Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Mama była bardzo zajęta. Wieczorami pisała artykuły do prasy podziemnej, w dzień biegała po Warszawie, organizując pomoc dla najbardziej potrzebujących, ludzi wysiedlonych ze swoich mieszkań, a przede wszystkim dla ukrywających się Żydów” – wspomina córka Zofii Kossak.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O tym, że za kilka godzin wybuchnie II wojna światowa, Zofia Kossak dowiedziała się od męża, majora Zygmunta Szatkowskiego. Ale choć podjęła próbę wyjazdu poza Warszawę, szybko wróciła i aktywnie włączyła się w działalność konspiracyjną. Już wtedy była pisarką rozpoznawalną nie tylko w Polsce, ale i za granicami. Tomy „Krzyżowców”, „Pożogi” czy „Króla trędowatego” przechodziły z rąk do rąk.
W październiku 1939 roku zamieszkała w kamienicy na rogu Idźkowskiego i Zagórnej jako pani Śliwińska. Jej mieszkanie było na tyle duże, że przez najbliższe miesiące przewijali się przez nie krewni (jak kuzynka Nina Unrug, wdowa po Witkacym) czy zaufani znajomi. Przez pół roku mieszkał tu np. Aleksander Kamiński, autor „Kamieni na szaniec”.
Na okres wojny Kossak zrezygnowała z działalności pisarskiej. Konspiracja stała się dla niej najważniejsza. To ona weryfikowała przecież, ile człowieka jest jeszcze w człowieku… W. Bartoszewski pisał: „Zofia Kossak ubolewała chyba nad brakiem czasu dla pracy literackiej i odczuwała jej potrzebę, ale uważała, że w warunkach okupacyjnych nie może sobie na to pozwolić”.
Czytaj także:
Warkocze pod maciejówką. Dziewczyny, które walczyły o niepodległość
Zofia Kossak w konspiracji
Kossak od razu rozpoczęła współpracę z pismami konspiracyjnymi – „Polska żyje”, „Orlęta” (dla młodzieży), „Biuletyn Informacyjny”, „Prawda”, „Rzeczpospolita” czy „Znak”. Sporo tego! I nie trzeba chyba przypominać, jakie groziły jej za to konsekwencje. Ona miała je jednak za nic. Jan Karski przytaczał słowa pisarki: „Jeśli Bóg chce, żebym została aresztowana, żaden pseudonim ani ukrycie mi nie pomogą”.
W nocy z 16 na 17 stycznia 1941 r. Kossak cudem uniknęła aresztowania. Gestapo przyszło po Zofię Szczucką, a zastało… Śliwińską. O tym, że to ta sama osoba, zorientowało się następnego dnia. Ale pisarka zdołała się już ukryć. Od tej pory zaczęła się jej wędrówka po mieszkaniach znajomych. Co kilka dni musiała zmieniać adres.
Wojenna aktywność Zofii Kossak to jednak nie tylko słowne wspieranie czytelników konspiracyjnej prasy, ale głównie bezpośrednia pomoc drugiemu człowiekowi. Jej córka Anna Szatkowska wspominała:
Mama była bardzo zajęta, jak zawsze. Wieczorami pisała artykuły do prasy podziemnej, w dzień biegała po Warszawie, organizując pomoc dla najbardziej potrzebujących, ludzi wysiedlonych ze swoich mieszkań, a przede wszystkim dla ukrywających się Żydów.
Zofia Kossak była w stanie załatwić wszystko – pieniądze, odzież, opał, fałszywe dokumenty, schronienie.
Czytaj także:
Podziemna armia ojca Honorata. Złożona w większości z kobiet!
Komunia święta w puderniczce na Pawiaku
A wszystko wciąż sama się ukrywając. Na dłużej została dopiero w domu opieki dla staruszek, prowadzonym przez Zgromadzenie Księży Misjonarzy. Jej maleńki pokój odwiedzali dziennikarze, wojskowi, literaci. Wtedy też najbardziej aktywnie działała na rzecz więźniów Pawiaka.
