separateurCreated with Sketch.

Ksiądz obejrzał „Black mirror” i odkrył, skąd biorą się wirtualne bestie [spoiler alert]

CZARNE LUSTRO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Uderzanie w drugą osobę w świecie wirtualnym nie jest pozbawione winy moralnej.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie wielką popularnością, dzięki platformie Netflix, cieszy się brytyjski serial science-fiction „Black Mirror”. W Polsce znany jest jako „Czarne lustro” i również zdobył grono wiernych fanów. Słyszałem o nim wiele pozytywnych i krytycznych wypowiedzi, dlatego postanowiłem obejrzeć przynajmniej jeden odcinek.


POSZUKIWANIE NARZECZONEJ
Czytaj także:
Szukał wakacyjnej “narzeczonej” sprzed 40 lat. Internet znów pomógł

 

Życie w dwóch wymiarach

Los chciał, że natrafiłem na pierwszy odcinek IV sezonu serialu o tytule „USS Callister”. Fabuła opowiada o programiście Robercie Daly (w tej roli Jesse Plemons), który będąc współwłaścicielem firmy informatycznej, jest całkowicie lekceważony przez swoich współpracowników i podwładnych. Jego praca ogranicza się do siedzenia w biurze i fascynacji serialem sprzed kilkudziesięciu lat.

Jednak życie Roberta skrywa pewną mroczną tajemnicę. Za każdym razem, gdy wraca z pracy, podłącza swój umysł do stworzonej przez siebie gry komputerowej. Nie jest to jednak zwykła gra. Korzystając z DNA swoich pracowników, Robert stworzył symulację, w której znani mu ludzie występują jako postacie rozgrywki komputerowej. Robert jest głównym graczem, który posiada pełną kontrolę nad pozostałymi postaciami. Może zadawać im ból, zlecać misje, a nawet przekształcać w kosmiczne potwory.

Całość fabuły gry to parodia serialu Star Trek, w której główny bohater w groteskowy sposób kieruje misją statku USS Callister. Na ekranie nie brakuje scen, w których główny bohater rozprawia się ze swoimi kolegami z pracy, mszcząc się za niepowodzenia lub czując do nich niewyrażoną antypatię.

Przesłanie tego odcinka serialu pragnie pokazać podwójną rzeczywistość, w której żyje główny bohater. W pracy jest słabym szefem, który nie potrafi niczego wyegzekwować i raczej stroni od ludzi. Natomiast w świecie wirtualnym staje się tyranem, który wręcz psychopatycznie znęca się nad innymi. Rzeczywistość komputerowa staje się dla niego miejscem brutalnego odreagowywania porażek i problemów. Robert posiada dwie twarze. Z pozoru biedny i upokarzany, w świecie wirtualnym dokonuje rzeczy dużo straszniejszych niż pogarda i lekceważenie.


KADR Z FILMU MIŁOŚĆ I MIŁOSIERDZIE
Czytaj także:
Nowy film oparty na nieznanych listach bł. ks. Michała Sopoćki

 

Wirtualna bestia

A teraz kilka wniosków. Oglądając ten serial miałem wrażenie, że często także w moim środowisku doświadczam podobnych zachowań. Zdarza się bowiem, że ktoś w internecie zachowuje się jak wirtualna bestia. Schowany za ekranem własnego komputera potrafi innych upokarzać, hejtować, banować, usuwać, oczerniać i wyśmiewać.

Zawsze wtedy zadaję sobie pytania: Jaki jest ten człowiek naprawdę? Jak zachowuje się w świecie realnym?

Agresja w internecie nie jest tworem jednostek silnych i niezależnych, ale osób, które często nie radzą sobie same ze sobą i własnym życiem. To zmieniło moje postrzeganie świata wirtualnego. To, co widzę na ekranie, to często iluzja, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

 

Wirtualny świat, ale realny grzech

Anonimowość sprawia, że dla wielu internet to jedyne miejsce, gdzie mogą dać upust swoim frustracjom.

Problem polega na tym, że takie zachowanie prowadzi do grzechu. Uderzanie w drugą osobę w świecie wirtualnym nie jest pozbawione winy moralnej. Nie można przymykać oczu na zachowania, które jawnie przeczą miłości bliźniego i powodują, że zło rozlewa się szerokim strumieniem przeciwko innym.

Może warto dzisiaj zrobić rachunek sumienia i jeszcze raz przemyśleć każdy wpis, komentarz lub dyskusję, którą prowadziłem w internecie?



Czytaj także:
Uwielbiasz Tolkiena i seriale? Amazon szykuje Ci niespodziankę…

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.