separateurCreated with Sketch.

Co robi Bóg za kratami? Rozmowa z kapelanem więziennym

KSIĄDZ WITEK BEDNARZ, KAPELAN WIĘZIENNY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Gdy patrzę na tych chłopaków – jak się modlą, jak walczą czasami o zmianę swojego życia, jak ich to wiele kosztuje – to myślę: jak dobrze byłoby, gdybym chociaż połowę z tego zastosował w swoim życiu!” - mówi ks. W. Bednarz.

„Gdy patrzę na tych chłopaków – jak się modlą, jak walczą czasami o zmianę swojego życia, jak ich to wiele kosztuje – to myślę: jak dobrze byłoby, gdybym chociaż połowę z tego zastosował w swoim życiu!” – mówi ks. W. Bednarz.

Katarzyna Szkarpetowska: Jak mówić o wolności tym, którzy na świat patrzą przez więzienne kraty?

Ks. Witold Bednarz*: Przede wszystkim należy starać się mówić im o dobroci Boga. O tym, że On ich kocha i nie odwraca się do nich plecami. Jezus mówił, że Bóg jest blisko tych, którzy mają się źle. To, że są skazani, nie znaczy, że są potępieni. Każdy ma szansę powrotu. Bracia w zakładzie karnym oczywiście nie zawsze potrafią to przyjąć. Ich doświadczenie życiowe – miejsce, w którym się znajdują; to, co zrobili albo poczucie, że sami zostali skrzywdzeni, często im tego nie ułatwia.

Czy zanim został Ksiądz kapelanem w zakładzie karnym w Hrubieszowie, miał Ksiądz kontakt z więźniami?

Przed pójściem do seminarium rozpocząłem studia pedagogiczne. Planowałem studiować resocjalizację, aby w przyszłości pracować w więzieniu. Pedagogikę studiowałem jedynie rok, bo kilka tygodni po rozpoczęciu studiów podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium. W tamtym czasie odwiedzałem schronisko dla nieletnich przestępców – graliśmy w piłkę, rozmawialiśmy, modliliśmy się… Cztery lata po święceniach kapłańskich ksiądz biskup powiedział, że mianuje mnie kapelanem zakładu karnego. Ucieszyłem się, że będę posługiwał braciom w więzieniu.

Dlaczego nie mówi Ksiądz „więźniowie”, tylko „bracia w więzieniu”?

Bo mamy tego samego Ojca – Boga. Kiedy byłem na drugim roku seminarium, zostałem pobity przez młodych chłopaków. Napadli na mnie tylko dlatego, że byłem klerykiem. To było mocne, trudne doświadczenie, ale pamiętam pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy tuż po tamtym incydencie – żebym w przyszłości nie bał się takich ludzi: wrogo do mnie nastawionych, mających konflikt z prawem. Kiedy po raz pierwszy szedłem z posługą do tutejszego więzienia, prosiłem Boga, abym umiał patrzeć na tych chłopaków Jego oczami. Żebym widział ich tak, jak On ich widzi.



Czytaj także:


 

Co robi Bóg za kratami?

Mówi się, że do złego nie powinniśmy się zbliżać. A Ksiądz chodzi do symbolicznego miejsca zła.

Dla mnie to nie jest miejsce zła. Dla mnie to miejsce dobra. Jezus mówi: „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście mnie”. Bóg już tu jest.

Co robi Bóg za kratami?

Działa! Gdy patrzę na tych chłopaków – jak się modlą, jak walczą czasami o zmianę swojego życia, jak ich to wiele kosztuje – to myślę: jak dobrze byłoby, gdybym chociaż połowę z tego zastosował w swoim życiu! Osobiście bardzo dużo się od nich uczę: wiary, ale też pewnego sposobu bycia sobą wobec tych wszystkich, którzy są nieprzychylni, bo – trzeba to powiedzieć – ci, którzy chodzą do kaplicy, którzy się modlą, spotykają się często z ostracyzmem, z niechęcią ze strony tych, którzy tego nie robią.

„Jak przestępca, gangster, to niech siedzi. A dobrze mu tak” – czy takie myślenie, samo w sobie, nie jest więzieniem?

Kara powinna być. Nie należy rezygnować z kary, gdy człowiek popełnia zło. To jest pewna sprawiedliwość, pewna konsekwencja. A czy takie myślenie nie jest więzieniem? To zależy od tego, czy potrafimy taką osobę przyjąć – niekoniecznie pod swój dach, ale w swoim sercu. Jeśli ktoś popełnił zło i tego żałuje; jeśli chce to zło naprawić i dajemy mu szansę, to OK. Ale jeśli trwamy jedynie w „słusznym” oburzeniu, jeśli mówimy: „oko za oko, ząb za ząb”, to bardziej mamy do czynienia z prawem Hammurabiego aniżeli z Ewangelią. To wtedy więzienie już nie jest w tym człowieku, który popełnił zło, ale w tym, który stał się ofiarą zła i, sam z siebie, niezauważalnie, staje się więźniem. My często uciekamy od drugiego człowieka, a tym, co buduje relacje, co sprawia, że człowiek się zmienia, jest nasze trwanie przy nim.

