Ilu Ukraińców przyjechało do Polski w ostatnich latach? Jak trafili do nas Wietnamczycy? Dlaczego Szkoci mieli kiedyś w Rzeczpospolitej własne sądy? O tym wszystkim mówi raport Fundacji Republikańskiej “Polski model gościnności. Ramy nowej polityki migracyjnej opartej na dobru wspólnym”.W sobotę rano wybrałam się z synem na plac zabaw. Na sąsiednim boisku grało w piłkę kilkunastu młodych mężczyzn. Sądząc po okrzykach („Fiedia, kak ty hrajesz?!”), byli Ukraińcami, a sądząc po strojach (większość miała na sobie dżinsy, a jeden nawet biegał w samych skarpetkach), nie przyjechali do Polski z zamiarem uprawiania sportu, tylko spontanicznie umówili się na „hranie”.
W drodze powrotnej kupiłam owoce u pani Oksany. Oksana już trzeci sezon pracuje w Warszawie sprzedając na straganie, a jesienią wraca do Lwowa.
Jadąc do domu, minęłam jeszcze czterech Hindusów, którzy na przystanku czekali na autobus. Wielu takich śniadych, niewysokich młodych ludzi można spotkać w pociągach i autobusach na linii otwockiej. Przyjeżdżają do Polski na kilka miesięcy na studia. Jednego z nich regularnie widuję w kościele. W Niedzielę Palmową robił sobie selfie z palmą wielkanocną.
Kim są?
Gołym okiem widać, że w Polsce jest coraz więcej cudzoziemców, zwłaszcza w dużych miastach. Kim są? Po co przyjechali? Ilu ich jest? I – najważniejsze – jak powinniśmy się ustosunkować do ich obecności? Na te pytania odpowiada raport Fundacji Republikańskiej „Polski model gościnności. Ramy nowej polityki migracyjnej opartej na dobru wspólnym”.
W 2017 r. o zezwolenie na pobyt w naszym kraju ubiegało się 202 tys. cudzoziemców. To o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej i aż o 71% więcej niż w 2015 r. Znakomita większość próśb (85%) jest rozpatrywana pozytywnie. Większość przybyszów to ludzie młodzi.
Ilu Ukraińców jest w Polsce?
W mediach pojawiają się szacunki o 2 milionach osób. Chociaż obywatele ukraińscy muszą mieć pozwolenie na pobyt w naszym kraju, dokładne policzenie ich jest trudne, bo przyjeżdżają do nas na podstawie różnych dokumentów i wielu z nich przebywa w naszym kraju tylko przez kilka miesięcy. Autorzy raportu „ostrożnie” szacują liczbę Ukraińców aktualnie przebywających w Polsce na 1,5 miliona. Prawdopodobnie ta liczba będzie rosła.
Kto pomaga?
Coraz więcej mieszkańców Ukrainy, Białorusi i Rosji stara się o legalizację pobytu w naszym kraju na podstawie Karty Polaka. Zdaniem Fundacji Republikańskiej, przyznawanie takich kart to lepsze narzędzie przyjmowania do kraju potomków polskich obywateli niż repatriacja.
Kto najbardziej pomaga przybyszom? Autorzy raportu formułują zaskakujący wniosek – nie są to ani organizacje humanitarne czy charytatywne, ani urzędy, tylko przedsiębiorcy, bo to właśnie oni najczęściej zwracają się z wnioskiem do urzędów o przyznanie prawa cudzoziemcom do pobytu tymczasowego.
Niemiec szuka żony
Z danych Urzędu do spraw Cudzoziemców wynika, że drugą pod względem liczebności grupą obcokrajowców w Polsce są Niemcy. W ubiegłym roku 24 tys. obywateli niemieckich zarejestrowało pobyt stały w naszym kraju. Co rok rejestruje się ich o 2 tys. więcej.
