„Są ludzie głębokiej wiary i ludzie małej wiary, i ludzie nieciekawej wiary. Ja nie wiem, jaka jestem” – mówiła Agnieszka Osiecka. Dziś rocznica urodzin poetki.Przyszła na świat 9 października 1936 r. Lubiła ludzi, ale była wobec nich aż nazbyt ufna. W szkole co drugą osobę nazywała przyjacielem. Jej ojciec żartował nawet, że serce ma jak Brama Floriańska. Jako nastolatka Agnieszka Osiecka zakochała się w starszym o cztery lata chłopaku – rudym, piegowatym, mającym w sobie coś z angielskiego lorda, ale zupełnie obojętnym na jej uczucie. W trakcie jednej z imprez poprosiła go do tańca. Gdy odmówił, postanowiła pożegnać się z życiem:
Była u nas mała, jeszcze przedwojenna łazienka, gdzie gazem podgrzewało się wodę, a dla lepszej wentylacji były takie okrągłe dziurki na dole drzwi. I ja te wszystkie dziurki zapchałam gazetami i puściłam gaz. Wtedy moja mama zawołała: „Agusiu, zupa na stole”.
Zupa była pomidorowa, a pomidorówkę Agusia lubiła. „Co mi szkodzi jeszcze zjeść?” – pomyślała. Wyszła z łazienki, zjadła i tak ją ta zupa postawiła na nogi, że na wspomnianego chłopca machnęła ręką 🙂
Osiecka: Awanturuję się o każdy przysłówek
W dziedzinie języka nie uznawała kompromisów: „Awanturuję się o każdy przysłówek. Nawet z tłumaczem potrafię się kłócić o każdy przecinek i znak przestankowy”. W towarzystwie znana była z gadulstwa, które – jak mówiła – miało duży wpływ na jej pisanie.
„Masz rozszerzenie na dziób” – usłyszała kiedyś od Marka Hłaski, co uznała za komplement. Pisała w domu i poza nim, często w kawiarniach, nierzadko na kawiarnianych serwetkach. Pytana, jak się pisze, odpowiadała: „tak jak się mówi”.
W jej twórczości Bóg często przechadzał się między strofami: „W moich wierszach Pan Bóg to jest drugi poeta. To jest ktoś, kto też układa świat, ale ma większe, niezniszczalne klocki, może wszystko wytrzeć gumką, ma nieprawdopodobnie dużo czasu”. Poetka nie uciekała przed pytaniami o wiarę. „Są ludzie głębokiej wiary i ludzie małej wiary, i ludzie nieciekawej wiary. Ja nie wiem, jaka jestem” – mówiła.
„Życie, kochanie, trwa tyle co taniec”
Była idealistką. Nie rozumiała, dlaczego ludzie odgradzają się od ludzi, dlaczego „bawią się w podziały na diabły i anioły”.
Życie porównywała do tańca. W piosence napisanej dla Maryli Rodowicz nazwała je balem, na który „drugi raz nie zaproszą nas wcale”. Miała zasadę nieodkładania spraw na później: nieodkładania ważnych spotkań, egzaminów, piosenek, miłości…
Była kobietą spieszącą się. Z myślami o przemijaniu na ramieniu: „Najgorsze jest to, że człowiek wciąż sobie powtarza: jeszcze zdążę, na pewno zdążę, przecież mam mnóstwo czasu. Później okazuje się, że tego czasu wcale nie ma tak dużo. A potem pstryk, iskierka gaśnie”.
https://www.youtube.com/watch?v=UFfh6o2ZgzA
Osiecka: Dałam z siebie wszystko
Nie jest tajemnicą, że poetka miała słabość do alkoholu. “Wódkę pije się po to, żeby rozjaśnić życie” – napisała kiedyś. Agata Passent, córka Osieckiej, w jednym z wywiadów opowiedziała o chorobie alkoholowej matki. Chorobie, która położyła się cieniem na zdrowiu poetki, ale też na jej relacje z bliskimi: „Choroba alkoholowa postępowała powoli (…). Potem przez całe lata była na okrągło w stanie podchmielenia. Długo potrafiła to kontrolować, w końcu kontrolę straciła”. Passent do dziś pamięta, jak kiedyś, przed ważną dla niej uroczystością, prosiła matkę, aby ta nie piła. Osiecka zapewniła, że po kieliszek nie sięgnie, ale uzależnienie okazało się silniejsze. “Upiła się, wszyscy to widzieli” – powiedziała Passent w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim.
W 1996 roku dowiedziała się, że ma nowotwór. O tym, że jest chora, nie powiedziała nawet przyjaciołom. Cierpiała w tajemnicy. Jakby choroba była czymś wstydliwym, o czym należy milczeć. A może po prostu nie chciała ich martwić?
Barbara Wiszniewska wspomina:
Miała bardzo intensywną chemioterapię, musiała zgłaszać się co tydzień do szpitala. Woziłam ją jej toyotą do Warszawy, nie chciała sama prowadzić. Przyjeżdżałyśmy do stolicy, nocowałam u niej i następnego dnia wracałyśmy do Sopotu. Nigdy nie mówiła, że jedzie na chemię. Udawała, że jedzie coś załatwić, na przykład podpisać dokumenty.
Na krótko przed śmiercią napisała sztukę teatralną, jednoaktówkę „Darcie pierza”. André Hübner-Ochodlo, ówczesny dyrektor Teatru Atelier, z którym współpracowała, nazwał tę sztukę testamentem Osieckiej. Poetka zanotowała: „Szczerze wyznam, co czuję: to jest ten ostatni gwizdek. (…) Dałam z siebie wszystko”. W owym „testamencie” znalazły się też słowa odnoszące się bezpośrednio do Stwórcy: „Czasem, kiedy się modlę, pytam niegrzecznie: „«Panie Boże, powiedz mi, czy Ty jesteś wszystkim»?”.
Zmarła 7 marca 1997 r. „Jeszcze zdążę wam zaśpiewać, opowiedzieć, jeszcze zdążę posadzić drzewa cudowne, zielone” – zaśpiewała nad grobem przyjaciółka Osieckiej, Anna Szałapak. Poetkę pochowano na warszawskich Powązkach.
*Korzystałam z książek „Agnieszka Osiecka. Lubię farbować wróble” Violetty Ozminkowski oraz „Zdradziecka Osiecka” Piotra Derlatki
Read more:
Beata Tyszkiewicz: Można mi wszystko zabrać, a ja jutro zacznę życie od nowa
Read more:
Maryla Rodowicz: Nigdy nie zawiodłam się na Duchu Świętym
Read more:
Teresa Lipowska i ślubne pomarańcze od ks. Twardowskiego