Czy trudno jest towarzyszyć duchowo osobom osadzonym?

Kiedy pierwszy raz do nich szedłem, zastanawiałem się, co im powiem. Zależało mi, aby ich nie zranić, nie urazić. Często jestem jedyną osobą, obok psychologa, z którą szczerze rozmawiają. Widzę, jak bardzo im zależy, żeby do nich przychodzić, być z nimi. Odwiedzam ich w każdy piątek i sobotę, jednak czasami zdarza się, że nie mogę u nich być. Wtedy są bardzo zawiedzeni, że nie mogli uczestniczyć we mszy świętej. Oni naprawdę potrzebują Boga.


KRZYŻ NA PRZYSTANKU JEZUS
Czytaj także:
Na Woodstocku imprezował do upadłego. Aż ktoś się za niego pomodlił…

 

Jak modlą się więźniowie?

Czy to, czego doświadczają w relacji z Bogiem za kratami, pomaga im budować relacje między sobą?

W jakimś stopniu na pewno. Są zawiązywane relacje koleżeńskie. Czasami jeden pomodli się za drugiego, albo zapyta, czy w czymś pomóc. Ale nie ma relacji pełnego zaufania. Ja jeszcze takiej nie spotkałem, albo po prostu o takiej nie wiem.

Tak naprawdę więzienie to też ogromna samotność.

Więzienie jest specyficznym miejscem. Tutaj nie można pokazać, że jest się słabym – i to jest ogromny ból, bo możliwość przyznania się przed innymi do własnej słabości przynosi ulgę. Daje siłę. „Moc w słabości się doskonali”, mówi Jezus. A oni tego zrobić nie mogą.

Czy są tacy, którzy obawiają się opuszczenia więziennych murów, myślą, że sobie nie poradzą?

Są tacy, oczywiście. Ci, którzy mają wsparcie bliskich, którzy wcześniej mieli pracę, mają wyższy status społeczny – chcą wyjść. Gorzej z tymi, na których nikt nie czeka, którzy nie widzą perspektyw zawodowych, którzy nie mają dokąd wracać… Ten strach jest też większy u tych, którzy siedzą w więzieniu dłuższy czas i „przyzwyczaili się” do życia za kratami.

Jak wygląda modlitwa w więzieniu?

Tej modlitwy jest tutaj dużo. Chłopaki modlą się chętnie, bardzo często na różańcu. Niektórzy potrafią odmówić cztery części różańca w ciągu dnia. Modlą się też Koronką do Bożego Miłosierdzia. Sięgają po takie modlitwy, które wynieśli z domu rodzinnego, które pamiętają jeszcze z dzieciństwa.

A spowiedź?

Ze względu na specyfikę miejsca i charakter wielu spowiedzi (pojawiają się łzy, wzruszenie) sakrament ten sprawowany jest na świetlicy. Wielu chłopaków czuje potrzebę spowiedzi z całego życia. Zdarza się słyszeć: „Ostatni raz u spowiedzi świętej byłem przed Pierwszą Komunią”. To są piękne spowiedzi, będące często momentem przełomowym w życiu. Często mówię: „Zobacz, jesteś warty śmierci Boga. Jak musisz być niesamowicie ważny, skoro Bóg za ciebie chciał umrzeć. Twoje życie nie jest przekreślone, nawet jeśli wydarzyło się w nim najgorsze zło”. Pan Bóg jest mistrzem wyprowadzania dobra ze zła, życia ze śmierci.

Wierzą w to?

Staram się w nich tę wiarę budzić. W Boga, który jest dobry.

 

PS Każdy, kto chciałby podarować chłopakom z Zakładu Karnego w Hrubieszowie różaniec, może to zrobić, wysyłając go na adres: Ks. Witold Bednarz, ul. Nowa 11, 22-500 Hrubieszów. Jak mówi ks. Witek: Chłopakom będzie miło, że ktoś o nich pamięta 😉

*Ks. Witold Bednarz – kapelan Zakładu Karnego w Hrubieszowie. Autor książki „Z księdzem na Gibraltar”. Prowadzi bloga #Warto żyć inaczej (www.zycinaczej.pl). Pełni posługę duszpasterską w Parafii pw. Ducha Świętego w Hrubieszowie.


PIERRE MARC BAUDRAIS-CARTOT
Czytaj także:
Był alkoholikiem, skinheadem, rasistą. W więzieniu stał się przyjacielem Boga [świadectwo]


PIELGRZYM NA CAMINO
Czytaj także:
Zamiast do więzienia sędzia wysłał go… na camino. Duchowa pielgrzymka przestępcy

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.