Zorganizowała siatkę łączniczek, dzięki którym możliwe było dostarczanie na Pawiak i do Serbii (więzienie dla kobiet) komunikantów. Zgodę na przekazanie Hostii wyraził biskup pniński ks. Czesław Bukraba – pisze Beata Gdak. – Komunia święta z kościoła Świętego Krzyża była przekazywana przez Marię Tomaszewską „Urszulę” i pisarkę Marię Kann „Halinę”, którą Zofia Kossak znała już wcześniej, ze zlotu skautów na Węgrzech, do następnych łączniczek lub bezpośrednio do strażniczek Pawiaka. Przenoszono ją w korporale lub w srebrnej puderniczce, której wykonanie Zofia Kossak zleciła specjalnie do tego celu – puderniczka miała bowiem podwójne dno i pozwalała na w miarę swobodne przenoszenie Komunii Świętej przez łączniczki po prostu w torebce.
Córka Zofii Kossak Anna Szatkowska dopowiada: „Za specjalnym zezwoleniem grupa osób świeckich, mężczyzn i kobiet, została upoważniona do przenoszenia konsekrowanych hostii, co było jeszcze wtedy nie do pomyślenia. Raz w tygodniu dwie osoby (zawsze dwie) przychodziły o szóstej rano do kościoła Świętego Krzyża, gdzie w bocznej kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej oczekiwał ich ksiądz Edmund Krauze. Wręczał im puderniczkę z podwójnym dnem, specjalnie wykonaną na prośbę Mamy przez jubilera, członka konspiracji. Kapłan wkładał kilka hostii między podwójne dno”.
“Trzema etapami, za pośrednictwem trzech różnych osób, puderniczka trafiała do Myszki, która ją swobodnie przenosiła w torebce jako własną. Był to przedmiot używany przez większość pań. Na Pawiaku Myszka [Lilka Uzar-Krysiakowa] dyskretnie przekazywała puderniczkę Wandzie [Wilczańskiej ] (tej, którą gestapo aresztowało u nas w styczniu 1941 roku zamiast Mamy), a ta z kolei rozdawała maleńkie części hostii tym kobietom, które miały być rozstrzelane w najbliższych dniach. Często odbywało się to w toalecie. Z czasem udało się również donieść komunię do męskiego oddziału Pawiaka”.
W konspirację zaangażowały się także jej dzieci, co Kossak bardzo przeżywała: “Nigdy nie zapomnę tego okropnego uczucia lęku, tego poczucia, że własne najukochańsze dzieci narażam na śmierć prawie pewną. A z drugiej strony to przeświadczenie, że to przecież obowiązek”.
Czytaj także:
„Zasług nie mam, służyć się starałam”. Karolina Lanckorońska
Zofia Kossak i Wydział Zdychulców
Po 1941 roku Zofia Kossak działała we Froncie Odrodzenia Polski oraz Radzie Pomocy Żydom Żegota, które współzałożyła. Maria Kann, łączniczka, wspominała:
Na „Weronikę” [pseudonim Z.K.] zawsze można było liczyć, jeśli trzeba było zdobyć dla kogoś pieniądze czy też ubrania. Kierowała bowiem konspiracyjną komórką, zwaną popularnie Ochronką Ciotki albo Wydziałem Zdychulców, czyli ludzi wynędzniałych, głodnych, potrzebujących natychmiastowego ratunku. Do niej też biegałam, kiedy potrzebna była pomoc żydowskim dzieciom.
We wrześniu 1943 roku Zofia Kossak została aresztowana i po pobycie na Pawiaku przetransportowana do Auschwitz. W kwietniu 1944 r. znów trafiła do warszawskiego więzienia, gdzie skazano ją na śmierć. W lipcu jednak udało się ją zwolnić. Ważyła 38 kg, ledwo wygrała walkę z tyfusem, ale i tak zaangażowała się w Powstanie Warszawskie.
Po wojnie przebywała w Częstochowie, następnie w Kornwalii (12 lat), a od 1957 roku na stałe w Polsce. Zmarła w 1968 roku w Bielsku-Białej. I mimo że przeszła do historii głównie jako pisarka powieści historycznych, sama podkreślała:
„Według mojego osobistego mniemania osiągnięcia mam następujące: praca w konspiracji i przebycie Oświęcimia. Z tego ostatniego wyszłam w najgorszej formie fizycznej, ale najlepszej duchowej”.
Źródła: Anna Szatkowska „Był dom”, Beata Gdak „Okupacyjna twórczość literacka i dziennikarska Zofii Kossak” (rozprawa doktorska), Marzena Sagolewska „Ciotka Zofia w konspiracji” (“Uważam Rze”)
Czytaj także:
Ciocia pielęgniarka. Historia Hanny Chrzanowskiej