Zawsze ceniłem rzeczy zapięte na ostatni guzik. Denerwowało mnie, gdy ktoś robił coś po łebkach. Byłem przerażony, jak wiele jest spraw, które ja wykonałbym lepiej. Ale jedno wydarzenie sprawiło, że dziś mogę nieść sztandar z napisem: „Niech żyje prowizorka!”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Przelało mi się
Robiłem w życiu różne rzeczy. Jednak wiele razy uznawałem, że są niewystarczająco dobre, żeby pokazać je światu. W ten sposób niedokończone zostawały w szufladzie. Kiedyś przyjaciel zapytał mnie, po czym poznam, że można je upublicznić. Coś tam wybełkotałem, ale tak naprawdę nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
Pewnego razu wszedłem na stronę internetową znajomego specjalisty, którego wiedzę, kompetencje i doświadczenie bardzo cenię. Przeklikałem się przez nią, zobaczyłem kilka filmików i od razu stwierdziłem, że mógłbym zrobić je lepiej. A po sekundzie już wiedziałem, dlaczego ta strona i filmy są lepsze od moich. Moje były lepsze, ale istniały wyłącznie w mojej wyobraźni.
Coś się we mnie przelało. Nie tylko znów usłyszałem, że rzeczy niedoskonałe są sto razy lepsze od doskonałych, które nigdy nie zaistniały. Dotarło do mnie, że tak mam działać – od teraz, już i natychmiast. Przecież wolę powiedzieć sobie, że zrobiłem coś w miarę dobrze niż uświadomić sobie, że nie zrobiłem nic. Czy bez prowizorki w ogóle możliwy jest jakikolwiek rozwój?
Nie od razu Rzym zbudowano
Cała ludzkość tak działa. Wszystko co tworzymy, tworzymy przyrostowo. W każdej pracy bazujemy na doświadczeniach i narzędziach, które stworzył ktoś przed nami. Samochody, programy komputerowe, podręczniki, materiały budowlane… Nowość to prawie zawsze nowa wersja czegoś poprzedniego. A innowacja to po prostu znaczące odbicie się od wcześniejszych rozwiązań.
Nie było by samochodu, gdyby wcześniej nie było wozu, a jeszcze wcześniej koła. Zanim pojawiło się koło, była prowizorka – kilka ściętych pni, po których coś można było przetoczyć. Sprawa oczywista, ale dlaczego nie stosujemy jej w codziennym życiu? Dlaczego mamy nadzieję dokonać rzeczy wiekopomnych, ale nie chcemy tego robić małymi i niedoskonałymi kroczkami? Przecież nie od razu Rzym zbudowano! Zresztą do miasta idealnego mu daleko, ale najważniejsze, że jest, że działa.
Wystarczy, że działa?
Wielkie plany, wiele wysiłku, nieprzespane noce, żeby było pod linijkę. Jak już skończysz, to będzie świetnie. Ale końca nie widać. Może kolejny rok piszesz pracę dyplomową albo czekasz na idealne warunki na malowanie mieszkania lub znów przesuwasz czas wyjazdu na wymarzony urlop. Kiedyś zrobisz i będzie idealnie, ale jeszcze nie teraz?
A przecież wystarczy, żeby działało. Lepsza jest wystarczająco dobra magisterka niż taka wymuskana, co jej wcale nie ma. Mieszkanie można malować po kawałku, może nie będzie idealnie, ale będzie. Czy odpoczynek nawet niedoskonały nie jest ci bardziej potrzebny niż doskonały, który nigdy nie nadejdzie? W życiu mamy wiele spraw, które wymagają prostego usprawnienia. Wystarczy, żeby działało. Zrób tylko tyle (i aż tyle), ile akurat możesz. Na tyle, ile starcza ci umiejętności i wiedzy.
Nie znam cię, więc się wypowiem
“Nie piszę książek o tym, na czym się znam, ale o tym, na czym się nie znam” – wyznał mi kiedyś pewien ceniony autor. Alergicznie reaguje, gdy ktoś postępuje wedle zasady „nie znam się, więc się wypowiem”, dlatego odrzuciło mnie, gdy usłyszałem to zdanie. Zaraz zapytałem, co dokładnie ma na myśli.
Wyjaśnił, że pisze książkę, gdy zainteresuje go jakiś temat. Bada go dokładnie w trakcie pisania. Dzięki temu ma przyjemność ze zgłębiania zagadnienia i łatwiej mu wprowadzić w nie czytelnika. Co ważne, często pisze o kwestiach wcześniej pomijanych. Gdyby czekał całe życie na napisanie książki, nigdy nie podzieliby się z innymi wiedzą, którą już zdobył. A każda kolejna książka to szansa, żeby coś dopowiedzieć i pogłębić.
Co by tu udoskonalić…
Niektóre rzeczy powinny być perfekcyjnie wykonane, a inne nie. Spadochron powinien działać perfekcyjnie, ale to nie znaczy, że nie można jeszcze go udoskonalić. Robiąc rzeczy prowizorycznie, dajesz sobie szansę na wybór. Możesz uznać, że są wystarczająco dobre i takimi zostawić. Możesz też po czasie użytkowania uznać, że należy je udoskonalić.
Cokolwiek robisz, rób to etapami. W ogrodzie możesz zasiać tylko trawę i od razu się z niej cieszyć. Nie narzucaj sobie zbyt wiele. W drugim kroku możesz dosadzić kilka drzewek. A w jeszcze następnym zrobisz ogródek warzywny. Możesz przygotować skromną romantyczną kolację w najbliższym możliwym czasie. Następnym razem coś do niej dodasz albo uznasz, że taki efekt za taki wysiłek uważasz za satysfakcjonujący.
Niech żyje prowizorka!
Robiąc rzeczy w małych odcinkach, które już dają efekt, na tyle dobrze ile akurat możesz, przestajesz być zakładnikiem nigdy nie nadchodzącej perfekcyjności. A dzięki temu samemu wybierasz, w co później zainwestujesz swój czas, żeby to udoskonalić.
Done is better the perfect – zrobione jest lepsze niż idealne. Dlatego rób po łebkach, aby tylko działało, a udoskonalaj to, co uznasz za naprawdę ważne. Niech żyje prowizorka!
Czytaj także:
10 dobrych nawyków, które uprzyjemnią codzienność
Czytaj także:
(Nie)którym dobrym rzeczom trzeba mówić „NIE”?
Czytaj także:
Odkryłeś już swoje powołanie? To świetnie! A jaka jest twoja życiowa misja?