodzenia. Trzeba nad nią czuwać. Albo tysiąc razy pytać, czy na sto procent jest pewna swojej decyzji. Chodzi mi o taki rys myślowy, według którego powinnyśmy chcieć tego samego, walczyć o podobne prawa, a nawet mieścić się w określonych realizacjach swojej seksualności. Jak pogodzić się z faktem, że jesteśmy różne?
Jak to jest, że nie możemy się ze sobą dogadać? Dlaczego nie potrafimy być dla siebie miłe i spoglądać zgodnie w wybranym przez siebie kierunku? Dlaczego tyle antagonizmów? Dlaczego gdy siedzi obok siebie kilka pań bywa tak, że każda chce czegoś innego? Jedna jest feministką, druga tradycjonalistyczną katoliczką, trzecia chodzi na jogę, a czwarta nie myśli o niczym, bo dwa tygodnie temu urodziła dziecko i jedyną jej aspiracją jest czterogodzinny, niezmącony niczym sen.
Naprawdę wierzę w to, że kobiety nie muszą się ze sobą dogadywać tylko dlatego, że są kobietami. Bycie kobietą nie oznacza, że cały świat powinien być przeze mnie przyjęty z otwartymi ramionami. Możemy mieć swoje zdanie. Każda. Możemy się między sobą różnić. Czasem potrzebować wsparcia, a czasem nie. Tak jak każdy człowiek. Możemy uwalniać się wtedy od myśli, że znaczymy tylko wtedy, gdy ktoś przy nas jest. Rozumiecie, o co mi chodzi? Nie potrzebujemy wsparcia. No, chyba, że naprawdę go potrzebujemy.
Czytaj także:
Słownik Kobiet: Pieniądze
Czytaj także:
Słownik Kobiet: Nieśmiałość