„Bądź cierpliwy, bądź miły, bądź wyrozumiały, bądź realistą i nie bądź taki samolubny” – w specjalnym wywiadzie dla Aletei Mark Gungor zdradza swój przepis na udane małżeństwo. Mark Gungor to jeden z najbardziej znanych mówców i doradców w obszarze relacji damsko-męskich w Ameryce. Prowadzi audycje radiowe, występuje w programach telewizyjnych, jest pastorem i autorem książek. W specjalnym wywiadzie dla Aletei opowiada m.in. o swoim przepisie na szczęśliwie małżeństwo, jak przetrwać kryzysy, jak nie znudzić się sobą po latach związku, ale także o tym, jak poradził sobie z żałobą po śmierci ukochanej żony.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Czy istnieje przepis na szczęśliwe małżeństwo?
Mark Gungor: Pewnie! Bądź cierpliwy, bądź miły, bądź wyrozumiały, bądź realistą i nie bądź taki samolubny.
Mark Gungor o tym, jak przetrwać małżeńskie kryzysy
Kiedy coś nam się psuje, szybko rezygnujemy, nie opłaca się inwestować czasu w naprawę, łatwiej jest kupić coś nowego. A jak jest w związkach? Przecież prędzej czy później coś się psuje, a jeśli nie, to przynajmniej zmienia. Jak być przygotowanym na kryzysy? Jak przetrwać burze?
Mam łódź. Kiedy wypływam na wodę, zawsze sprawdzam prognozy, jaka pogoda nadejdzie i odpowiednio planuję. Kiedy ludzie są nieprzygotowani, nie spodziewają się, że może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, złe warunki pogodowe, które się pojawiają, dotykają ich najmocniej. Ich łodzie mogą wtedy zatonąć. To samo dotyczy małżeństwa. Trzeba być przygotowanym. Świadomym tego, co może nadejść. Nie pozwólcie, by wasze małżeństwo beztrosko unosiło się podczas życiowych burz, zawirowań.
Jak się w tym wszystkim mądrze odnaleźć? Mam wrażenie, że często łatwo przychodzi nam stawianie sprawy na zasadzie 0:1, jakbyśmy wybierali jedynie pomiędzy czarnym i białym. Niby najlepszym sposobem wydawałoby się unikać całkowicie kłótni, ale… tak się nie da. Czy zatem można znaleźć złoty środek?
Potrzebna jest przede wszystkim mądrość. Bądźcie inteligentni! Niektóre rzeczy warte są walki, a inne nie i wtedy odpuście. Jeśli chodzi o unikanie kłótni, o którym wspomniałaś… Nie sądzę, że to zawsze dobry pomysł. W końcu, drzwi do pokoju to konflikt. Konflikty są dobre, o ile para nie działa w sposób nieprzyjemny, niszczycielski. Niemożliwe jest zbliżenie się do kogoś bez żadnych konfliktów.
Mark Gungor o nudzie i rutynie w małżeństwie
Jak przetrwać zmiany, które przychodzą w małżeństwie, kiedy na świecie pojawiają się dzieci? Zaczynamy mieć mniej czasu dla siebie, mamy więcej obowiązków, więc po całym dniu czujemy się wprost wypompowani z sił i zamiast spędzać miły wieczór z małżonkiem… zasypiamy.
Kluczem do sukcesu jest… celowość. Każda para może wciąż mieć dla siebie czas, jeśli partnerzy są nadal świadomi tej potrzeby i tego, jak ważne jest jej zaspokojenie. Nie zakładaj, że twoje małżeństwo jest dobre. Jeśli nie robisz pozytywnych rzeczy dla swojego małżeństwa, to robisz… negatywne rzeczy. Tu nie ma czegoś pośredniego.
Jak nie znudzić się sobą w związku, który trwa długaśne lata? Emocje, które towarzyszyły nam na samym początku opadają… Mamy wrażenie, że tak wiele o sobie wiemy, że nic nowego już nas nie zaskoczy. Nuda i rutyna chyba nie są dobrymi sojusznikami związków?
A tu cię zaskoczę! Rutyna nie jest taka zła. To, że się świetnie znamy, jesteśmy z sobą blisko zżyci, ma wiele wspaniałych korzyści. Znajomy dom. Znajome krzesło. Znajome łóżko. Znajomi przyjaciele. Jest wiele rzeczy w życiu, które są bardzo cenne, właśnie dlatego, że są nam dobrze znane.
Ale jeśli ktoś jest naprawdę znudzony swoim współmałżonkiem, to być może dzieje się tak dlatego, że… nie przejmował się zbytnio tym, by utrzymywać swoje zainteresowanie tą osobą na odpowiednim poziomie. Wiesz, co stanie się z ogniem w kominku, jeśli nie będziesz zwracać na niego uwagi? Wyjdzie na zewnątrz. Nie oznacza to, że coś jest nie tak z ogniem. Wystarczy, że zwrócisz na niego uwagę, będziesz go karmił. Relacja między mężczyzną a kobietą jest po prostu jak ogień w kominku – przestań zwracać uwagę na drugą osobę, przestań karmić ten ogień zainteresowania, a… wkrótce wygaśnie. Nuda to tylko kolejna wymówka, by odwrócić uwagę od prawdziwej przyczyny trudności – czyli pozwolenia, by ogień wyszedł poza małżeństwo.
Gungor: Żałobę zacząłem jeszcze przed śmiercią żony
W jednej z twoich książek wyczytałam radę, by nie traktować swojego męża jak przyjaciela. Dlaczego? Przecież to takie oczywiste, że chcę mu powiedzieć, jak minął mój dzień, podzielić się moimi zmartwieniami i radościami. Oczekiwanie, że mnie wtedy wysłucha, chyba nie jest zbyt wygórowane?
To nie do końca jest tak, jak mówisz. Moja rada literalnie brzmiała, by nie traktować męża jak PRZYJACIÓŁKI (nie przyjaciela, to zasadnicza różnica). Mężczyźni nie są kobietami. Nie reagujemy tak samo, jak reagują kobiety. Nie będziemy wykazywać tego samego zainteresowania tym, co czujesz, jakby pewnie z łatwością przyszło przyjaciółce. Nie koncentrujemy się na szczegółach, drobiazgach, jak mają w zwyczaju kobiety. Dlatego poradzę ci tak – za wszelką cenę traktuj swojego męża jako przyjaciela! Ale nie denerwuj się, kiedy nie reaguje tak, jak twoje przyjaciółki, kobiety.
Na koniec chciałam zapytać o najtrudniejsze – jak poradziłeś sobie z doświadczeniem utraty żony?
W przeciwieństwie do niespodziewanej śmierci, w której ludzie opłakują nagłą utratę, rak wiążę się często z powolnym odchodzeniem, powolnym umieraniem, wobec czego ludzie mają tendencję do opłakiwania tej nadchodzącej śmierci przez wiele lat (zanim ona jeszcze rzeczywiście przyjdzie). Dlatego najtrudniejszy dla mnie czas to nie był okres po śmierci żony, ale właśnie podczas jej odchodzenia, umierania. Po latach straszliwego bólu i cierpienia, obserwowania jej umierania, postawienie kroku do przodu po jej śmierci było paradoksalnie stosunkowo proste. Żałobę zacząłem przeżywać jeszcze PRZED jej śmiercią.
Czytaj także:
„Mój kochany Rudzielec jest już u Jezusa”. Zmarła żona Marka Gungora
Czytaj także:
Jak skutecznie prosić mężczyzn o pomoc?
Czytaj także:
Mit drugiej połówki. Też się na to nabierasz?