Pamiętam, że dokumenty złożyłem w dniu objawień maryjnych. Jakie było moje zaskoczenie, gdy w ciągu zaledwie tygodnia dostałem odpowiedź, że otrzymam dofinansowanie! Za otrzymane pieniądze kupiłem do kościoła trochę sprzętów – maszynę do mycia dużych powierzchni, kosiarki, nożyce itp. Co najważniejsze, mogłem zatrudnić mojego przyjaciela, Michała, który co prawda ma grupę inwalidzką, ale jest bardzo bogobojnym i uczciwym człowiekiem. I teraz dbamy o kościół we dwóch.
„Niech moc wiary będzie z Tobą” to akcja internetowa prowadzona w partnerstwie z XI Zjazdem Gnieźnieńskim, który w dniach 21-23 września odbywa się pod hasłem „Europa ludzi wolnych. Inspirująca moc chrześcijaństwa”. Wraz z organizatorami tego wydarzenia – w myśl drugiej części jego hasła – chcemy w tej akcji pokazać, jak nasze chrześcijaństwo inspiruje nas samych oraz nasze otoczenie do przemiany siebie i lokalnych społeczności. Chcesz zmieniać siebie, swe otoczenie, niepodległą Polskę i Europę? Niech moc wiary będzie z Tobą!
Katarzyna Szkarpetowska: Darku, ukończyłeś studia z zakresu logistyki i marketingu usług, z zarządzania przedsiębiorstwem, z neuroprzywództwa – masz naprawdę imponujące CV. Skąd zatem pomysł, by zostać w parafii… kościelnym?
Dariusz Stryniewski: Trzy lata temu ksiądz proboszcz, widząc moje zaangażowanie w życie parafii, zapytał, czy nie chciałbym pełnić posługi zakrystiana, gdyż ówczesny kościelny był już schorowany i miał swoje lata.
Ja wtedy miałem świetną pracę, zarządzałem kilkudziesięcioosobowym zespołem ludzi i – mimo że w sercu miałem pragnienie, by codziennie być na Eucharystii i mocniej zaangażować się w życie wspólnoty parafialnej – nie do końca odpowiadała mi perspektywa pracy w niedziele i święta.
A, jak wiadomo, praca kościelnego z tym się wiąże. Z dyspozycyjnością również w te dni.
Dlatego wtedy odmówiłem. Rok temu przeszedłem dwie poważne operacje. Gdy wróciłem do pracy, pracodawca wręczył mi wypowiedzenie. Przyjąłem tę wiadomość ze spokojem serca i nawet, z pewnego rodzaju, wewnętrznym zadowoleniem. Wtedy przypomniałem sobie o propozycji księdza proboszcza. Udałem się do niego i zapytałem, czy nadal szuka kościelnego. Okazało się, że tak. Pracę podjąłem na początku tego roku.
Co ciekawe, w momencie, kiedy się na to zdecydowałem, Pan Bóg obficie mi pobłogosławił – otrzymałem dodatkowo propozycję pracy w innej firmie i, odkąd odszedłem z zakładu, w którym mnie zwolniono, podwoiłem swoje dochody.
Czytaj także:
„Dzięki Tobie jestem bliżej Boga”. Marysia jest poważnie chora, ale wokół niej dzieją się cuda
Dałeś też zatrudnienie swojemu przyjacielowi, z którym pracowałeś w poprzedniej pracy, a który ma orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. To piękne, że w takim momencie życia – zawodowych perturbacji – pomyślałeś o kimś, kto również potrzebował pracy.
W związku z tym, że na studiach z neuroprzywództwa, które kończyłem jako ostatnie, kładziono duży nacisk na tworzenie własnego biznesu, stwierdziłem, że może warto spróbować pójść w tym kierunku i złożyłem wniosek o dofinansowanie unijne na założenie i prowadzenie własnej działalności. Pamiętam, że dokumenty złożyłem w dniu objawień maryjnych.
Jakie było moje zaskoczenie, gdy w ciągu zaledwie tygodnia dostałem odpowiedź, że otrzymam dofinansowanie! Za otrzymane pieniądze kupiłem do kościoła trochę sprzętów – maszynę do mycia dużych powierzchni, kosiarki, nożyce itp. Co najważniejsze, mogłem zatrudnić mojego przyjaciela, Michała, który co prawda ma grupę inwalidzką, ale jest bardzo bogobojnym i uczciwym człowiekiem. I teraz dbamy o kościół we dwóch, czasami też pomaga nam jego tata.
Lubisz tę pracę, prawda?
Bardzo. Daje mi ona dużo radości, ale też wolności. Nie czuję się zniewolony tym, że pracuję w niedzielę czy święta. Dla mnie to nie tyle praca, co posługa. Idę do kościoła z radością. Wierzę, że to, co robimy, może być świadectwem dla innych.