Niemcy w Polsce są statystycznie starsi, lepiej wykształceni i zamożniejsi niż inni przybysze. Aż czterokrotnie częściej przyjeżdżają do nas zza Odry mężczyźni niż kobiety (w innych grupach narodowościowych mężczyźni są tylko nieznacznie nadreprezentowani). Typowy Niemiec to pracownik delegowany niemieckiej firmy, należący do wyższej kadry menadżerskiej. Wyraźną grupę stanowią też dzieci i wnuki Polaków, którzy wyemigrowali kiedyś do RFN. Niemcy w Polsce dość często zakładają własne firmy oraz… znajdują żony. Cytowane w raporcie opracowanie dr Agnieszki Łady na temat Niemców w Polsce nieprzypadkowo ma tytuł: „Fascynacja, miłość, przypadek”.
Dwie fale z Wietnamu
Na kolejnych miejscach wśród przybyszy są: Białorusini (w tym roku już 18 tys. osób zwróciło się do Urzędy ds. Cudzoziemców z prośbą o legalizację pobytu), Wietnamczycy (12,5 tys.), Rosjanie (12 tys.), Chińczycy (9 tys.), Włosi (8 tys.), Francuzi (6 tys.) i Anglicy (6 tys.). W Polsce studiuje 66 tys. obcokrajowców, najwięcej oczywiście Ukraińców.
Ciekawym zjawiskiem jest wietnamska imigracja. Oficjalne dane mówią o kilkunastu tysiącach osób, ale prawdopodobnie jest ich ok. 30 tys. Pierwsza fala przybyszów z Wietnamu przyjechała do nas w latach 60. i 70. na studia. Kilkaset osób zamieszkało w Polsce na stałe i to właśnie one na początku lat 90. sprowadziły rodaków, od których zaczęła się znacznie większa fala emigracji, trwająca do tej pory. Wietnamczycy zajmują się głównie handlem tekstyliami oraz gastronomią, ale już w drugim pokoleniu z sukcesami wchodzą w inne branże. Mimo znacznej odmienności kulturowej dobrze się integrują. Wśród Wietnamczyków mieszkających w Polsce jest duże oczekiwanie na abolicję, która pozwoliłaby wielu osobom zalegalizować pobyt i wyjść z szarej strefy.
Polski Szkot
Polska od wieków była krajem atrakcyjnym dla cudzoziemców. Do II wojny światowej największą grupę etniczną stanowili oczywiście Żydzi. Swoją obecność w polskiej historii wyraźnie zaznaczyli też – poza naszymi najbliższymi sąsiadami – Tatarzy i Ormianie.
Ale była też znaczna grupa, która dzisiaj ma w Polsce znikomą reprezentację i o której mało kto pamięta – Szkoci. Na przełomie XVI i XVII wieku żyło w Polsce ok. 37 tys. Szkotów, którzy mieli własne sądy i coroczne zjazdy w Toruniu, a nawet własną rubrykę narodowościową w uniwersałach poborowych. Mieszkańcy Szkocji uciekali do Polski przed prześladowaniami religijnymi i biedą, ale też byli sprowadzani jako fachowcy od ekonomii i militariów.
Polski model gościnności
Należy strzec się dwóch rodzajów naiwności wobec zjawiska migracji – zauważają autorzy raportu. Pierwsza to krótkowzroczny nacjonalizm, który nie pozwala dostrzec szans, jakie daje umiejętne przyciąganie ludności napływowej. Druga to lekkomyślny idealizm, który każe przyjmować dowolną liczbę migrantów bez upewnienia się, czy mamy warunki do ich integracji.
Zdaniem Fundacji Republikańskiej, nasz kraj powinien wypracować politykę migracyjną opartą na dobru wspólnym. Powinniśmy przyjmować cudzoziemców, którzy wesprą nasz rozwój, stawiać im wymagania dotyczące poszanowania naszych praw i zwyczajów, i zapewnić im nauczanie języka i kultury polskiej oraz integrację, najlepiej na poziomie lokalnym.
Czytaj także:
Czy o uchodźcach można rozmawiać spokojnie i rzeczowo? Można, a nawet trzeba