Zauważyłem, że w kościele przydałyby się wieszaczki: na kapelusz, na parasol. W związku z tym złożyłem ofiarę i kupiłem 270 wieszaczków i w ciągu miesiąca udało mi się je przykręcić do ławek. Ktoś powie: zwykłe wieszaczki. Ale chodzi o to, że one mają służyć innym.
Zostałem kościelnym m.in. po to, żeby być bliżej ludzi, bliżej wspólnoty parafialnej. Żebyśmy mogli razem coś fajnego zrobić dla dobra parafii i odnowy życia duchowego. Nasz kościół ma już 150 lat, wymaga napraw. Rozmawiałem już z ratuszem na temat nowoczesnego ogrzewania naszej świątyni.
Darku, ale to nie leży przecież w zakresie Twoich obowiązków.
Wiem. Ale wierzę, że te dary, które Pan Bóg we mnie złożył – przedsiębiorczość, dobre poruszanie się w dziedzinie ekonomii – otrzymałem po to, żeby nimi służyć.
Co na to Twoja żona?
Bardzo mnie wspiera. Ponadto niektóre prace w kościele wymagają kobiecej ręki. Mogę na nią liczyć, jeśli chodzi o kwiaty, o prasowanie obrusów itp.
Kiedy tak opowiadasz mi o swojej pracy, to mam wrażenie, że dbasz o kościół jak o własny dom.
Czasami mówię do Michała: „Pamiętaj, że sprzątamy w domu Ojca. U siebie w domu, to wiesz… ale tutaj wszystko musi być dopięte na ostatni guzik”. Jeszcze przed rozpoczęciem pracy stworzyłem sobie harmonogram, w którym krok po kroku rozpisałem, co każdego dnia tygodnia będę w kościele robił. Oczywiście, czasami trudno trzymać się „sztywno” harmonogramu, bo pomysłowość Ducha Świętego nie mieści się w ramach.
Co masz na myśli?
Podam przykład: nasz kościół ma jakieś dwanaście metrów wysokości. W środku usadowiły się pajęczyny, które trudno było ściągnąć. Przed świętami wielkanocnymi jeden z kapłanów powiedział: „Słuchaj, Darek, poprosimy strażaków, aby ustawili nam w kościele rusztowanie, tak byśmy mogli te pajęczyny sprzątnąć”. Prezbiterium, strażacy, rusztowanie – wyobraziłem sobie, że będzie za dużo zamieszania.
Za niewielką ofiarę (bo składam też dziesięcinę na parafię) kupiłem wędkę – taki drapaczek, dwanaście metrów wysokości. Pajęczyny, przy pomocy tej wędki, udało się usunąć w ciągu niespełna godziny (śmiech). Wierzę, że to przyszło od Ducha Świętego, sam bym na to nie wpadł.
Gdy jest w parafii pogrzeb, to Komunię świętą, którą przyjmujesz, ofiarowujesz w intencji zmarłego, za którego jest sprawowana msza. Dlaczego?
Poprosiłem mojego przyjaciela i jego tatę, który nam pomaga, żebyśmy przyjmowali Komunię świętą w intencji zmarłego, ochrzczonego dziecka bądź nowożeńców – w zależności od ceremonii. Czasami na pogrzebie jest kilkadziesiąt osób, a czasami kilka – cztery-pięć. W przypadku zmarłego wzbudzamy w sobie chęć wstawienia się za nim, aby Pan Bóg jeszcze w tym momencie na niego wejrzał. To jedyne, co możemy osobie zmarłej od siebie podarować. Być może ta dusza pójdzie do czyśćca, a stamtąd droga już tylko do nieba.
Jako katolik, żyjący tu, na ziemi, mogę się w ten sposób za zmarłymi wstawiać. Podobnie jest z ochrzczonymi dziećmi czy nowożeńcami. Wszyscy jesteśmy siostrami i braćmi w wierze. Nawet jeśli nie znam osób, w intencji których przyjmuję Komunię – a najczęściej nie znam – to, w duchowym znaczeniu, wszyscy oni są moją rodziną. Moimi bliskimi. Bożego błogosławieństwa nigdy za wiele (uśmiech).
Twoja posługa w Kościele pokazuje, że nie trzeba być osobą duchowną, żeby służyć Kościołowi. Że każdy z nas ma w nim coś do zrobienia. Swój kawałek podłogi do zaopiekowania. Czujesz moc wiary w swoim życiu?
Każdego dnia! Wiara uczyniła mnie mężczyzną odkrywającym siebie na nowo. Dzięki niej mam siłę pokonywać swoje ograniczenia, staram się być lepszym człowiekiem. Moc wiary sprawia, że łatwiej nam przezwyciężać nasze słabości, różnego rodzaju kryzysy. Wiara uczy wytrwałości, odpowiedzialności, miłości do drugiego człowieka – to jest bardzo ważne, bezcenne. Żadne studia tego nie nauczą.
Czytaj także:
Niech moc wiary będzie z Tobą! Akcja Aletei, która promuje XI Zjazd Gnieźnieński
Niech moc wiary będzie z Tobą! Zapraszamy na XI Zjazd Gnieźnieński.